You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Zapach po paru dłuższych chilach mógl stawac się wręcz duszący. O ile osobą siedzącym w tym wiele lat, lub przechodzacych wiele takich spraw to już nie powinno przeszkadzać, Leviemu mogłoby. Ale nie. Nie wyglądało, aby odstawał od reszty. Choc niby powinni jakoś się zabezpieczyc. Levi też słuchał jednego z ludzi. Ofiarą była kobieta, ciało znalazła jej matka, która przyjechała do córki z zagranicy. Podobno nagle ich kontakt się urwał jakies dwa miesiące temu. Była rozwódką i mieszkała sama. Leży zmarła jakieś cztery dni. Robactwo już ją zjada... Najwyraźniej zabójcą jest jakiś szaleniec, poćwiartował jej ciało, jeszcze sprawdzają czy wszystkie narządy są na miejsu.
Mikasa ignorując zapach i środki ostrożności już weszła do środka. Na widok zwłok zmarszczyła jednak czoło i założyła ręce na piersi. Kolejny psychopata...przerażało ją to ile ostatnio ma takich spraw. Kobiety brutalnie zamordowane przez kochanków albo własnych partnerów. I to jeszcze w taki brutalny sposób. Podeszła do ciała i przyjrzała mu się uważnie. Potworność...
-Spodziewam się, że nie chodziło tu o pieniądze? - Mruknęła i odwróciła się w stronę techników. Wtedy prawdopodobnie wszystko byłoby przetrząśnięte, ale skoro wpuściła mordercę do domu...pewnie go znała - Na wszelki, zanim zaczniecie sprawdzać piwnicę i strych to przyjrzyjcie się śladom z kurzu. Jeśli półki są czyste to też coś będzie nie tak, bo to się nie zdarza.
-Wszystkie kosztowności pozostały na miejscu, wykluczyliśmy tę możliwość - poinformował jeden rzeczowo. Levi zaś też się pokwapił by obejrzeć ciało. Ohyda. Z tego co po niej zostało wyglądało że była to mlodziutka kobieta. I już rozwiedziona? Technicy, szczególnie ci mlodsi stażem skinęli na radę Mikasy. Nie było śladów włamania więc najwyraźniej musiała znać tę osobę. Zabezpieczyli ślady butów, po broni nie ma śladu... Najpierw chyba powinni przesłuchać byłego męża. Levi zerknął na Mikasę, czy może już się napatrzyła na te masakrę. -Pani porucznik? - przy świadkach chyba mial zamiar zgrywać grzecznego. Lub się nabijał.
Sama trochę się zdziwiła na tą "porucznik", ale nie dała tego po sobie poznać. Kiedy już skończyła przyglądać się ciału to przeniosła swój wzrok na Levi'ego. Chociaż chciała powiedzieć mu coś złośliwego to postanowiła zrezygnować. Nie będą się zachowywać jak dzieciaki przy ciele tej biednej kobiety.
-No? Pewnie mamy znaleźć tego męża. Jak tylko ustalimy gdzie jest to chętnie przepytam go, ślub i rozwód w takim wieku to raczej jakaś poważna sprawa.
Skinął jedynie głową, wyjątkowo się zgadzali. Podejrzewał, że może nie byc to częste zjawisko. Jeden z techników wisiał na telefonie, pewnie kontaktując się z siedzibą. Kiedy się rozłączyl odrazu podał im adres zameldowania byłego męża ofiary. Więc mogli ruszać. Było to mieszkanie jego rodziców... Zapowiada się dzień jeżdzenia cholera wie gdzie. Teraz to akurat miasto obok. Kiedy wyszki z budynku uderzyło ich świeże powietrze, którego domagały się ich płuca.
-Sądzisz, że to były mąż? - praktycznie odrazu do niej rzucił, był ciekawy.
Gdy poczuła świeże powietrze to przymknęła oczy i z ulgą zaczęła głęboko oddychać. Przyzwyczajona czy nie, to było jednak czasem nie do wytrzymania. A jeszcze tak przyjemnie padało...
-Nie widziałam go jeszcze, ale jest taka szansa. Czuję, że to może być coś innego...w końcu nie wiemy czy już kogoś nie miała. Może jakiś kochanek? Fakt, że niczego nie ukradł...podejrzewam zemstę - Powiedziała na głos swoje myśli i zerknęła w końcu na niego. Westchnęła ciężko i już ruszyła przed siebie.
No tak, co jak co, ale musiała się znać. Ponownie ruszył za nią, niczym jej własny cień, którego akurat brak przez pogodę. Zamyślil się nad jej słowami. Czyli obstawia że to facet? Nic się nie odezwał, po prostu wsiadł z nią do auta.
-Ciało było posiatkowane, ktoś musiał jej wręcz nienawidzieć - skrzywił się, mruczac to bardziej do samego siebie, bez zamiaru podjęcia rozmowy.
Kiedy zapalała auto to akurat to powiedział. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem do samej siebie i odgarnęła sobie włosy z twarzy. Musiała pomyśleć nad tym. To była z całą pewnością nienawiść, ale też coś innego. Skoro aż tak pociął ciało...
-Może jest chory psychicznie...albo chodziło o jej ciało - Mruknęła już i ruszyła. Czekała ich długa droga...w międzyczasie jak jechali w milczeniu to zadzwonił jej telefon. Marszcząc czoło zerknęła tylko kto, a Levi mógł zauważyć na wyświetlaczu zdjęcie mężczyzny.
Z całą pewnością nie można nazwać że byl to ktoś normalny. Jednak uciął temat, nie odzywając się. Oboje nie byli jakoś za rozmowni... Spojrzał w jej kierunku tylko przez dzwięk dzwonka, przez przypadek rejestrując zdjęcie.
-Twój facet upiekł placka i czeka aż wrócisz do domu? - prychnął bezmyślnie. Raczej nie lubili się od początku, a dluga droga i znudzenie dawalo się we znaki.