You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Impreza, ta to miała priorytety. Pokręciła głową na tą informację i przywitała się cicho z kobietą. Słuchała uważnie jej rad, to w końcu ważne. Chodzi o jego zdrowie...i z tego co zrozumiała to nadal nie jest dobrze. Ale na "męża" wyraźnie spaliła cegłę i spróbowała jakoś wydukać coś co mogłoby być wyjaśnieniem, że nie są małżeństwem. Ale kiwnęła głową na wzmiankę o kulach i opuściła głowę, nie chcąc się już kompromitować. Cholera...zachowywała się jak bachor.
-W p-porządku...dobrze. To...to załatwimy ci te kule. Tylko...mogę ci jakoś pomóc? - Delikatnie dotknęła jego ramienia. Nie ma też sensu się męczyć w takim stanie.
Sam z tym nieporozumieniem poczuł się mało komfortowo. Tak no, dziwnie. Przyjrzał jej się. W sumie czy interesowało ją coś takiego jak wyjście za mąż? Wyrzucił tę myśl z głowy. Nie powinno go to dotyczyć. Kiedy już się do niego zbliżyła i zaczęła tak dukać, nadal zakłopotana... To było słodkie. Aż tak się przejęła? Czując jak go dotkneła skinął głową. Miał tylko jedną kulę, którą będzie trzeba oddać przy rejestracji. Ale i tak z jedną ciężko. To też w jednej miał kulę a drugą ręką objął jej szyję, podpierając się na jej barkach.
-I jeśli mogłabyś wziąć walizkę, kochanie... - szepnął jej do ucha, pielęgniarka trzymała drzwi aby mogli wygodnie wyjść.
Spojrzała na niego nieco wrednie ale z wyraźnym rozbawieniem.
-Nie ma sprawy słońce... - Sama szepnęła i wzięła walizkę. Już tylko ruszyli oddać kule a potem zastanowiła się jak załatwić sprawę z nowymi żeby go nie męczyć.
-Może zostaniesz w aucie a ja szybko skoczę tam? Wiesz, mimo wszystko powinieneś uważać... - Mruknęła niepewnie.
Kiedy mógł usiąść cicho odetchnął. To było trochę drogi... No i cóż, zgodził się. Niby niechętnie, choć tak naprawdę pasowało mu to. Już po prostu wygodnie się rozsiadł, postanawiając poczekać.
W końcu wróciła z kulami i westchnęła ciężko, spoglądając na niego.
-No i...to gdzie teraz? Do Twojego domu, prawda? - Mruknęła zapalając z powrotem auto. Już bez słowa wyjechała w miasto.
Podziękował za kule. Będzie musiał jej oddać pieniądze. Zerknął na nią. Do niego... No tak, jeśli chce zostać na trochę u Mikasy powinien wziąć parę świeżych ciuchów. Nie będzie jej kłopotał praniem i innymi sprawami, bez których mogą się obyć. Odwrócił głowę do szyby.
-Ciekawe czy będzie w domu... Ukradli mi nawet klucze.
-Zabrali ci chyba wszystko... - Zmarszczyła zmartwiona brwi. No pięknie, więc nie miał praktycznie niczego przy sobie przez cały ten czas - Dobra, spróbujemy ci wyrobić nowy klucz do domu i załatwimy ci nowy telefon...i pewnie potrzebujesz dowodu. I odznaki... - Zamyśliła się nad tym. Chciała mu pomóc w tym wszystkim, bo właściwie czemu nie. Nim się zorientowali to już byli pod jego domem.
Skinął tylko głową przygnębiony. Może mieć przez to przesrane. Ba, napewno będzie miał przesrane. Zamyślił się nad tym ile spraw go czeka. I naprawdę znaleźli się pod jego domem ekspresowo. Poprawił sobie płaszczyk i chwycił w ręce kule, decydując się wysiąść.
Poczekała spokojnie aż wyjdzie, wiedziała że da sobie sam radę. Już tylko wysiadła z auta i spojrzała jeszcze chwilę na telefon, chcąc mu dać chwilkę czasu. Ale w końcu podeszli do drzwi, zadzwoniła dość długo chcąc mieć pewność że ta Alice usłyszy.
-Może się nie ucieszyć na mój widok...może pójdę do auta żebyś nie miał problemów? - Pomyślała nagle i spojrzała na niego nieco wystraszona.