You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Mikasa jak w końcu wróciła do domu to padła na kanapę i zasnęła. Bryan'a nie było, pewnie gdzieś wyszedł...
Obudziła się kilka godzin później i wtedy zajęła się domem. Posprzątała, wytuliła Sumo...tak strasznie go zaniedbała. A Bryan wrócił i chociaż nie czuła się jakoś wspaniale to spędziła z nim miło dzień. Zapomniała właściwie jak miłe potrafiło być jego towarzystwo...
O dziwo następnego dnia również go nie było. W centrali mieli śmieszki. No, jak zadaje się z Ackerman to widać stacza go na złą drogę. I ci pardziej śmiali dogryzali jej, gdy pojawiła się już w pracy. Ale też upomnieli ją, że szef chce by jak najszybciej wypełnić te papiery by zamknąć sprawę tego psychopaty!
Miała gdzieś te wredne uwagi, niepokoiła się tym że go nie ma. To mu się raczej często nie zdarzało...
Ale na szczęście mieli swoje numery telefonów więc już napisała mu wiadomość. Spytała się go czy wszystko jest w porządku, martwiła się po prostu...ale też potrzebowała tych cholernych podpisów z jego strony. Więc czy tego chciał czy nie to w końcu przyjechała z teczką i zapukała do jego drzwi, stojąc tak na deszczu. Na szczęście tym razem miała kurtkę przeciwdeszczową.
Na wiadomość nie odpisał, zaś gdy stanęła już pod drzwiami jego domu chwilę musiała się naczekać. W końcu mogła usłyszeć dzwięk klucza w zamku, a otworzyła jej niska dziewczyna. Wystrojona i urocza. Naturalne fale włosów w kolorze ciemnego blondu opadały jej na ramiona. Była w trakcie malowania paznokci, miała zamalowane tylko trzy u prawej ręki. Przechyliła głowę, w pierwszej chwili nie domyślając się, że Mikasa jest z pracy Levia.
-Tak?
Mógł przecież spać...wolała się nie przejmować na zapas.
Czuła się dziwnie kiedy musiała spojrzeć w dół, żeby faktycznie widzieć dziewczynę. Przygryzła dolną wargę, była śliczna...nic dziwnego, że była jego żoną. Chociaż jej charakter był jaki był.
-Ja w sprawie Levi'ego. Musi podpisać dokumenty, jestem z jego pracy. Czy mogłabym tylko na chwilę wejść i to załatwić? - Walnęła prosto z mostu.
Zamrugała moment, zdziwiona...
-Eee? - wręcz oniemiała nie wiedząc co powiedzieć. To ją zaniepokoiło. -To nie ma go w pracy?! - wypaliła, sięgając niepomalowaną dłonią do swojego telefonu. -Znowu gdzieś się szlaja?! Co z nim... - prychnęła pod nosem, a wybierając jego numer. -Kiedy wyszedł? - uniosła jeszcze na nią wzrok, czekając na połączenie. Choć najwyraźniej miał rozłanowany telefon. Nadęła policzki, wkurzając się jak dziecko.
To nie ma go w domu?! To gdzie do cholery on jest. Sięgnęła już do telefonu i sama zaczęła mu pisać wiadomość. Cholera...
-Nie ma go w pracy od rana! To...on mówił że idzie do pracy? - Była teraz szczerze przerażona. Można to było zobaczyć na jej twarzy.
-Ostatnio jak do niego dzwoniłam to było kilka dni temu. Był wyraźnie pijany! Łazi w czasie pracy z jakimiś kumplami... Nie rozumiem. Ostatnio się kłócimy... - schowała już telefon, poddana. -Może jest u jakiegoś kolegi z pracy? Nie znam nikogo z kim pracuje... A-ale tylko pomaluje paznokcie i już tam idę! Ktoś musi mi wytłumaczyć co się tam wyrabia! - zezłościła się. Spojrzała jednak na pazurki i westchnęła. Może zmyje te pomalowane.
To gdzie on do cholery mógł być? Nie miała zielonego pojęcia, ale...
-Chwila on wrócił w ogóle do domu? - Szepnęła przerażona. Bo jeśli nie to znaczyłoby...boże. Nie powinna była go zostawiać samego, mogła go odwieźć!