You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
W końcu wróciła z kulami i westchnęła ciężko, spoglądając na niego.
-No i...to gdzie teraz? Do Twojego domu, prawda? - Mruknęła zapalając z powrotem auto. Już bez słowa wyjechała w miasto.
Podziękował za kule. Będzie musiał jej oddać pieniądze. Zerknął na nią. Do niego... No tak, jeśli chce zostać na trochę u Mikasy powinien wziąć parę świeżych ciuchów. Nie będzie jej kłopotał praniem i innymi sprawami, bez których mogą się obyć. Odwrócił głowę do szyby.
-Ciekawe czy będzie w domu... Ukradli mi nawet klucze.
-Zabrali ci chyba wszystko... - Zmarszczyła zmartwiona brwi. No pięknie, więc nie miał praktycznie niczego przy sobie przez cały ten czas - Dobra, spróbujemy ci wyrobić nowy klucz do domu i załatwimy ci nowy telefon...i pewnie potrzebujesz dowodu. I odznaki... - Zamyśliła się nad tym. Chciała mu pomóc w tym wszystkim, bo właściwie czemu nie. Nim się zorientowali to już byli pod jego domem.
Skinął tylko głową przygnębiony. Może mieć przez to przesrane. Ba, napewno będzie miał przesrane. Zamyślił się nad tym ile spraw go czeka. I naprawdę znaleźli się pod jego domem ekspresowo. Poprawił sobie płaszczyk i chwycił w ręce kule, decydując się wysiąść.
Poczekała spokojnie aż wyjdzie, wiedziała że da sobie sam radę. Już tylko wysiadła z auta i spojrzała jeszcze chwilę na telefon, chcąc mu dać chwilkę czasu. Ale w końcu podeszli do drzwi, zadzwoniła dość długo chcąc mieć pewność że ta Alice usłyszy.
-Może się nie ucieszyć na mój widok...może pójdę do auta żebyś nie miał problemów? - Pomyślała nagle i spojrzała na niego nieco wystraszona.
Przystanął przy niej, przed drzwiami, już tak z nią czekając. Po lekkim wysiłku miał zawroty głowy.
-Nie... Nie musisz. Coraz mniej obchodzą mnie problemy, jeśli o nią chodzi - przyznał jedynie, niecierpliwiąc się. Ale w końcu ktoś otworzył. Przyjaciółka Alice, w piżamce. Ziewnęła i zdziwiła się na widok Levia.
-Oh! - jedynie wydusiła i już go przepuściła, obserwując jak wchodzi. W domu był bałagan. Niech mu nie mówią, że to tu była ta impreza... Rozejrzał się. Totalny bałagan, butelki po alkoholu i opakowania po pizzy i innych przekąskach. Na rozłożonej kanapie spały kolejne dwie koleżanki Alice...
No ładnie...a ona myślała, że z tym jak czasem się czuje wobec niego zachowuje się jak totalny na dzieciak. A tu proszę. Zmarszczyła czoło i weszła powoli za nim, rozgladając się uważnie.
-Masz zapasowe klucze gdzieś? - Spytała już tylko, szukając ich wzrokiem, może gdzieś będą leżały. Włożyła sobie ręce do kieszeni.
Kiery już się rozejrzał i dokuśtykał do schodów zamyślił się. Cholera...
-Chyba tak... - mruknął sam nie wiedząc, o dziwo taka błahostka, a nie potrafił sobie przypomnieć. Tymbardziej gdzie mogłyby leżeć. Ale podobno tak właśnie z początku będzie.
Koleżanka Alice, która ich wpuściła machnęła ręką, idąc sobie do kuchni się napić.
-Ali i tak zamówiła firmę zmieniającą zamki, przyjadą na dniach! Strach się bać spać w takim domu, z myślą że jacyś wandale mają klucze od domu! - rzuciła, wracając do nich. -Ona jeszcze śpi... Wszystko skończyło się nad ranem. Levi jednak już nie bardzo słuchał, starając się wdrapać po schodach. To mu jednak nie wuchodziło, a napewno nie wyglądało na bezpieczne. Na takich wysokościach nie czuł się za pewnie... I też wyglądało jakby miał runąć z tych schodów. -Levi, jesteś pijany?! - rzuciła dziewczyna, sama pewnie nawalona, skoro ją to śmieszyło. Lub po prostu była pusta.
Cholera...z tymi zamkami będą mieli problem. W tym wypadku nie powinien właściwie opuszczać tego miejsca, Alice go odgrodzi od jego własnego domu. Przygryzła dolną wargę i już szybko wdrapała się do niego na schodach, łapiąc go ostrożnie za ramię i kładąc mu rękę na plecach.
-Na spokojnie, nic na siłę. Powoli. Masz czas żeby się przyzwyczaić - Szepnęła ciepło i uśmiechnęła się do niego lekko, chcąc go jakoś pocieszyć. W końcu udało im się bezpiecznie dotrzeć na górę - Jak dobrze że ja nie mam schodów...