You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Mógł przecież spać...wolała się nie przejmować na zapas.
Czuła się dziwnie kiedy musiała spojrzeć w dół, żeby faktycznie widzieć dziewczynę. Przygryzła dolną wargę, była śliczna...nic dziwnego, że była jego żoną. Chociaż jej charakter był jaki był.
-Ja w sprawie Levi'ego. Musi podpisać dokumenty, jestem z jego pracy. Czy mogłabym tylko na chwilę wejść i to załatwić? - Walnęła prosto z mostu.
Zamrugała moment, zdziwiona...
-Eee? - wręcz oniemiała nie wiedząc co powiedzieć. To ją zaniepokoiło. -To nie ma go w pracy?! - wypaliła, sięgając niepomalowaną dłonią do swojego telefonu. -Znowu gdzieś się szlaja?! Co z nim... - prychnęła pod nosem, a wybierając jego numer. -Kiedy wyszedł? - uniosła jeszcze na nią wzrok, czekając na połączenie. Choć najwyraźniej miał rozłanowany telefon. Nadęła policzki, wkurzając się jak dziecko.
To nie ma go w domu?! To gdzie do cholery on jest. Sięgnęła już do telefonu i sama zaczęła mu pisać wiadomość. Cholera...
-Nie ma go w pracy od rana! To...on mówił że idzie do pracy? - Była teraz szczerze przerażona. Można to było zobaczyć na jej twarzy.
-Ostatnio jak do niego dzwoniłam to było kilka dni temu. Był wyraźnie pijany! Łazi w czasie pracy z jakimiś kumplami... Nie rozumiem. Ostatnio się kłócimy... - schowała już telefon, poddana. -Może jest u jakiegoś kolegi z pracy? Nie znam nikogo z kim pracuje... A-ale tylko pomaluje paznokcie i już tam idę! Ktoś musi mi wytłumaczyć co się tam wyrabia! - zezłościła się. Spojrzała jednak na pazurki i westchnęła. Może zmyje te pomalowane.
To gdzie on do cholery mógł być? Nie miała zielonego pojęcia, ale...
-Chwila on wrócił w ogóle do domu? - Szepnęła przerażona. Bo jeśli nie to znaczyłoby...boże. Nie powinna była go zostawiać samego, mogła go odwieźć!
Zamyśliła się, jakby serio było nad czym.
-Po telefonie do niego spakowałam się i poszłam spać do koleżanki... - więc sama nie wiedziała. Ale do tego momentu się nie przejmowała. W sumie to nadal trochę zastanawiała się nad paznokciami. Nagle jednak podskoczyła, gdy telefon zaczął dzwonić. Szybko odebrała, nagle wystraszona, przytakiwała. -D...dobrze... - mruknęła szybko do słuchawki, już w pośmiechu się ubierając, rozłączyła się zmartwiona. -Jest w szpitalu!
-Co?! - Rzuciła z przerażeniem i już tylko ruszyła w kierunku swojego auta. Cholera jasna! Popatrzyła na dziewczynę i już otworzyła jej drzwiczki.
-Właź. Podaj adres - Już tylko wsadziła kluczyki do stacyjki i ruszyła. W szpitalu...co mu się stało? Nie powinna była go zostawiać, powinna była go chociaż zatrzymać.
Usiadła, zestresowana. Nie mogło mu się nic stać... Podała adres drżącym głosem i już jechała w ciszy. Nie mogło mu się nic stać... Nie była dobrą opiekunką. No i kto będzie zarabiał pieniądze jeśli to coś serio poważnego? Gdy byli na miejscu wybiegła z auta, choć niezbyt szybko. Miała szpilki... W końcu jednak gdy dotarła do recepcji zapytała o niego. Ruszyła nawet nie czekając na Mikasę. Weszła z hukiem do sali Levia. Był przypięty do kroplówki i paru maszyn. Choć oddychał sam... Pilnowali jego funkcji życiowych. Był okryty folią, bardzo się wyziębił. Znaleziono go dziś rano. Był porządnie pobity, miał nawet rany cięte, które już były zaszyte. Buzię też miał jeszcze spuchniętą, może nawet złamaną żuchwę... Napewno noga była złamana, była w gipsie. Właśnie jakaś pielęgnjarka spisywała coś z maszyny. No i Alice się jej doczepiła pytając o to wszystko.
Była w końcu tuż za nią, jedna pielęgniarka ją zatrzymała to tylko mruknęła że jest z rodziny i biegła dalej za nią. W końcu zniknęła w jednej z sal a jak tam wpadła to myślała że zemdleje na miejscu. On...
Nie powinna była go zostawiać. Mogła z nim pójść, mogła go namówić żeby jednak z nią został.
Podeszła powoli do jego łóżka. Nie zorientowała się nawet że ma łzy w oczach.
Była temu winna...