Czarnowłosy mężczyzna szedł jedną z ulic ogromnej metropolii. Był ubrany na ciemno, jakby całkiem niedawno przeżył żałobę. Nie mijało się to jakoś bardzo z prawdą, wystarczyłoby wykreślić „niedawno". Jednakże już dawno się z tym pogodził, jego ubranie więc nie było symbolem straty. Bardziej niż ubiór mężczyzny, rzucał się w oczy jego wyjątkowo niski wzrost. Levi, bo tak miał na imię ów mężczyzna, zmierzał właśnie do pracy. Pracy, która zresztą była dosyć wymagająca. Docierając właśnie do budynku FBI, który był celem jego drogi, zwrócił uwagę na kobietę przy drzwiach. Właśnie wychodziła... Ciemne włosy jak te jego, szczupła sylwetka i długie nogi. Azjatycka uroda nie dawała o niej zapomnieć, Levi więc był przekonany, że zna ją z widzenia. Pewnie w zapełnionych korytarzach agencji mignęła mu nie raz. Niby rzucała mu teraz mordercze spojrzenie, jednak on bez najmniejszego niepokoju obserwował ją nadal, aż się nie minęli i ten wszedł do środka. Miał dostać dziś nowe zlecenie. Nie wiedział jeszcze nic o nowej sprawie... I o tym z kim przyjdzie mu zacząć pracę.
Kiedy dostał już informacje o sprawie oraz dowiedział się, kim jest jego nowa partnerka, musiał ją znaleźć. Mikasa. Gdy usłyszał imię, od razu wiedział, nawet jeśli nie znał jej osobiście i nie umiałby sam z siebie przypomnieć sobie jej imienia. Ta Azjatka... Tylko gdzie ją znajdzie? Przeszedł się trochę po budynku, popytał w paru miejscach, w paru biurach. Aż w końcu ktoś coś wiedział. Dowiedział się od jednego ze współpracowników, kumpla. Connor wyjaśnił, że od siedzenia na tyłku w pracy woli bary. Dostał listę adresów i został oddelegowany. Niezwykłe, by szukać szanowanego współpracownika o wyższym stanowisku po barach. Za co ma tę pracę?!
Connor raczej wyglądał na rozbawionego gdy mu przekazywał tą informację i potem się mógł już zorientować dlaczego. Mógł ją znaleźć dopiero w czwartym barze, który raczej miał wątpliwą reputację. Mieścił się na jakiejś mrocznej ulicy, a dodatkowo jeszcze zaczął padać deszcz. Był mały i oświetlony jedną lampą, która białym światłem zalała z połowę baru. Oprócz Mikasy były tam jeszcze dwie osoby no i barman, który ze znudzeniem wycierał i układał szklanki, wyraźnie szukając jakiegoś zadowalającego go układu. Chociaż była jedyną kobietą to była najwyraźniej ignorowana, ale prawdopodobnie przez to że ją znali. Po co się mają narażać jakiejś babie z rządu, nawet jeśli była atrakcyjna?
Podpierając się łokciem o blat, wpatrywała się w szklankę z alkoholem. Zdmuchiwała sobie opadające jej na twarz kosmyki i nawet nie spojrzała się na drzwi gdy usłyszała, że ktoś wchodzi. Miała po prostu totalnie wyrąbane na świat dookoła, co się ma przejmować? Ziewnęła porządnie i w końcu zajęła się swoją szklanką, która prosiła ją o uwagę.
Był porządnie zirytiwany. "Troche" mu to zajęło, nie ma co ukrywać. Jednak gdy w końcu ją znalazł mógł nieco odetchnąć. Mimo że już dawno powinni być na miejscu zbrodni, technicy musieli się na nich naczekać. Mimo to nieśpiesznie podszedł do baru. Jego chód był pewny, bez cienia niepewności podszedł do kobiety, siadając przy barze, krzesło obok. Zerknął na nią i zamówił szklaneczkę Whisky. Zabawne, nie wiedział jak zacząć. Nie tak, że się bał. Zwyczajnie był raczej samotnikiem... Gdyny mógł, pracowałby sam.
-Mamy robotę - rzucił tylko, nie przejęty czy zwraca się do niej z odpowiednim szacunkiem.
Kiedy kątem oka zauważyła, że ktoś się do niej dosiada to już miała w planach pójście do innego, bardziej pustego baru. Jednak wtedy się odezwał. Odkładając szklankę w końcu odgarnęła sobie ruchem ręki włosy z twarzy i spojrzała na niego uważnie.
Miała ładną, bladą cerę która podkreślała wyraziście jej czarne oczy. Kiedy mrugała to mógł zauważyć, że rzęs miała dość dużo, sięgały jej prawie do brwi. Naturalna piękność można powiedzieć, nie lubiła makijażu. Raz na jakiś czas nałożyła jakieś mazidło na usta gdy zimą były popękane ale to właściwie tyle. Przyglądała się mu tak chwilę i odwróciła w końcu wzrok, kompletnie ignorując jego słowa. Za to wypiła do końca swój alkohol.
-To idź rób - Mruknęła beznamiętnie i podwinęła sobie rękawy, które jej przeszkadzały.
Dostał swój alkohol, jednak go nie ruszył, przynajmniej narazie. Trafiła na pedanta, więc nie będzie jej łatwo jej go od tak spławić. W sumie to nie wiedział z kim ma do czynienia, ale jej słowa nie zrobiły na nim dobrego wrażenia. Oparł podbródek o rękę, unosząc brew.
-Słucham? - obserwował ją, niby bez emocji, ale przecież czas leci. -Mam zrobić za ciebie robotę? - w końcu zdecydował się wlac w siebie trochę alkoholu, dla uspokojenia. -Zawsze tak pracujesz?
-Zawsze zwracasz się do osób wyżej na "ty" bez ich pozwolenia? - Znowu na niego spojrzała ale tym razem groźnie mrużąc oczy. Zaskakujące, ale dobrze wiedziała że jest od niej niżej, nie tylko wzrostem. Przyjrzała mu się uważniej i wywróciła oczami kiedy doszła do pewnych wniosków. Pewnie trafił jej się typ, co kocha sprawiedliwość ponad wszystko.
-Jak dla mnie możesz iść sobie do swojego domu z kochającą żoną, która piecze placki. Zajmę się tym. Sama. - Burknęła i skrzywiła się gdy już wypiła swoją partię do końca. Westchnęła ciężko i prychnęła coś pod nosem, co chyba było śmiechem. Najwyraźniej samą siebie rozbawiła. Uniosła dłoń w jego kierunku i wykonała ruch w stronę drzwi - No już, sio.
A więc coś o nim wiedziała? W sumie też wiedział, że jest wyżej... Czy zawsze się tak zwraca? Do niektórych ma respekt. Ale do kobiety? Może i praca wymaga od niej wiele, ale to nadal kobieta. W sumie do facetów też nie zawsze ma ten respekt, nawet tych wyżej. Choć może piła też do jego wzrostu? Pieprzyć to.
-Przeważnie - z łaski odpowiedział na jej pytanie, nawet jeśli na to nie czekała. Obserwował ją ciągle, bez wzruszenia. Jej atrakcyjność była nieważna, gdy chodziło o obowiązki. I tak co najwyżej mógłby popatrzeć... Co przeciez robi. Na jej słowa jedynie westchnął, decydując się zapłacić za alkohol, bez wypicia łyka więcej. Jednak pozbyć też się go nie pozbyła. -Mam pewne obawy, zwłaszcza widząc twoje podejście. Nie mam zamiaru tłumaczyć się szefowi, gdybyś jednak zdecydowała się dalej szwendać po barach.
Ale uparty gnojek. Sama pogrzebała w kieszeniach i w końcu wyciągnęła z marynarki banknot. Położyła go dosyć ciężko na blacie i spojrzała na barmana.
-Bez reszty - Mruknęła odmachując mu jeszcze ręką i już podniosła się. Skoro nie będzie miała spokoju...spodziewała się że z ogromną chęcią doniósłby na nią szefowi. Pff, widziałby poprzednich w tej sytuacji.
-Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje obawy - włożyła ręce do kieszeni spodni i już wyszła z baru, kompletnie go ignorując tak samo ignorując też deszcz. Zaczęła za to szukać kluczyków od samochodu.
Już działała mu na nerwy. Nie, robiła już to każąc się szukać. Podniósł się i poszedł za nią jak cień. Spojrzał w niebo, krzywiąc się. Nieźle się rozpadało. Spojrzał jednak na nią. Wyjęła kluczyki... Zmarszczył brwi.
-Masz zamiar prowadzić? - co prawda sam nie był święty, ale nie był pewny co do tego ile ona w ogóle wypiła. -Twoje stanowisko pozwala ci na wykroczenia?