You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

-Zabrali ci chyba wszystko... - Zmarszczyła zmartwiona brwi. No pięknie, więc nie miał praktycznie niczego przy sobie przez cały ten czas - Dobra, spróbujemy ci wyrobić nowy klucz do domu i załatwimy ci nowy telefon...i pewnie potrzebujesz dowodu. I odznaki... - Zamyśliła się nad tym. Chciała mu pomóc w tym wszystkim, bo właściwie czemu nie. Nim się zorientowali to już byli pod jego domem.

Sort:  

Skinął tylko głową przygnębiony. Może mieć przez to przesrane. Ba, napewno będzie miał przesrane. Zamyślił się nad tym ile spraw go czeka. I naprawdę znaleźli się pod jego domem ekspresowo. Poprawił sobie płaszczyk i chwycił w ręce kule, decydując się wysiąść.

Poczekała spokojnie aż wyjdzie, wiedziała że da sobie sam radę. Już tylko wysiadła z auta i spojrzała jeszcze chwilę na telefon, chcąc mu dać chwilkę czasu. Ale w końcu podeszli do drzwi, zadzwoniła dość długo chcąc mieć pewność że ta Alice usłyszy.
-Może się nie ucieszyć na mój widok...może pójdę do auta żebyś nie miał problemów? - Pomyślała nagle i spojrzała na niego nieco wystraszona.

Przystanął przy niej, przed drzwiami, już tak z nią czekając. Po lekkim wysiłku miał zawroty głowy.
-Nie... Nie musisz. Coraz mniej obchodzą mnie problemy, jeśli o nią chodzi - przyznał jedynie, niecierpliwiąc się. Ale w końcu ktoś otworzył. Przyjaciółka Alice, w piżamce. Ziewnęła i zdziwiła się na widok Levia.
-Oh! - jedynie wydusiła i już go przepuściła, obserwując jak wchodzi. W domu był bałagan. Niech mu nie mówią, że to tu była ta impreza... Rozejrzał się. Totalny bałagan, butelki po alkoholu i opakowania po pizzy i innych przekąskach. Na rozłożonej kanapie spały kolejne dwie koleżanki Alice...

No ładnie...a ona myślała, że z tym jak czasem się czuje wobec niego zachowuje się jak totalny na dzieciak. A tu proszę. Zmarszczyła czoło i weszła powoli za nim, rozgladając się uważnie.
-Masz zapasowe klucze gdzieś? - Spytała już tylko, szukając ich wzrokiem, może gdzieś będą leżały. Włożyła sobie ręce do kieszeni.

Kiery już się rozejrzał i dokuśtykał do schodów zamyślił się. Cholera...
-Chyba tak... - mruknął sam nie wiedząc, o dziwo taka błahostka, a nie potrafił sobie przypomnieć. Tymbardziej gdzie mogłyby leżeć. Ale podobno tak właśnie z początku będzie.
Koleżanka Alice, która ich wpuściła machnęła ręką, idąc sobie do kuchni się napić.
-Ali i tak zamówiła firmę zmieniającą zamki, przyjadą na dniach! Strach się bać spać w takim domu, z myślą że jacyś wandale mają klucze od domu! - rzuciła, wracając do nich. -Ona jeszcze śpi... Wszystko skończyło się nad ranem. Levi jednak już nie bardzo słuchał, starając się wdrapać po schodach. To mu jednak nie wuchodziło, a napewno nie wyglądało na bezpieczne. Na takich wysokościach nie czuł się za pewnie... I też wyglądało jakby miał runąć z tych schodów. -Levi, jesteś pijany?! - rzuciła dziewczyna, sama pewnie nawalona, skoro ją to śmieszyło. Lub po prostu była pusta.

Cholera...z tymi zamkami będą mieli problem. W tym wypadku nie powinien właściwie opuszczać tego miejsca, Alice go odgrodzi od jego własnego domu. Przygryzła dolną wargę i już szybko wdrapała się do niego na schodach, łapiąc go ostrożnie za ramię i kładąc mu rękę na plecach.
-Na spokojnie, nic na siłę. Powoli. Masz czas żeby się przyzwyczaić - Szepnęła ciepło i uśmiechnęła się do niego lekko, chcąc go jakoś pocieszyć. W końcu udało im się bezpiecznie dotrzeć na górę - Jak dobrze że ja nie mam schodów...

Oczywiście, w pierwszej chwili nie był zadowolony z pomocy. To właśnie do tego bedzie zmuszony się przyzwyczaić. Podziękował dopiero na górze, skinął głową i wszedł do sypialni. I tu, wraz z Alice spały dwie dziewczyny. Więcej ich matka nie miała? W sumie to nawet nie chciał ich budzić, a po prostu się spakować.

Skrzywiła się na ten widok, zrobiła mu z domu dosłowny burdel. Cud że na żadną nie nadepli. Westchnęła ciężko i już tylko pomogła mu wyciągnąć torbę, była dość spora. Ale pakowanie się zostawiła mu. Ale przy okazji...
-Pamiętasz swoje dane do banku? Będziesz w końcu musiał wyrobić sobie nowe karty...tak tylko proponuję. I proponuję ci zabrać jakieś oszczędności jeśli masz, podejrzewam że nie będziecie mieli łatwo.