This post is for role play
Role play - It's a game based on writing. A gamer or gamer's take role's of fictional characters where they describe daily life of their character in a fictional word. It's main purpose is to play out a certain scenario, planned by player's before starting the game, making a story and stimulating imagination.
This role play is wrote in polish language in the comment section of this post, by
@ericaauroraa and @megunee.
Why nsfw? There are erotic scenes in this story.
@moulisa
Why are you flagged it?
Czarnowłosy mężczyzna szedł jedną z ulic ogromnej metropolii. Był ubrany na ciemno, jakby całkiem niedawno przeżył żałobę. Nie mijało się to jakoś bardzo z prawdą, wystarczyłoby wykreślić „niedawno". Jednakże już dawno się z tym pogodził, jego ubranie więc nie było symbolem straty. Bardziej niż ubiór mężczyzny, rzucał się w oczy jego wyjątkowo niski wzrost. Levi, bo tak miał na imię ów mężczyzna, zmierzał właśnie do pracy. Pracy, która zresztą była dosyć wymagająca. Docierając właśnie do budynku FBI, który był celem jego drogi, zwrócił uwagę na kobietę przy drzwiach. Właśnie wychodziła... Ciemne włosy jak te jego, szczupła sylwetka i długie nogi. Azjatycka uroda nie dawała o niej zapomnieć, Levi więc był przekonany, że zna ją z widzenia. Pewnie w zapełnionych korytarzach agencji mignęła mu nie raz. Niby rzucała mu teraz mordercze spojrzenie, jednak on bez najmniejszego niepokoju obserwował ją nadal, aż się nie minęli i ten wszedł do środka. Miał dostać dziś nowe zlecenie. Nie wiedział jeszcze nic o nowej sprawie... I o tym z kim przyjdzie mu zacząć pracę.
Kiedy dostał już informacje o sprawie oraz dowiedział się, kim jest jego nowa partnerka, musiał ją znaleźć. Mikasa. Gdy usłyszał imię, od razu wiedział, nawet jeśli nie znał jej osobiście i nie umiałby sam z siebie przypomnieć sobie jej imienia. Ta Azjatka... Tylko gdzie ją znajdzie? Przeszedł się trochę po budynku, popytał w paru miejscach, w paru biurach. Aż w końcu ktoś coś wiedział. Dowiedział się od jednego ze współpracowników, kumpla. Connor wyjaśnił, że od siedzenia na tyłku w pracy woli bary. Dostał listę adresów i został oddelegowany. Niezwykłe, by szukać szanowanego współpracownika o wyższym stanowisku po barach. Za co ma tę pracę?!
Connor raczej wyglądał na rozbawionego gdy mu przekazywał tą informację i potem się mógł już zorientować dlaczego. Mógł ją znaleźć dopiero w czwartym barze, który raczej miał wątpliwą reputację. Mieścił się na jakiejś mrocznej ulicy, a dodatkowo jeszcze zaczął padać deszcz. Był mały i oświetlony jedną lampą, która białym światłem zalała z połowę baru. Oprócz Mikasy były tam jeszcze dwie osoby no i barman, który ze znudzeniem wycierał i układał szklanki, wyraźnie szukając jakiegoś zadowalającego go układu. Chociaż była jedyną kobietą to była najwyraźniej ignorowana, ale prawdopodobnie przez to że ją znali. Po co się mają narażać jakiejś babie z rządu, nawet jeśli była atrakcyjna?
Podpierając się łokciem o blat, wpatrywała się w szklankę z alkoholem. Zdmuchiwała sobie opadające jej na twarz kosmyki i nawet nie spojrzała się na drzwi gdy usłyszała, że ktoś wchodzi. Miała po prostu totalnie wyrąbane na świat dookoła, co się ma przejmować? Ziewnęła porządnie i w końcu zajęła się swoją szklanką, która prosiła ją o uwagę.
Był porządnie zirytiwany. "Troche" mu to zajęło, nie ma co ukrywać. Jednak gdy w końcu ją znalazł mógł nieco odetchnąć. Mimo że już dawno powinni być na miejscu zbrodni, technicy musieli się na nich naczekać. Mimo to nieśpiesznie podszedł do baru. Jego chód był pewny, bez cienia niepewności podszedł do kobiety, siadając przy barze, krzesło obok. Zerknął na nią i zamówił szklaneczkę Whisky. Zabawne, nie wiedział jak zacząć. Nie tak, że się bał. Zwyczajnie był raczej samotnikiem... Gdyny mógł, pracowałby sam.
-Mamy robotę - rzucił tylko, nie przejęty czy zwraca się do niej z odpowiednim szacunkiem.
Kiedy kątem oka zauważyła, że ktoś się do niej dosiada to już miała w planach pójście do innego, bardziej pustego baru. Jednak wtedy się odezwał. Odkładając szklankę w końcu odgarnęła sobie ruchem ręki włosy z twarzy i spojrzała na niego uważnie.
Miała ładną, bladą cerę która podkreślała wyraziście jej czarne oczy. Kiedy mrugała to mógł zauważyć, że rzęs miała dość dużo, sięgały jej prawie do brwi. Naturalna piękność można powiedzieć, nie lubiła makijażu. Raz na jakiś czas nałożyła jakieś mazidło na usta gdy zimą były popękane ale to właściwie tyle. Przyglądała się mu tak chwilę i odwróciła w końcu wzrok, kompletnie ignorując jego słowa. Za to wypiła do końca swój alkohol.
-To idź rób - Mruknęła beznamiętnie i podwinęła sobie rękawy, które jej przeszkadzały.
Dostał swój alkohol, jednak go nie ruszył, przynajmniej narazie. Trafiła na pedanta, więc nie będzie jej łatwo jej go od tak spławić. W sumie to nie wiedział z kim ma do czynienia, ale jej słowa nie zrobiły na nim dobrego wrażenia. Oparł podbródek o rękę, unosząc brew.
-Słucham? - obserwował ją, niby bez emocji, ale przecież czas leci. -Mam zrobić za ciebie robotę? - w końcu zdecydował się wlac w siebie trochę alkoholu, dla uspokojenia. -Zawsze tak pracujesz?
-Zawsze zwracasz się do osób wyżej na "ty" bez ich pozwolenia? - Znowu na niego spojrzała ale tym razem groźnie mrużąc oczy. Zaskakujące, ale dobrze wiedziała że jest od niej niżej, nie tylko wzrostem. Przyjrzała mu się uważniej i wywróciła oczami kiedy doszła do pewnych wniosków. Pewnie trafił jej się typ, co kocha sprawiedliwość ponad wszystko.
-Jak dla mnie możesz iść sobie do swojego domu z kochającą żoną, która piecze placki. Zajmę się tym. Sama. - Burknęła i skrzywiła się gdy już wypiła swoją partię do końca. Westchnęła ciężko i prychnęła coś pod nosem, co chyba było śmiechem. Najwyraźniej samą siebie rozbawiła. Uniosła dłoń w jego kierunku i wykonała ruch w stronę drzwi - No już, sio.
A więc coś o nim wiedziała? W sumie też wiedział, że jest wyżej... Czy zawsze się tak zwraca? Do niektórych ma respekt. Ale do kobiety? Może i praca wymaga od niej wiele, ale to nadal kobieta. W sumie do facetów też nie zawsze ma ten respekt, nawet tych wyżej. Choć może piła też do jego wzrostu? Pieprzyć to.
-Przeważnie - z łaski odpowiedział na jej pytanie, nawet jeśli na to nie czekała. Obserwował ją ciągle, bez wzruszenia. Jej atrakcyjność była nieważna, gdy chodziło o obowiązki. I tak co najwyżej mógłby popatrzeć... Co przeciez robi. Na jej słowa jedynie westchnął, decydując się zapłacić za alkohol, bez wypicia łyka więcej. Jednak pozbyć też się go nie pozbyła. -Mam pewne obawy, zwłaszcza widząc twoje podejście. Nie mam zamiaru tłumaczyć się szefowi, gdybyś jednak zdecydowała się dalej szwendać po barach.
Ale uparty gnojek. Sama pogrzebała w kieszeniach i w końcu wyciągnęła z marynarki banknot. Położyła go dosyć ciężko na blacie i spojrzała na barmana.
-Bez reszty - Mruknęła odmachując mu jeszcze ręką i już podniosła się. Skoro nie będzie miała spokoju...spodziewała się że z ogromną chęcią doniósłby na nią szefowi. Pff, widziałby poprzednich w tej sytuacji.
-Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje obawy - włożyła ręce do kieszeni spodni i już wyszła z baru, kompletnie go ignorując tak samo ignorując też deszcz. Zaczęła za to szukać kluczyków od samochodu.
Patrzyła na niego chwilę jakby nie rozumiała jego słów. Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć to spytał się nagle o Bryan'a a wtedy kompletnie jej mowę odjęło. Ale nawet gdyby coś chciała powiedzieć to nie pozwoliłby jej na to, ale wtedy już patrzyła na niego w ogóle zdziwiona i oczywiście z burakiem na twarzy. Uganiałby się za nią jak głupi...pewnie jako jedyny. Odwróciła wzrok i chrząknęła cicho.
-Eeeee...d-dzięki... - Szepnęła tylko i już weszła do pomieszczenia. Przez chwilę patrzyła na podejrzanego jakby zapomniała po, co tu są. Pokręciła do samej siebie głową i rzuciła teczką o stolik - Wiesz, że jeśli nie masz alibi to jesteś w totalnym bagnie, prawda?
Mężczyzna siedział ze snudzeniem, uniósł wzrok na chwilę na kobietę, nawet nie mając zamiaru się odzywać. Levi westchnął, chyba trudno będzie z nim pogadać... Ale jeśli to on...
-Współpraca trochę poprawi twoją sytuacje - napomknął jeszcze, sam nie miał ochoty gadać z takim człowiekiem. On mimo wszystko się nie odzywał. Musieli go trochę pomęczyć by cokolwiek powiedział.
-Po co miałbym zabijać jedną z moich maszynek do robienia pieniędzy?
-Bo zawsze możesz znaleźć nową? Bo cię wkurzyła, może czymś cię zaszantażowała? Powodów może być wiele, ale ułatwisz nam sprawę jeśli powiesz co wiesz - Popatrzyła na mężczyznę poważnie i zmrużyła oczy. Naprawdę miała nadzieję, że to on chociaż gdzieś w środku wiedziała że to może nie być to..
Facet pobujał się na krześle znudzony. Zamyślił się.
-Ostatnio widziałem jak kłóciły się z Charlie. Nic więcej nie wiem, nie pilnuje aż tak wszystkich swoich panienek.
-Która to Charlie? - Levi podszedł aż bliżej, obok Mikasy. Oparł dłonie o stolik. Coś mu się kojarzyło.
-Nie raz przyjmowały razem zlecenia...
Levi zerknął jeszcze na Mikasę.
-Czy to blondynka? - nic nie wspominała o kłótni. Ale podejrzany skinął głową.
-Kłóciły się o jakiegoś faceta, może klienta... Strasznie się pocięły. - kiedy ten to powiedział Levi spojrzał na Mikasę.
Starała się zignotować to, że jest tak blisko. Cholera, dlaczego ona tak przeżywa jego obecność obok. Jednak wsłuchała się w to, co mówił ten facet. Mikasa sama popatrzyła szybko na Levi'ego i zerwała się z krzesła. Ta blondynka...
-Jedziemy - Zakomunikowała tylko i wypadła jak burza z pomieszczenia. Biegnąc powiadomiła kogoś żeby jeszcze zajęli się podejrzanym, nie chciała tracić czasu.
Levi ruszył za nią, zgadzając się z tą decyzją. Czyżby ich przejrzała? Paplała strasznie, mogłaby coś napomknąć. Chyba że zdecydowanie nie miała zamiaru. Po drodzę ubrał swój płaszcz, szybko wsiadł z nią do auta, zły.
-Jeśli widziała, że zgarniamy szefa, sądzisz że jeszcze tam będzie? Daliśmy jej sporo czasu przez noc.
-Może jest głupia, albo bała się tego szefa? Musimy liczyć na to - Warknęła i już tylko ruszyła z piskiem opon. Cholera, cholera, cholera! Że się dali tak podejść, mogli spytać się jeszcze kogoś! Prowadziła wyraźnie wściekła, ale jak w końcu dojechali to bez ogródek wysiadła, trzaskając głośno drzwiami od auta.
Obserwował ją, nieźle się złościła... Choć sam był zły... Wysiadł równie szybko i nawet nie zawahał by wejść do środka. Rozejrzał się za nią, była z jakimiś dwoma facetami przy barze. Jednak była durna...kiedy ich zobaczyła wyglądała nieswojo.
-Oszukaliście mnie wczoraj - szepnęła na przywitanie.
-A ty nas - oświadczył Levi i spojrzał na Mikasę. Może odrazu przedstawi jej zarzuty?
Sama jak w końcu włosy miała umyte to spojrzała na niego i przekrzywiła głowę. Pomyśleć że przez sam wzrost go lekceważyła...kto by pomyślał. Był tak cholernie przystojny mimo wszystko. Wzięła głęboki wdech i odgarnęła mu trochę piany z policzka.
-Uwielbiam Cię... - Wyznała mu szczerze, ale bardzo cicho.
Przykuła tym z powrotem jego uwagę. Uniósł na nią swój wzrok, z pianą na głowie. Zmrużył oczy.
-Ja ciebie tak samo... Nie raz ci to pokazałem - wymruczał, zbliżając się do niej jeszcze, aż przywarł ją do kafelek na ścianie. Polożył dłoń na jej bioderku, zbliżył się cmokając jej wargi.
Kiedy poczuła zimne kafelki za swoimi plecami to na jej buzi pojawił się lekki rumieniec. Jakim cudem był teraz wyższy od niej? Chyba nogi jej miękły przez niego. Miała gęsią skórkę na całym ciele, jeśli znowu się zapomną to pewnie się spóźnią do pracy. Chociaż myśl że mógłby znowu ją dotknąć w ten sposób, że mogłaby znowu się zapomnieć...
-L-Levi.. - Wyszeptała uroczo.
Uwielbiał jak wymawiała jego imię. Pogłaskał ją po policzku, zwyczajnie się odsuwając.
-Sama rozumiesz... Nie mamy aż tyle czasu - szepnął, z nutką żalu. Zaczął się myć dalej, starając się o niej nie myśleć. Choc w końcu zerknął... Już opłukiwali się wodą.
Sama zerkała na niego co jakiś czas, cały mokry od wody wyglądał naprawdę ciekawie. Zresztą tak samo jak ona. W końcu jednak była umyta i gotowa wyjść spod prysznica. Włosy pewnie jej zdążą wyschnąć, ale była strasznie głodna. Słyszała jak jej żołądek woła o jedzenie. Mimo to jeszcze na chwilę objęła Levi'ego na chwilę, wtulając buzie w jego szyję.
Już miał wychodzić, kiedy go złapała. Objął ją chętnie. Jej miękkie piersi... Lubił je czuć. Cała była wyjątkowa... Zjechał dłonią po jej plecach na pośladki i nóżkę, wracając na pupę. Jeszcze chwila i by z powrotem przywarł ją do ściany, więc się wyplątał z uścisku, wychodząc z kabiny i sięgając po ręczniki. Poczekał na nią i owinął całą ogromnym białym ręcznikiem, swoim suszac jej włosy. Sięgał więc nie było tragedii. Dopiero po tym wysuszył siebie i zabrał ją z powrotem do sypialni, szykujac sobie świeże ubrania. Spojrzał jednak na jej wczorajsze ciuchy.
-Może... Pożyczysz coś od Alice? - zasugerował, wskazując drzwi, do garderoby. Ubrania. To na tym punkcie Alice ma bzika. Jej garderoba jest pełna po brzegi, najróżniejszymi ciuchami, wiele brala bo było "po okazyjnej cenie", po czym lądowało tam i nie rzadko bylo zwyczajnie rzucone w kąt i zapomniane. To... To był dopiero problem.
Uroczo wyglądała w tym ręczniku, wydawała się drobniejsza. Robiła słodką minę gdy tak jej suszył włosy, ale właściwie to była chwila i już były prawie suche. Odgarnęła je sobie z twarzy, żeby lepiej wiedzieć i zmarszczyła czoło gdy zaproponował jej pożyczenie.
Nie chciała chodzić w tych spoconych, ale...widząc te ubrania trochę zbladła. Pewnie nie będzie niczego w jej rozmiarze. Niektórych firm nawet nie kojarzyła, jakaś totalna abstrakcja. W końcu udało jej się znaleźć jakąś zwykłą białą koszulę chociaż guziki wyglądały jak małe perełki. Do pracy z czymś takim...westchnęła ciężko. I tak była strasznie opięta, ale niczego z tym nie zrobi. Miała problem ze spodniami i to spory. Alice musiała być naprawdę szczupła i drobna...
Pomógł jej szukać. Byl przekonany, że gdzieś tu było kilka jakiś dwa rozmiary większych ciuchów, ale znalezienie ich... Ta koszula nie była jakoś bardzo zła. Spodnie to faktycznie kłopot. Alice była pare centymetrów niższa od niego i faktycznie trochę drobniejsza od Mikasy. Po pierwsze nie kiała takich piersi, więc Mikasa stanik musiała ubrać przepocony. Co do spodni...
-Dam ci swoje - postanowił, wychodząc z garderoby i grzebiąc w szafie. Znalazł jedne, pamiętał że miały przydługie nogawki. zwykłe czarne Jeansy. Oby pasowały.sam zdążyl już się ubrać, dopasowanie ciuchów do Mikasy było problemem. -Jeśli nie te, możesz posprawdzać inne moje spodnie, lub może znajdziesz coś w końcu u Alice. Ja idę uszykować śniadanie - postanowił, znikając. Inaczej by się nie wyrobili.
Sama nie miała pewności, co do tego wszystkiego ale czasu już nie cofną.
Nie miała za to nic przeciwko spędzaniu czasu w takiej formie. Tęskniła za nim, po prostu brakowało jej jego osoby. W końcu jednak musiała pójść, ale oczywiście wcześniej ustalili kiedy przyjedzie i już wróciła do domu. Była dziwnie ucieszona z tej sytuacji, będą mogli spędzić ze sobą trochę czasu nawet jeśli będzie wychodzić do pracy...następnego dnia już się pojawiła przed czasem.
Akurat starał się pakować. Alice przywiozła mu parę ciuchów i innych rzeczy. Więc musiał to wszystko pozbierać. To serio było ciężkie, będzie musiał się nauczyć sporo. Jednak kiedy przyszła akurat zrobił sobie przerwę.
-Nie za wcześnie? - tak ją przywitał, choć już czekał aż się przytulą czy pocałują.
Wzruszyła ramionami i już tylko podeszła do niego i go pocałowała czule w policzek.
-Wolisz być sam? - Mruknęła i delikatnie wtuliła się w niego. Zastanawiała się czy mu nie pomóc chociaż obawiała się że mógłby się obrazić na taką sugestię - Mówiłam ci już wczoraj, że tęskniłam...
Przytulił się, wyraźnie zadowolony. Te przytulenia były takie niezwykłe, a jednak to było nic.
-Pewnie, że nie - burknął, chwilę tak zostając. Ale w końcu się odsunął by zabrać się do pracy. I faktycznie, powinna po prostu poczekać. Czuł potrzebę bycia samodzielnym, no i wiedział że nie zawsze da sobie radę. Jednak musiał się z tym oswoić. Narazie jakoś sobie dawał radę. Nawet jeśli długo mu to zchodziło...
Ona sama już tylko pozwalając mu samodzielnie działać, stanęła pod ścianą i poczekała. Była nieco zdziwiona, że Alice niczego nie robi w jego stronę, to jest teoretycznie jej źródło gotówki.
-Ona się w ogóle z tobą kontaktowała...? Powinna, zależy jej w końcu na pewnych rzeczach.
Zamyślił się chwilę, przystając przy walizkach i podpierając się o szpitalną kulę. Chyba mówiła coś ostatnio...
-Parę dni temu, gdy do mnie wpadła mówiła coś o jakiejś imprezie, czy czymś. Może wypadło to wczoraj lub będzie dzisiaj... W końcu by się tu pojawiła, no i jeśli jej nie powiadomie pewnie to zrobi - westchnął, dopakowując ostatnią rzecz, akurat gdy weszła pielęgniarka z wypisem.
-Dzień dobry - przywitała i Mikasę i Levia -Proszę, tu wypis wraz z zaleceniami i skierowaniem na rehabilitację. Proszę pamiętać o częstym ogrzewaniu się i nie wychodzeniu na dwór! Zmarznięcie może doprowadzić nawet do śpiączki - wyjaśniła powierzchownie i spojrzała na Mikasę -Proszę dbać o męża! - nie była z tego oddziału i nie znała Alice... Przekazała jej jego wypis -Ah, zaraz przy wyjścii na przeciw jest wypożyczalnia sprzętu. Zalecam dwie kule, jeśli mąż jest typem, który nie usiedzi w miejscu.
Impreza, ta to miała priorytety. Pokręciła głową na tą informację i przywitała się cicho z kobietą. Słuchała uważnie jej rad, to w końcu ważne. Chodzi o jego zdrowie...i z tego co zrozumiała to nadal nie jest dobrze. Ale na "męża" wyraźnie spaliła cegłę i spróbowała jakoś wydukać coś co mogłoby być wyjaśnieniem, że nie są małżeństwem. Ale kiwnęła głową na wzmiankę o kulach i opuściła głowę, nie chcąc się już kompromitować. Cholera...zachowywała się jak bachor.
-W p-porządku...dobrze. To...to załatwimy ci te kule. Tylko...mogę ci jakoś pomóc? - Delikatnie dotknęła jego ramienia. Nie ma też sensu się męczyć w takim stanie.
Sam z tym nieporozumieniem poczuł się mało komfortowo. Tak no, dziwnie. Przyjrzał jej się. W sumie czy interesowało ją coś takiego jak wyjście za mąż? Wyrzucił tę myśl z głowy. Nie powinno go to dotyczyć. Kiedy już się do niego zbliżyła i zaczęła tak dukać, nadal zakłopotana... To było słodkie. Aż tak się przejęła? Czując jak go dotkneła skinął głową. Miał tylko jedną kulę, którą będzie trzeba oddać przy rejestracji. Ale i tak z jedną ciężko. To też w jednej miał kulę a drugą ręką objął jej szyję, podpierając się na jej barkach.
-I jeśli mogłabyś wziąć walizkę, kochanie... - szepnął jej do ucha, pielęgniarka trzymała drzwi aby mogli wygodnie wyjść.
Już właściwie spała ale jeszcze na te ostatnie momenty go objęła z zadowoleniem i wtedy ostatecznie zasnęła, szczęśliwa i spokojna przy nim. Przynajmniej na tamtą chwilę...
Rano dopiero Levi mógł ją obudzić, nie chciało jej się wstawać z łóżka. To było jej wolne, chciała z niego skorzystać.
On też spał dłużej niż zazwyczaj. Kiedy się w końcu obudził, lekko się odsunął i westchnął wpatrzony w sufit. Zerknął na Mikasę, tak ładnie spała. Poprawił jej kosmyki i sięgnął po komórkę. Ta data... Zrezygnowany poprzeglądał internet.
Nie miał pojęcia, że Alice jakimś cudem przypomniała sobie o jego urodzinach i własnie stoi pod drzwiami domu Mikasy, dobijając się tak z rana.
Dobijać się mogła, kto by się spodziewał tego że się tam pojawi? Na pewno nie oni...
A zwłaszcza Bryan który był w domu. Musiał się zająć Sumo w końcu...skoro Mikasa miała pracę. Chociaż nie spodziewał się wizyty jakieś obłąkanej baby.
Ona natomiast nie spodziewała się jego. Więc się dobijała... Wołała Levia ale równiez i Mikasę. Mogłaby otworzyć! Szczególnie, że obeszła dom i wydawało jej się, że ktoś w domu jest. Była uparta.
Natomiast Levi nie chcąc budzić Mikasy postanowił wstać i się przebrać. Było już trochę późno.
Bryan jej w końcu otworzył i wyraźnie poirytowany spytał się o co jej do cholery chodzi. Chciałby wiedzieć co ta kobieta chce...
Za to Mikasa w końcu się obudziła i zaczęła się sennie wpatrywać w sufit. Więc święta...życzenie wszystkim miłego dnia jak tylko kogokolwiek zobaczy...i jedzenie. Właściwie tylko z tym kojarzyła święta.
No cóż... Nikt nie miałby tyle cierpliwości by ją olać. Od taki typ wkurzającej kobiety. Choć zdziwiła się. Kim on do cholery jest? Zignorowała jego zirytowanie.
-Mieszka pan tutaj? Gdzie jest ta cała Mikasa? - mruknęła starajac się zajrzeć mu przez ramię do środka. Wysoki koleś... To nie było proste. -Chcę się zobaczyć z Levim! Mógłby ze mną porozmawiać chociaż w święta. Gdzie oni są? - była rozdrażniona. No bo co oni sobie wyobrażają?!
Levi już się przebrał i siedział obok, przeglądajac telefon. Jakieś durne życzenia od ich współpracowników. Mikasa też pewnie ma tego od cholery. Zerknął na nią i zdał sobie sprawę że się obudziła. Ukradł jej całusa, dosyć namiętnego.
-Wesołych świąt, śpiochu - szepnął, gdy tylko się od siebie odkleili.
Bryan był bardziej niż zdziwiony tym wszystkim. Kim była ta kobieta...ale wychodzi na to że znała Mikasę i...tego Levi'ego. Pamiętał go.
-Nie wiem czego chcesz od Mikasy i dlaczego ona miałaby być tutaj z tym Levim skoro mają wyjazd służbowy. Może idź dręczyć kogoś innego? - Spróbował już jej tylko zatrzasnąc drzwi przed nosem.
Mikasa za to się nieco zarumieniła i objęła go mocno za szyję, trochę sobie pospała ale to nic...
-Mamy wolne więc korzystam...
-Wprowadził się do niej, więc to oczywiste... I jaki wyjazd? - pochyliła pierw łepek, zanim do niej dotarło. -Ktoś tu został okłamany... Oczywiscie, że najpierw poszłam do ich pracy. - mruknęła pod nosem, widząc jak zamykał drzwi. Westchnęła ciężko. Kim był dla Mikasy ten facet? Co jeśli był jej mężem? Oklamywała go? Zatem... jest źle! Aż jej się oczy zaszkliły. Chyba jej nie zdradzał, prawda?
Odłożył komórkę i przyciągnął ją do siebie, objął jej talię i zajrzał w oczy.
-Taa. Wiem, powinnaś odpoczywać - zgodzil się z nią, choć troche było mu samotno. Może to samolubne, ale od snu wolałby aby razem spędzali czas. Nagle sobie przypomniał... -Prezenty. Muszę pfzyznać, że chyba trochę się stresuję. Moglibyśmy mieć to za sobą? - choć może po prostu się niecierpliwił?
Congratulations @megunee! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Do not miss the last post from @steemitboard:
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!
Congratulations @megunee! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!