You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Mikasa właśnie wyjeżdżała, ze skupioną miną próbowała zrobić to jakoś elegancko przy czym w ogóle go nie zauważyła. Ale była w ogóle jakaś roztrzepana, to wszystko przez niego...nie chciała zmieniać partnera, bo to będą kłopoty dla niego ale bała się trochę tego co jej uczucia mogą z nią zrobić.

Sort:  

Podbiegł do okna nim jeszcze nie wykręciła z parkingu i zapukał szybko, w jej okienko, może to lekkomyślne... Pokazał jej, że zostawiła marynarkę. Nie chciał jej zostawiwc w pracy, bo mógl ktoś ja buchnać, a i wziać na przechowanie to nie bardzo.

Wzdrygnęła się wystraszona i momentalnie puściła kierownicę. Z piskiem opon się zatrzymała i popatrzyła na niego jak na wariata gdy otwierała drzwi.
-Zwariowałeś?! Przez marynarkę? - Z niedowierzaniem patrzyła tak teraz na niego, kto by się spodziewał...wzięła od niego ją już tylko i rzuciła na tylne siedzenie. Co za szaleniec, że też nie mógł poczekać po prostu. Westchnęła ciężko - Podwieźć Cię?

No i dostał opieprz... Westchnął spokojnie.
-Nie wiem jak ty, ja czasem mam tak że przywiązuję się do swoich rzeczy. I pomyślalem, że gdyby ta marynarka była dla ciebie ważna-- - niby chciał wyjaśnić ale westchnął, chyba mieli inne zdanie. Spojrzał jednak z uwagą na nią. -To nie byłby problem?

Słuchała tak tych jego wyjaśnień i wyraźnie ją tym rozbawił. Zwłaszcza fakt, że jej się tłumaczył.
-Zbliża się burza. Śmiało, podaj tylko adres - Mruknęła i już poczekała aż wsiądzie. Miała rację, chwilę po tym jak zamknął za sobą drzwi to się porządnie rozpadało. Westchnęła ciężko, Sumo będzie miał krótki spacer. Ale lubiła taką pogodę.

Trochę ją tym zirytował. Nabijała się? Wsiadł mimo to, bardzo chętnie. Odrazu podał adres i już wbił wzrok w krople slywające po szybie. Nieźle też dudniło. Jego dom zaś nie był daleko siedziby, parę minut spacerkiem. Był to jedna z wielu uliczek domków jednorodzinnych. Jego ogrodzony dom z pięterkiem nie miał zapalonego światła w żadnym pomieszczeniu, wyglądał dosyć smutno. Levi już tylko rozpiął pasy.
-Dzięki...

Przyjrzała się okolicy, wyglądała naprawdę przyjaźnie. Ale w tym deszczu jego dom wyglądał naprawdę przygnębiająco. To aż przykre...przygryzła dolną wargę i spojrzała na niego. Też wracał do miejsca gdzie nikt właściwie na niego nie czeka. A w dużym domu to chyba musi być jeszcze bardziej przygnębiające. Przygryzła dolną wargę dość mocno.
-Levi? - Szybko spojrzała na niego - T-Ty...dziękuję za tą marynarkę - Szepnęła. Nie powinna była go tak opieprzać, przecież chciał dobrze.

Akurst chyba dosłownie... Brak światła wskazywal, że Alice po prostu nie ma. Musiał wygrzebać klucze... Uniósł na nią jeszcze wzrok, nie śpieszyło mu się jakoś.
-Zadziałałem bez myślenia... Ale nie ma za co. Jak juz wspominalem, to mogła być twoja ulubiona marynarka - wzruszył ramionami, mówiac to pół żartem. Klucze... Wypadły mu jakoś i wpadły pod siedzenie Mikasy. Sięgnął po nie, będąc momentalnie bliżej. Sięgnął je i już na nią spojrzał.

Ulubiona marynarka...nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu na twarzy, nawet jeśli mówił poważnie i się za to obrazi. Kiedy więc się zbliżył to ona akurat patrzyła na niego, nie łapiąc jeszcze że jest tak blisko. A z bliska...mógł zobaczyć że chociaż miała czystą i bladą skórę to miała urocze piegi na nosie. I chyba użyła innych perfum niż wczoraj. Te pachniały bardziej zmysłowo, wpasowywały się w jej wygląd.
Zamrugała kilka razy, był tak blisko...jak wtedy w barze. Naprawdę czuła wtedy coś dziwnego, ale czy nie był to tylko alkohol? Ciężko jej było to stwierdzić, ale fakt że jej serce teraz biło jak oszalałe...
-To miłe... - Szepnęła z czułym uśmiechem.