You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
-Co?! - Rzuciła z przerażeniem i już tylko ruszyła w kierunku swojego auta. Cholera jasna! Popatrzyła na dziewczynę i już otworzyła jej drzwiczki.
-Właź. Podaj adres - Już tylko wsadziła kluczyki do stacyjki i ruszyła. W szpitalu...co mu się stało? Nie powinna była go zostawiać, powinna była go chociaż zatrzymać.
Usiadła, zestresowana. Nie mogło mu się nic stać... Podała adres drżącym głosem i już jechała w ciszy. Nie mogło mu się nic stać... Nie była dobrą opiekunką. No i kto będzie zarabiał pieniądze jeśli to coś serio poważnego? Gdy byli na miejscu wybiegła z auta, choć niezbyt szybko. Miała szpilki... W końcu jednak gdy dotarła do recepcji zapytała o niego. Ruszyła nawet nie czekając na Mikasę. Weszła z hukiem do sali Levia. Był przypięty do kroplówki i paru maszyn. Choć oddychał sam... Pilnowali jego funkcji życiowych. Był okryty folią, bardzo się wyziębił. Znaleziono go dziś rano. Był porządnie pobity, miał nawet rany cięte, które już były zaszyte. Buzię też miał jeszcze spuchniętą, może nawet złamaną żuchwę... Napewno noga była złamana, była w gipsie. Właśnie jakaś pielęgnjarka spisywała coś z maszyny. No i Alice się jej doczepiła pytając o to wszystko.
Była w końcu tuż za nią, jedna pielęgniarka ją zatrzymała to tylko mruknęła że jest z rodziny i biegła dalej za nią. W końcu zniknęła w jednej z sal a jak tam wpadła to myślała że zemdleje na miejscu. On...
Nie powinna była go zostawiać. Mogła z nim pójść, mogła go namówić żeby jednak z nią został.
Podeszła powoli do jego łóżka. Nie zorientowała się nawet że ma łzy w oczach.
Była temu winna...
Pielęgniarka rozmawiająca z Alice tłumaczyła wszystko odnośnie jego obrażeń. Był by w o wiele lepszym stanie, gdyby nie spędził całego dnia i dwóch nocy na dworzu. Jest wyziębiony. No i został okradziony ze wszystkiego co miał. Dlatego trochę minęło nim go zidentyfikowano. Jednak dziewczyna się obużyła. No bo jak to okradli?! To by znaczyło...
-Dobrze, w takim razie wpadnę później! - obiecała, zaraz wybiegając. Musi zadbać o ich pieniądze! No i przypilniwać by nikt nie wziął na niego żadnej pożyczki! Tak, to było ważniejsze. Pielęgniarka jeszcze zamrugała oniemiała i spojrzała na Mikasę. Skoro to była jego żona to ona była kim?
Zerknęła na kobietę i szybko wytarła sobie łzy. A ta się przejmowała tylko jednym...
-Ja...ja jestem siostrą - Zdołała na szybko tylko tyle wymyślić. Chrząknęła cicho i z powrotem spojrzała na niego. Był taki blady... - Kiedy się obudzi?
Mikasa chyba nigdy sobie tego nie wybaczyła. Doprowadziła do tego, że stała się mu taka krzywda...pociągnęła nosem i delikatnie pogłaskała go po policzku.
Kobieta jej się przyjrzała i skinęła głową. Najwyraźniej to przeszło. Jednak ze smutkiem pokręciła głową.
-Nie wiadomo. Nadal ma niską temperature, był bardzo odwodniony. To już któraś z kolei kroplówka. Z ciśnieniem też coś nie tak, jest osłabiony - wyjaśniła krótko. -Zrobiliśmy to co mogliśmy. Teraz go dogrzewamy i uzupełniamy płyny. Proszę się nie martwić - posłała jej dosyć wymuszony uśmiech i już wyszła.
Mikasa już tylko przy nim została. Zadzwoniła na chwilę do pracy żeby powiadomić ich że Levi jest w szpitalu. I wiernie siedziała przy jego łóżku, trzymając go za rękę. Nie chciała go zostawić, przynajmniej dopóki nie wróci ta Alice...chociaż domyslala się że się nim za dobrze nie zajmie.
Przetarła zmęczone oczy i ziewnęła ukradkiem.
Tylko, że ona nie wracała... Robiło się już późno i raczej dzisiaj już nie przyjdzie. I tak właśnie było. Przyszła godzina w której musieli ją wyprosić. Dziś się nie obudził. Robiono mu jeszcze jakieś badania. Jeden lekarz pochwalił Mikasę, że musi być bardzo związana ze swoim bratem... Tak czy owak musiała opuścić szpital na noc.
Niechętnie to zrobiła ale w końcu wyszła. Następnego dnia pojawiła się tylko na chwilę w pracy, wyjaśniła im że sama bierze wolne. Nie miała teraz siły psychicznie żeby sobie radzić z nową sprawą...z powrotem pojechała za to do szpitala. Miała nadzieję, że już się obudził...chociaż do niby by mu powiedziała wtedy? Na pewno go przeprosi...