You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Widziała jego niepewność ale wolała nie ryzykować, że trafi w jakiś czuły punkt. Faceci w końcu bywają tacy uparci i dumni...męczące. Chyba że będzie się dłużej z tym gryzł to wtedy mu już nie da spokoju.
Jak wsiedli do auta to odrazu włączyła ogrzewanie. Mimo wszystko, nie mógł zmarznąć.
-Więc...do banku? Czujesz się na siłach? Tylko bądź szczery. Tu chodzi i twoje zdrowie.

Sort:  

Zmrużył oczy, odpoczywając już w samochodzie, oparty o fotel. Już w ogóle wyglądał na zadowolonego, gdy zaczął czuć ciepło. Chwilę nie odpowiadał, ale w końcu...
-Muszę zarejestrować się do okulisty - wypalił prosto z mostu. Słabości są żenujące, ale sam wiedział, że tego nie ukryje. -Może więc najpierw szpital? - poprosił ostrożnie. Jego policzki od takich skoków temperatur były całe czerwone.

Do okulisty? Tu ją zdziwił...kompletnie się tego nie spodziewała. Chwilę patrzyła na niego zmartwiona, ale w końcu kiwnęła głową i już bez słowa ruszyła.
W międzyczasie jak mogła to go głaskała po ramieniu, tak po prostu...chciała. Może go to w jakiś sposób pocieszy? Zawsze coś.
W końcu dojechali, zaprowadziła go do środka, ale dalej pozwoliła mu działać samemu.

Cieszył się, że nie przesadzała z pomocą. Wtedy chyba serio pierwszy raz miałby po dziurki w nosie jej towarzystwa. Ale chyba rozumiała, nie jest jakimś kaleką... Zaczął wszystko załatwiać, okazało się że dziś i tak powinien przyjść na badania. Kto by czytał te świstki ze szpitala? Tak czy owak odrazu też zabrano go do tego okulisty, gdy wszystko wyjaśnił. No i w sumie musiała na niego czekać ponad dwie godziny. Mogła się wkurzyć...

Trochę sobie na niego poczekała...przez to głównie siedziała w telefonie, nie miała innego zajęcia w końcu. Ale fakt, że coś się działo z jego zdrowiem...czuła się po prostu beznadziejnie z tym.

W końcu się pojawił przy niej, usiadł obok i westchnął zmęczony. Musiała sporo siedzieć w tej poczekalni. Zerknął na nią, źle się z tym czując, gdyby wiedział ile to potrwa.
-Przepraszam... Możemy w końcu jechać. Jeśli nie straciłaś ochoty, by mnie tak wozić - westchnął, odwracając wzrok -Jak już będę miał pieniądze, zatankujemy twój samochód. Więc o to się nie martw...

Spojrzała na niego nieco zmęczona i pokręciła głową. Zasłoniła buzie ręką, chciała stłumić ziewnięcie.
-Nie przejmuj się... - Wymruczała niewyraźnie przez rękę. Przetarła powoli oczy i spojrzała na niego uważnie - Jak się czujesz? Coś jest nie tak?
Martwiła się o niego i będzie się martwić. Nie zmieniało to jednak faktu że też była zmęczona. Bała się że ich charaktery zaczną się w końcu kłócić.

No cóż, obaj mieli charakterki. Dogadają się na dłuższy czas raczej tylko, gdy co jakiś czas jedno lub drugie będzie ustępywać. Potrzeba też dużo kompromisów... Chyba zdają sobie sprawę?
Levi cicho westchnął, widząc jej zmęczenie.
-Jest okej... - nie chciał najwyraźniej mówić. Nie musiał. -Wiesz, ten bank mogę zawsze sam załatwić, przejadę się komunikacją miejską czy coś... - poniósł się chcąc z nią iść do auta.

-Głupi jesteś. Musisz uważać na zdrowie - Burknęła, naprawdę to nie był dobry pomysł z jego strony. Mogło tu też chodzić o jego życie, nie chciała podejmować takiego ryzyka. Już tylko ruszyli do auta a jak wsiadła to włączyła ogrzewanie i napiła się wody z butelki pod siedzeniem.
-Dobrze...a więc bank. A potem wracamy do domu i odpoczywamy. Zgadza się?