Samorozwój, a zagrożenia.

in #polish5 years ago (edited)

Witam dawno mnie nie było jednak dziś chce się z wami podzielić moimi przemyśleniami o samorozwoju, o którym wszyscy tak często pierdolą. Czy wasz kołcz lub jakikolwiek inny taki był was łaskaw poinformować jak bolesnym procesem jest rozwijanie się? Pewnie nie, a jeśli tak to macie ogromne szczęście. Zatem w tym wpisie postaram się wam o tym trochę poopowiadać.


Źródło obrazka

Wyobraźcie sobie, że macie dom, który budowaliście przez lata. Najpierw wasi rodzice lub opiekunowie wam trochę pomagali w budowie jednak gdy dorośliście sami zostaliście na placu budowy. Od tego momentu wszystko, cała budowa była w waszych rękach i to od was zależał finalny rozkład pomieszczeń oraz to jak wasz dom będzie wyglądał w przyszłości. Powiedzmy, że wam się udało i przeszliście pomyślnie cały ten proces (zbudowaliście osobowość, a nawet zdefiniowaliście siebie). Gdy zamieszkaliście tam okazało się, że układ pomieszczeń wam nie odpowiada oraz jest jeszcze wiele do poprawy. Macie w tym domu wszystkie swoje ulubione rzeczy oraz to co sprawia, iż czujecie się w nim na tyle dobrze, że potrafilibyście w nim mieszkać całe swoje życie. Okazuje się jednak po jakimś czasie, iż spieprzyliście budowę i niby moglibyście mieszkać w takim domu ale jest w nim na tyle awarii, że decydujecie się coś zmienić. Co się wówczas dzieje? Trzeba wyjąć z waszego domu wszystkie ulubione rzeczy (ratując co się da przed zniszczeniem) i zabrać się za gruntowny remont. Rozpoczynając go uświadamiacie sobie ile w tym domu przeczyliście co fantastycznego oraz nierzadko złego was w nim spotkało wiedząc jednak, że chcecie zredefiniować siebie naruszając tym samym swoje jestestwo. Zmieniacie definicje tego kim jesteście i poszukując lepszych rozwiązań wertujecie poradniki budowlane by znaleźć najmniej awaryjne opcje. Zrywanie tapet, skuwanie płytek, wyburzanie ścian i rozbiórka dachu, który przeciekał pochłania was emocjonalnie. Boli was to jak dużo rzeczy spieszyliście budując wasz dom słuchając swoich przyjaciół, rodziny w trakcie budowy widząc tym samym, że ów pomocnicy sami maja masę awarii w swoich domach. Spostrzegając, że rozwiązania jakie zastosowaliście w swoim domu się nie sprawdzały i nie mogły się sprawdzić czujecie nienawiść oraz gniew do całego swojego świata. Doznając dezorientacje wiecie, że lada moment zawali się wam grunt pod nogami. Nagle raptem okazuje się, że fundamenty waszego domu są beznadziejne i w sumie ów miejsce będące ostoją tego co was definiowało rozwali się lub może być rozwalone bez większego trudu przez byle pierdniecie matki natury bądź inne zdarzenia losowe co gorsza to była tylko kwestia czasu. Przechodząc przez wiele stanów emocjonalnych i zatracając się w testowaniu nowych rozwiązań macie z tyłu głowy, że wasz dom się wali i zawali się prędzej czy później bo jak debile przypadkiem rozwaliliście ścianki działowe naruszając tym samym całą konstrukcje. Czujecie gniew, frustracje oraz wszytko to co wypieraliście przez lata zaklinając rzeczywistość wmawiając sobie, że na wszytko co was otacza nie macie wpływu bądź żyliście w bańce złudzeń, która właśnie pęka. Wpadacie w panikę bo nie wiecie jak wygląda świat poza bańką, a ta podróż w nieznane jest tak przerażająca, że zaczynacie żałować, że w ogóle zaczęliście jakikolwiek remont. Myślicie sobie jak fajnie w sumie było żyć w swoim starym domu i cholera kij z tym, że wasz dach przeciekał przez co mięliście grzyba na poddaszu, a wasza kuchnia była tak nieustawna, że ciężko było w niej cokolwiek ugotować skoro przynajmniej mięliście gdzie mieszkać. Zastanawiacie się coście kurwa odjebali i po jaką cholerę w ogóle się braliście się za jakikolwiek remont. Widzicie domy innych dostrzegając tym samym wady i bolączki ludzi tam mieszkających, wiedząc tym samym, że ich domy też mogą runąć ale nic nie możecie z tym zrobić poza tym, że będziecie dla nich inspiracją do zmian gdy wreszcie skończycie swój remont. Rozwalanie fundamentów jest tak bolesne, że zamykacie się w sobie i mogę sobie tylko wyobrazić co czuje osoba, która dodatkowo chce zmienić działkę. Moim zdaniem aż taka zamiana jest zbyt okrutna nie mniej jednak może mieć ogromne profity (większe niż mi udało się uzyskać) oraz tym samym nieść równie wielkie zagrożenia. Samorozwój zmusił mnie do wyjęcia kija z dupy oraz wycofania emocjonalnego z wygłuszaniem emocji włącznie. Nie trwało to jakoś długo ale już wiem jak czuje się osoba pozbawiona (przynajmniej częściowo) emocji. Budowanie nowych fundamentów nie jest proste gdyż wymaga ogromnego samozaparcia i wiedzy o tym jak funkcjonuje świat. Gdy wasza bańka pęka uświadamiacie sobie, że pomimo tego, że wyjęliście już kija z dupy ów świat znowu próbuje wam go tam wepchnąć i tylko od was zależy czy się dacie na nowo nadziać czy nie. Budując nowe fundamenty uświadamiamy sobie (a przynajmniej tak było w moim przypadku) jak piekielnie trudnym jest to procesem wiążącym się z poczuciem integralności z sobą oraz światem oraz bazując na tym kreowaniu samego siebie od nowa uważając przy tym by nie tworzyć wokół siebie nowej bańki złudzeń oraz zmienianiu świata wokół siebie (środowisko w jakim przyszło/przyjdzie nam egzystować). Gdy to nam się uda możemy zacząć budować ścian oraz dachu by wprowadzić się w przyszłości do naszego nowego domu. Kwestia ta też nie jest łatwa bo pociąga za sobą wiele zagrożeń takich jak chociażby dopasowanie siebie do tego wszystkiego co lubiliśmy wcześniej. Okazać się może, że rzeczy, które wyjęliśmy z naszego wcześniejszego domu by przeprowadzić w nich remont mogą już nie pasować do naszego nowego domu przez co narazić się możemy na jeszcze większy ból (jakby ten, który przeżyliśmy rozwalając fundamenty był zbyt mały). Przeżywamy żałobę po stracie części siebie. Wszystko to jest bardzo stresujące i wymaga największego możliwego spokoju. Dokonując tego procesu bez pomocy żadnego psychologa czy kołcza bazując jedynie na wiedzy jaką macie i zdobywacie (tak jak ja) narażacie siebie na wielkie straty emocjonalne oraz na to, że staniecie się zupełnie innym człowiekiem co w cale nie musi oznaczać poprawy na lepsze. Możecie załamać sobie charakter, moralność, etykę a nawet życie stając się wyzutym z emocji skurwysynem, którego działania są jedynie ukierunkowane na siebie (osobowość narcystyczna). Fakt istnieje coś takiego jak zdrowy egoizm i mi się udało go w sobie wytworzyć ale nie jest powiedziane, że wam się to uda. Samorozwój to balansowanie na granicy dwóch światów. Swojego oraz tego, który nas otacza i próba wpłynięcia na oba światy nie wywołując tymi działaniami konfliktu zbrojnego, który może skończyć się tym że będą ofiary (straty tak czy siak będą nie łudź się, że nie nawet jeśli nic nie zrobisz sztuką jest rozwijać się tak by było ich możliwe jak najmniej). Przechodząc samorozwój rozumiem już czemu ludzie sami się nie rozwijają bo to po prostu kurwa boli, a świadomość społeczna na ten temat jest tak mała, że aż się zastanawiam czemu tak mało osób o tym informuje. Działania w tym kierunku mogą być tragiczne w skutkach i często są jeśli ktoś chce siebie diametralnie zmienić nie będąc świadomym zagrożenia jakie na siebie i innych sprowadza. Nie twierdze, ze samorozwój jest zły. Nie mnie to oceniać informuję jedynie uczciwe, że to boli i to piekielnie.


Źródło obrazka

Zapraszam do dyskusji. Trzymacie się mam nadzieje, że będę pisać częściej niż raz na rok i w końcu pokażę wam mój ryj bo tylko dzięki temu moje słowa będą miały większą siłę rażenia. Najpierw jednak musze zrobić sobie zdjęcie, na którym mój look będzie hipnotajzing. Jak chcecie to napiszcie jak sobie mnie wyobrażacie pośmieje się przynajmniej i zrobicie mi dzień i to pewnie nie jeden.

PS. Ciąg dalszy o samorozwoju nastąpi.

All rights reserved by @veroniq 2019

Sort:  

Krótko, zwięźle i na temat 😁 w dodatku w punkt. Dopiero co rozpoczęłam przebudowę, a w zasadzie urządzam się na nowo od półtorej roku i mam niesamowity fun. Zdrowy egoizm jest cudny, a praca nad sobą raz rozpoczęta nie skończy się nigdy. Żyć nie umierać 😁 Nie wiem jak Ty, ale ja się jaram. Pozdrawiam! 😊

Najgorsze już za mną, a przynajmniej mam taką nadzieję. Fakt praca nad sobą nigdy się nie kończy zawsze jest coś co można poprawić i lepiej żyć. Samorozwój jest uzależniający, ale z nim ostrożnie.

Dokładnie 😊

Ten tekst jest znakomity, przeczytałam jednym tchem.
Bardzo trafne porównanie z remontowaniem budynku..
niekiedy może być tez taka sytuacja, że postawisz swój dom na nowo, jesteś w sumie zadowolona- ale okazuje sie że on nie pasuje już do okolicy.
wyprowadzka przeprowadzka, postawienie czegoś od zera to tez masa pracy.. ale czasem jest to łatwiejsze niż babranie się w strzępach czegoś, z czego już niczego nie zbudujesz - lepiej wyburzyć i poukładać od podstaw.

świetnie opisałaś te procesy.
i fajnie to robi na myślenie i autorefleksję.
i masz racje że ogrom ludzi nigdy się takiej pracy nie podejmie..

Posted using Partiko iOS

Świetnie napisane. Widzę w tym siebie, bardzo.

Już dawno temu, pod moim starym domem rozlało się szambo. Miało ono taką magiczną właściwość, że nawet jeśli przenosiłam się w inne miejsce (tzn. pozorowałam zmianę w życiu) to ono i tak podmywało nowe fundamenty. Musiałam wybrać gówno własnymi rękami, żeby móc zacząć cokolwiek trwałego budować.

Miałam to szczęście, że pewnego dnia w moje życie walnęła bomba, która zmiotła z powierzchni ziemi większość "starego". Odarła ze złudzeń, wyobrażeń, iluzji, przekonań i tego wszystkiego co nazbierałam po drodze. Ostała się istota jakaś dziwna, goła i przerażona, wyrwana z korzeniami ze Znanego, stojąca nad brzegiem szamba. Odbudować i tak musiałam, miałam jednak wybór - zrobić to po staremu (szybciej i łatwiej) albo po nowemu (ale jak???)... I co z szambem? Zasypać, przykryć betonem?

Wlazłam i czyściłam. Budowałam po nowemu, trochę sama, trochę z pomocą.

Samodzielna praca nie jest dla każdego. "Stare" się broni jak oszalałe, gryząc i kopiąc. Można się naciąć na różnych "lewych" guru, których porady potencjalnie mogą zrobić niezłe kuku. Niestety równie łatwo jest się natknąć na dyplomowanego terapeutę z własnym, nieuświadomionym szambem w piwnicy... Ja w tym względzie miałam szczęście, albo byłam już po prostu gotowa. Dzisiaj jestem wdzięczna za moją "bombę", bardzo.

Pozdrawiam Cię i czekam na więcej!

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.

@wadera

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD

Dobry, celny tekst. Aczkolwiek proszę Cię, w dążeniu do samorozwoju zrób trochę miejsca dla akapitów. Ich używanie nie boli piekielnie, właściwie to wcale nie boli, nie gryzą i dużo miejsca też nie zajmują. Pozdrawiam :)

Spoko postaram się zapamiętać. W sumie akapity dobra rzecz. :)