You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Kto by pomyślał że coś tak małego może być takie zabawne zwłaszcza jak próbuje być groźna. Mikasa patrzyła na nią lekceważąco z założonymi rękoma. Zerknęła na Levi'ego uważnie i kiwnęła już głową.
-Jasne - Wzięła od niego torbę i spojrzała na Alice - Miłego dnia życzę.
Alice była oniemiała. Co ta baba z nim zrobiła? Czemu jej wcale nie słuchał? Levi już ruszył by zejść po schodach. Nie wyobrażał sobie, gdyby musiał chodzić w tę i z powrotem po nich codziennie.
Kiedy już zeszli na dół i byli przy drzwiach Alice znowu się przyczepiła do niego.
-A...ale... Levi! - użyła innej taktyki, zwyczajnie zalewając się łzami. I to faktycznie zrobiło na Levim jakieś wrażenie. W końcu to była jego żona, miał do niej słabość... Jednak Mikasa nie musiała interweniować. Sam się opamiętał i już wyszedł.
Odetchnął dopiero gdy byli już w aucie. Gdy tylko usiadł ciężko odetchnął, wyraźnie przygnębiony. Rozmasował szyję, wbijając wzrok w szybę. Przeżywał to...
Sama szczerze myślała że może się już podda. Ale ucieszyła się gdy ruszył dalej. Jak byli w aucie to bez słowa ruszyła do domu, nie chcąc na razie go zajmować rozmową. Pewnie musiał się jakoś uspokoić w związku z tym wszystkim. Pomogła mu tylko z rzeczami i już byli u niej w domu.
Panował porządek a Sumo siedział sobie na kanapie wyraźnie zadowolony. Widząc Mikasę i Levi'ego jednak się nagle ucieszył i podszedł do nich, liżąc ich po rękach.
-Rozgość się, ja odłożę to tylko do pokoju...
Mruknął podziękowania grzecznie i rozejrzał się. Gdy Sumo go polizał, zwrócił na niego uwagę. Dogadają się? Dotarł do kanapy i usiadł. Oparł się, odchylając też głowę, tak by orzeć jej tył. Wbił wzrok w sufit, zaraz zasłaniając przedramieniem oczy. Tylko... Co on ze sobą zrobi przez tyle czasu? Dopiero zdał sobie sprawę jak bardzo będzie umierał z nudy. To dopiero przygnębiająca wizja...
Sumo odrazu usiadł obok niego i zaczął go wąchać, parę razy znowu go liżąc po ręce. Mikasa w końcu się pojawiła i stanęła tak nad Levim w ciszy. Chyba był zmęczony...nachyliła się lekko nad nim i złączyła ze sobą ich usta.
-Chcesz coś zjeść...? - Szepnęła ostrożnie.
Wolną ręką, bez patrzenia, zlokalizował łep psa, głaskając go z rezygnacją. Nawet nie zwrócił uwagi na Mikasę, choć na jej wargi jak najbardziej, zabrał rękę z twarzy, całując się z nią chwilę.
-Zjadłem śniadanie w szpitalu... No i nie mam teraz jakoś tak apetytu - przyznał, biorąc ją za rękę, przyciągając do siebie, na kanapę. -Musiałaś sobie dzisiaj wziąć przeze mnie wolne... Wybacz. - szepnął, kiedy posadził ją sobie na kolanach. W końcu mogli poczuć się swobodnie.
-Nie przejmuj się tym, naprawdę... - Szepnęła i wtuliła się w niego wygodniej. Przymknęła oczy, miał taki przyjemny zapach...zapomniała już jak bardzo go lubiła. I fakt że mogli teraz razem na spokojnie ze sobą posiedzieć...
-Bardzo tęskniłam - Wyznała szczerze i musnęła go w policzek. Popatrzyła teraz na niego uroczo, naprawdę jej tego brakowało.
Przyjemnie, uwielbiał kiedy była tak blisko. To absolutne minimum, by być calkowicie zadowolonym. Tuląc ją, głaskał jej plecki. Równiż korzystał z jej bliskości, ciesząc się jej zapachem.
-Przyznaję, że ja też... - szepnął, sięgając do jej policzka. Choć mimo wszystk był jakiś przygnębiony. Myślał trochę o Alice... -Myślisz, że sobie trochę przemyśli? - zapytał, potrzebujac jej zdania. Zaraz jednak westchnął. Nie może jej tym obarczać, to jego problemy. Pokręcił głową i spojrzał na nią znowu z uwagą. -A ty? Nie ma twojego faceta, przyznaj... Co wczoraj piłaś? - spojrzał jej w oczka chcac cos wyczytac, choć to bardziej zwykła zaczepka, niz poważne pytanie.
Nie zdążyła nawet odpowiedzieć...miała jednak nadzieję że Alice zachowa się rozsądnie z myślą o tym że Levi może już nie znieść jej zachowań. Muszą w końcu dojść do jakiegoś porozumienia, Levi nie zostanie u niej na zawsze nawet gdyby Mikasa faktycznie tego chciała...
Spojrzała na niego poważnie i uśmiechnęła się lekko, no bardzo zabawne.
-Ostatnio mało pije. A przy tobie...to w ogóle nie potrzebuję tego - Ułożyła wygodnie głowę na jego ramieniu i westchnęła spokojnie.