You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
-W tym stanie...nie pozwolę Ci do niej wrócić - Szepnęła mu do ucha i zaczęła go delikatnie głaskać po włosach. I co oni teraz zrobią...jak widać ta Alice traciła cierpliwość. Chociaż podobnie jak Bryan. To się zaczyna odbijać na ich relacjach, ale przecież i tak...już było źle.
-Ale jeśli chcesz do niej iść...to Cię nie zmusze.
Levi właśnie się zastanawiał, co zrobić... Zmrużył oczy, tuląc się jeszcze trochę. Spokojnie oddychał, będąc tak parę minut. Wyprostował się i przeciągnął trochę. Spojrzał na nią przygaszony.
-Chyba wrócę - mruknął cicho. Powinien... Tak myślał. Spróbował się podnieść i pozbierać. Jakoś mu się udało. Zerknął na nią jeszcze, nie bardzo chciał...
Sama patrzyła teraz na niego trochę smutno. Naprawdę chciała z nim po prostu...spać. Położyć się razem i zasnąć razem. Ale najwyraźniej do tego nie dojdzie. Opuściła już głowę i podciągnęła nogi pod brodę. Najwyżej pójdzie się bardziej narąbać, co jej szkodzi. Z myślą o tym już sięgnęła po swoje spodnie.
-Chociaż...może Cię chociaż odwiozę? Będę się lepiej czuła...
Skrzywił się, kręcąc głową. Zaczynał się nieco źle czuć. To nie byłby dobry pomysł.
-Przepraszam... Po prostu już pójdę - wymamrotał, wychodząc nim się rozmyśli. Za klamkę chwycił za drugim razem. No i wyszedł. Tyle z ich nocy...
Westchnęła ciężko. I świetnie...sama już tylko się ubrała i poszła się z powrotem napić. Beznadziejnie się poczuła jak tylko już wyszedł. Po prostu...brakowało jej nawet słów. I właściwie to ładnie się urządziła. Dawno nie doprowadziła się do takiego stanu, ledwie wróciła. A rano też czuła się jak zwłoki...
W pracy się nie pojawiła, Levi'ego mogło to nie zdziwić.
Raczej nie zdziwiło to nikogo. Bardziej to, że sumienny Levi również się nie pojawił. Nawet nie zadzwonił by się usprawiedliwić i poprosić o jeden dzień urlopu. Więc w pracy mieli o czym gadać. A oni pierwszy raz nie widzieli się cały dzień.
Mikasa jak w końcu wróciła do domu to padła na kanapę i zasnęła. Bryan'a nie było, pewnie gdzieś wyszedł...
Obudziła się kilka godzin później i wtedy zajęła się domem. Posprzątała, wytuliła Sumo...tak strasznie go zaniedbała. A Bryan wrócił i chociaż nie czuła się jakoś wspaniale to spędziła z nim miło dzień. Zapomniała właściwie jak miłe potrafiło być jego towarzystwo...
O dziwo następnego dnia również go nie było. W centrali mieli śmieszki. No, jak zadaje się z Ackerman to widać stacza go na złą drogę. I ci pardziej śmiali dogryzali jej, gdy pojawiła się już w pracy. Ale też upomnieli ją, że szef chce by jak najszybciej wypełnić te papiery by zamknąć sprawę tego psychopaty!
Miała gdzieś te wredne uwagi, niepokoiła się tym że go nie ma. To mu się raczej często nie zdarzało...
Ale na szczęście mieli swoje numery telefonów więc już napisała mu wiadomość. Spytała się go czy wszystko jest w porządku, martwiła się po prostu...ale też potrzebowała tych cholernych podpisów z jego strony. Więc czy tego chciał czy nie to w końcu przyjechała z teczką i zapukała do jego drzwi, stojąc tak na deszczu. Na szczęście tym razem miała kurtkę przeciwdeszczową.