You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
-Zawsze zwracasz się do osób wyżej na "ty" bez ich pozwolenia? - Znowu na niego spojrzała ale tym razem groźnie mrużąc oczy. Zaskakujące, ale dobrze wiedziała że jest od niej niżej, nie tylko wzrostem. Przyjrzała mu się uważniej i wywróciła oczami kiedy doszła do pewnych wniosków. Pewnie trafił jej się typ, co kocha sprawiedliwość ponad wszystko.
-Jak dla mnie możesz iść sobie do swojego domu z kochającą żoną, która piecze placki. Zajmę się tym. Sama. - Burknęła i skrzywiła się gdy już wypiła swoją partię do końca. Westchnęła ciężko i prychnęła coś pod nosem, co chyba było śmiechem. Najwyraźniej samą siebie rozbawiła. Uniosła dłoń w jego kierunku i wykonała ruch w stronę drzwi - No już, sio.
A więc coś o nim wiedziała? W sumie też wiedział, że jest wyżej... Czy zawsze się tak zwraca? Do niektórych ma respekt. Ale do kobiety? Może i praca wymaga od niej wiele, ale to nadal kobieta. W sumie do facetów też nie zawsze ma ten respekt, nawet tych wyżej. Choć może piła też do jego wzrostu? Pieprzyć to.
-Przeważnie - z łaski odpowiedział na jej pytanie, nawet jeśli na to nie czekała. Obserwował ją ciągle, bez wzruszenia. Jej atrakcyjność była nieważna, gdy chodziło o obowiązki. I tak co najwyżej mógłby popatrzeć... Co przeciez robi. Na jej słowa jedynie westchnął, decydując się zapłacić za alkohol, bez wypicia łyka więcej. Jednak pozbyć też się go nie pozbyła. -Mam pewne obawy, zwłaszcza widząc twoje podejście. Nie mam zamiaru tłumaczyć się szefowi, gdybyś jednak zdecydowała się dalej szwendać po barach.
Ale uparty gnojek. Sama pogrzebała w kieszeniach i w końcu wyciągnęła z marynarki banknot. Położyła go dosyć ciężko na blacie i spojrzała na barmana.
-Bez reszty - Mruknęła odmachując mu jeszcze ręką i już podniosła się. Skoro nie będzie miała spokoju...spodziewała się że z ogromną chęcią doniósłby na nią szefowi. Pff, widziałby poprzednich w tej sytuacji.
-Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje obawy - włożyła ręce do kieszeni spodni i już wyszła z baru, kompletnie go ignorując tak samo ignorując też deszcz. Zaczęła za to szukać kluczyków od samochodu.
Już działała mu na nerwy. Nie, robiła już to każąc się szukać. Podniósł się i poszedł za nią jak cień. Spojrzał w niebo, krzywiąc się. Nieźle się rozpadało. Spojrzał jednak na nią. Wyjęła kluczyki... Zmarszczył brwi.
-Masz zamiar prowadzić? - co prawda sam nie był święty, ale nie był pewny co do tego ile ona w ogóle wypiła. -Twoje stanowisko pozwala ci na wykroczenia?
-Interesuje Cię to? - wyciągnęła w końcu kluczyki z kieszeni i podeszła do auta. Gdyby wiedział jak często prowadziła po piciu...ale w tym przypadku była też ostrożna. W barach nigdy się nie upijała, po co ludzie mają patrzeć na nią w takim stanie? Kulturalnie się upijała w domu, a kierowcą była dobrym. Otworzyła już tylko drzwi i zaprosiła malca do środka.
-Naskarżysz na mnie? Chyba że chcesz jechać tam na piechotę, mi to wisi. Pewnie wtedy już sprawa będzie zamknięta tak czy siak.
Już się nachodził po mieście. Za nią. Zilustrowal ją jeszcze raz, tym razem oceniając sytuacjie i jej trzeźwość. Nie musiała czekać na niego długo, wsiadł.
-Chętnie, wtedy móglbym dostać nowego partnera. Ale skoro wyciągnąłem cię już z baru, to może spróbuję poprowadzić tę sprawę do końca wraz z panią porucznik? Tak chcialabyś abym się do ciebie zwracał? - może za bardzo się rozgadał, ale nie chcial dać sobą pomiatać. Nawet jesli gówno go ona obchodzi. No nic, nie wywali go już z auta, rozsiadł się, zapinając pas. W końcu też raczył ją adresem. Chcial mieć to z głowy. Ostatnio ciągle zmieniają mu parterów, pewnie nikt nie umie się z nim dogadać. Ale żeby dawac mu takie babsko?
Napiła się jeszcze wody, którą znalazła pod siedzeniem i spojrzała na niego znowu. Ale jej dali mikrusa...jeszcze bezczelnego. Kto by się spodziewał? No ale czymś musi nadrabiać wzrost.
-A jak ja mam się do ciebie zwracać hm? - Zapytała go, odpalając auto. Sama nie czuła się komfortowo z tym, że też ma znowu kogoś na karku. Ile można? Wiedzieli, że samotnie sobie świetnie radziła, nie bez powodu zaszła tak daleko. Nie czekając na odpowiedź już ruszyła, spokojnie jadąc pod podany adres.
Chwilę się zastanowił. Chyba wypada aby znała jego imię...
-Levi - mruknął jedynie, wbijając wzrok w szybę auta ze znudzeniem. I już się nie odezwał. Co pewnie pasowało obu. Choc mógłby przedstawic jej to, co wiedział o sprawie... Obserwował zamazany obraz w bocznej szybie. Zabójstwo... Ciekawe czy czasem oni się nie pozabijają podczas pracy. Zerknął na nią kątem oka.
No na początek raczej to im wystarczy. On znał jej imię, ona jego. Kiedy na nią zerknął to mógł zauważyć, że była raczej spokojna i skupiona na jeździe. A poza tym...była zaskakująco młoda z wyglądu. Nie wyglądała na porucznika, ale gdyby się dopytał Connor'a to by wiedział jak sprawa wygląda. Ale oprócz tego nie dało się właściwie czegokolwiek wywnioskować. Żadnej biżuterii, obrączek. Tylko perfumy o zapachu bzu.
Jak dojechali to już tylko wysiadła spokojnie z auta i zmrużyła oczy na widok budynku. Zwykły domek, oprócz tego że teraz wszędzie były taśmy policyjne. Dla Mikasy to już chleb powszedni.