You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Już działała mu na nerwy. Nie, robiła już to każąc się szukać. Podniósł się i poszedł za nią jak cień. Spojrzał w niebo, krzywiąc się. Nieźle się rozpadało. Spojrzał jednak na nią. Wyjęła kluczyki... Zmarszczył brwi.
-Masz zamiar prowadzić? - co prawda sam nie był święty, ale nie był pewny co do tego ile ona w ogóle wypiła. -Twoje stanowisko pozwala ci na wykroczenia?
-Interesuje Cię to? - wyciągnęła w końcu kluczyki z kieszeni i podeszła do auta. Gdyby wiedział jak często prowadziła po piciu...ale w tym przypadku była też ostrożna. W barach nigdy się nie upijała, po co ludzie mają patrzeć na nią w takim stanie? Kulturalnie się upijała w domu, a kierowcą była dobrym. Otworzyła już tylko drzwi i zaprosiła malca do środka.
-Naskarżysz na mnie? Chyba że chcesz jechać tam na piechotę, mi to wisi. Pewnie wtedy już sprawa będzie zamknięta tak czy siak.
Już się nachodził po mieście. Za nią. Zilustrowal ją jeszcze raz, tym razem oceniając sytuacjie i jej trzeźwość. Nie musiała czekać na niego długo, wsiadł.
-Chętnie, wtedy móglbym dostać nowego partnera. Ale skoro wyciągnąłem cię już z baru, to może spróbuję poprowadzić tę sprawę do końca wraz z panią porucznik? Tak chcialabyś abym się do ciebie zwracał? - może za bardzo się rozgadał, ale nie chcial dać sobą pomiatać. Nawet jesli gówno go ona obchodzi. No nic, nie wywali go już z auta, rozsiadł się, zapinając pas. W końcu też raczył ją adresem. Chcial mieć to z głowy. Ostatnio ciągle zmieniają mu parterów, pewnie nikt nie umie się z nim dogadać. Ale żeby dawac mu takie babsko?
Napiła się jeszcze wody, którą znalazła pod siedzeniem i spojrzała na niego znowu. Ale jej dali mikrusa...jeszcze bezczelnego. Kto by się spodziewał? No ale czymś musi nadrabiać wzrost.
-A jak ja mam się do ciebie zwracać hm? - Zapytała go, odpalając auto. Sama nie czuła się komfortowo z tym, że też ma znowu kogoś na karku. Ile można? Wiedzieli, że samotnie sobie świetnie radziła, nie bez powodu zaszła tak daleko. Nie czekając na odpowiedź już ruszyła, spokojnie jadąc pod podany adres.
Chwilę się zastanowił. Chyba wypada aby znała jego imię...
-Levi - mruknął jedynie, wbijając wzrok w szybę auta ze znudzeniem. I już się nie odezwał. Co pewnie pasowało obu. Choc mógłby przedstawic jej to, co wiedział o sprawie... Obserwował zamazany obraz w bocznej szybie. Zabójstwo... Ciekawe czy czasem oni się nie pozabijają podczas pracy. Zerknął na nią kątem oka.
No na początek raczej to im wystarczy. On znał jej imię, ona jego. Kiedy na nią zerknął to mógł zauważyć, że była raczej spokojna i skupiona na jeździe. A poza tym...była zaskakująco młoda z wyglądu. Nie wyglądała na porucznika, ale gdyby się dopytał Connor'a to by wiedział jak sprawa wygląda. Ale oprócz tego nie dało się właściwie czegokolwiek wywnioskować. Żadnej biżuterii, obrączek. Tylko perfumy o zapachu bzu.
Jak dojechali to już tylko wysiadła spokojnie z auta i zmrużyła oczy na widok budynku. Zwykły domek, oprócz tego że teraz wszędzie były taśmy policyjne. Dla Mikasy to już chleb powszedni.
Jeśli przebywa w barach raczej nie ma rodziny... Z drugiej strony byloby dziwne gdyby nie miała nikogo. Może po prostu nie stroi się do pracy? Nie miał ochoty się nad nią rozwodzić, wiedzial że po tej sprawie i ona nie będzie chciala więcej z nim pracować. W jej wypadku wystarczy raz napomknąć szefostwu. Choć była specyficzna, trochę jak on. Nie myśląc więcej wyskoczyl z auta, lustrując dom. Niezły, pewnie drogi. Ciekawe kim są, lub też byli właściciele. By zaspokoić swoją cholerną ciekawość przeszedł już po prostu przez taśmy, zmierzając do środka. Każdej sprawie oddawał się cały, już chciał poznać to, co udało się ustalić. W domu roznosił się ten charakterystyczny zapach rozkładającego się ciała...
Uniosła brew gdy zauważyła, że już popędził do przodu. Jak widać czuł się w tym jak ryba w wodzie. Nie dziwi jej to, pewnie nie bez powodu miał taką pracę. Już tylko przywitała się z paroma osobami i zaczęła pytać o sytuację. Chociaż przy drzwiach odrazu uderzył ją słodki zapach zgnilizny, skrzywiła się nieznacznie. Chyba trochę tu ktoś leżał...
Zapach po paru dłuższych chilach mógl stawac się wręcz duszący. O ile osobą siedzącym w tym wiele lat, lub przechodzacych wiele takich spraw to już nie powinno przeszkadzać, Leviemu mogłoby. Ale nie. Nie wyglądało, aby odstawał od reszty. Choc niby powinni jakoś się zabezpieczyc. Levi też słuchał jednego z ludzi. Ofiarą była kobieta, ciało znalazła jej matka, która przyjechała do córki z zagranicy. Podobno nagle ich kontakt się urwał jakies dwa miesiące temu. Była rozwódką i mieszkała sama. Leży zmarła jakieś cztery dni. Robactwo już ją zjada... Najwyraźniej zabójcą jest jakiś szaleniec, poćwiartował jej ciało, jeszcze sprawdzają czy wszystkie narządy są na miejsu.