You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

W czasie gdy Mikasa leżała w łóżku to Levi'ego mógł zaskoczyć nagle Connor. Klepnął Levi'ego mocno w ramię i oparł się o jego biurko, zakładając ręce na piersi i podejrzanie szczerząc zęby.
-I jak tam? Nasza królowa śniegu Cię nie zniszczyła jeszcze? Jestem pod wrażeniem, nie ukrywam - Skinął mu teatralnie głową na znak szacunku - A teraz przejdźmy do rzeczy Levi! - Mężczyzna klasnął w dłonie i nachylił się nad nim. Najwyraźniej miał do niego jakiś interes. Connor nadal się szczerząc spojrzał na niego poważnie - Dasz mi jej numer?

Sort:  

Jeszcze jego brakowało... Ciężko westchnął na przywitanie. Kiedy tylko go dotknął, już wiedział że to z nim ma do czynienia. Z niechęcią oderwał się od pracy i myśli o niej, by porozmawiać z tym dziwnym facetem.
-"Zniszczyła"? - naprawdę nie pojmował o co mu chodziło, miał specyficzny charakter... Uniósł brew, przejść do rzeczy... Wyraźnie czegoś chciał. Oh... -Nie mam - oznajmił, nagle sam chyba zdając sobie z tego sprawę. To duży błąd... Że nie pomyślał o tym wcześniej. Ale na co jemu numer Mikasy?

-Tsk, tsk - Connor pokręcił głową wyraźnie rozczarowany jednak nadal się uśmiechał - To zdobądź dla kochanego kolegi i może...weź jakoś mnie zarekomenduj czy coś. No, bo daj spokój...na pewno jest dla Ciebie wredna i Cię gnębi! I nie tylko Ciebie, przecież było wielu przed Tobą! A że drugiej takiej kobiety ze świecą szukać...podejrzewam, że po prostu te samotne wieczory tak na nią działają. Wszyscy wiedzą, że ten jej chłopaczek ma na nią olew więc postanowiłem, że spróbuję jakoś do niej podbić. Maksymalnie tydzień i zobaczysz, będziesz miał ją z głowy.

Z takim mniemankem o niej... Dziwne ma upodobania. Trochę na niego patrzył, decydując w końcu olać i wrócić do dokumentów.
-Ani nie jest wredna ani mnie nie gnębi - wzruszył ramionami -Chyba trochę wszyscy przesadzacie. Idzie się z nią dogadać. Mam zamiar z nią pracować, nawet nie myśle o zmianie partnera... Możesz mi nie przeszkadzać? - uniósł na niego wzrok raz jeszcze.

-Nie pomożesz koledze poderwać fajnej laski? No Levi... - Connor wyraźnie był rozczarowany. Patrzył tak jeszcze na niego, chcąc go chyba swoim spojrzeniem namówić co mu nie wyszło. Jednak nagle zmarszczył czoło - Chyba na nią nie lecisz? Przecież to nie twoja liga, a poza tym masz chyba żonę o ile dobrze pamiętam. Ja skorzystam chętnie z mojej wolności, w przeciwieństwie do Ciebie. Więc jak...no powiedz jej chociaż coś miłego na mój temat!

Ale upierdliwy... Odłożył długopis, nie mogąc się ani trochę skupić.
-Nie, nie lecę. I tak, mam żonę - przekręcił oczami. Czy on wie wszystko o wszystkich? Nie miał zamiaru mu się spowiadać odnośnie swojego życia. -Ale co ma znaczyć "nie moja liga"? - skrzywił się, męczył go. No i to nie było miłe. -Dobra, coś tam jej powiem...

Najwyraźniej Connor po prostu leciał na Mikasę. A nie miał jak się do niej zbliżyć, poza tym zawsze się patrzyła na niego tak mrocznie...chociaż właściwie tak jak na wszystkich. Klepnął go znowu w ramię i unosząc kciuki już tylko poszedł w swoją stronę. Przynajmniej zostawił go w spokoju...
Później ktoś mu jeszcze przekazał wiadomość że Mikasa jest chora więc prawdopodobnie jeśli trafi się im szybko następna sprawa to będzie musiał sam zacząć. A oprócz tego na razie był spokój.

Zrozumiał jego intencje. Oczywiście też nic miłego nie wspomni jej o nim. Chciał go spławić. Nie było mu na rękę by ci się spiknęli... Kiedy już prawie kończył, dowiedział się że jest chora. Więc pewnie siedzi sama sobie. Westchnął, kończąc papierkową robotę. Odwiedzi ją. Przyda jej się teraz pomoc... Nie jest łatwo chorować w samotności.
Już po godzince był pod jej domem, jeszcze się zastanawiał.. Ale w końcu zapukał.

Mógł usłyszeć jak Sumo szczeka, a Mikasa coś mruczy do niego, chcąc go uspokoić. Kto to mógł być...przecież Bryan miał wrócić niedługo, ale to chyba nie oznaczało następnego dnia?! Jak ją zobacz w takim stanie...
Jak otworzyła drzwi to mógł się jej przyjrzeć, wyglądała naprawdę chorowicie. Blada, ale z niezdrowym rumieńcem na policzkach, przyklejone do czoła włosy no i była schowana w czerwonym kocyku. I oddychała przez usta. Na jego widok zareagowała jedynie mrugajac ze zdziwieniem, a Sumo zaczął lizać go po ręce.
-Levi...? Coś się stało? - Szepnęła zmartwiona. Serce jej odrazu zaczęło bić szybciej na jego widok - Śmiało, wejdź do środka.