You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Tylko, że ona nie wracała... Robiło się już późno i raczej dzisiaj już nie przyjdzie. I tak właśnie było. Przyszła godzina w której musieli ją wyprosić. Dziś się nie obudził. Robiono mu jeszcze jakieś badania. Jeden lekarz pochwalił Mikasę, że musi być bardzo związana ze swoim bratem... Tak czy owak musiała opuścić szpital na noc.
Niechętnie to zrobiła ale w końcu wyszła. Następnego dnia pojawiła się tylko na chwilę w pracy, wyjaśniła im że sama bierze wolne. Nie miała teraz siły psychicznie żeby sobie radzić z nową sprawą...z powrotem pojechała za to do szpitala. Miała nadzieję, że już się obudził...chociaż do niby by mu powiedziała wtedy? Na pewno go przeprosi...
W szpitalu siedziała już Alice. Siedziała przy jego łóżku i przeglądała jakieś magazyny modowe. Też czekała aż się obudzi... Miała zamiar go okrzyczeć. Choć siedziała tu już jakieś dwie godzinki i zaczynała się nudzić. Koleżanki już po nią wydzwaniały.
Popatrzyła na nią mrużąc oczy i westchnęła ciężko.
-Mogę przy nim posiedzieć... - Zaproponowała ostrożnie. Nie chciała w końcu wzbudzić w niej podejrzeń - Bez niego i tak nie mogę dalej pracować, a tak to przynajmniej nie będzie sam. Na pewno masz jakieś swoje sprawy...
Uniosła na nią wzrok zdziwiona. Co ona tu? Niby chciała iść... Ale zamyśliła się i odrzuciła połaczenie.
-Ale... czemu chcesz akurat tu siedzieć? Nie masz własnego życia? - popatrzyła na nią, może to był atak... -Słyszałam, że siedziałaś tu wczoraj cały czas. O co ci chodzi? - najwyraźniej juz zrobiła się podejrzliwa.
Schowała ręce do kieszeni i wzruszyła ramionami. Nie była głupia, a już myślała że jednak była totalną kretynką.
-Mieliśmy ciężką sprawę i źle ją zniósł. Zaproponowałam mu że go odwiozę do domu, ale nie chciał i...czuję się winna. Więc chcę mu to jakoś wynagrodzić i po prostu będę go pilnować. Też na pewno masz sprawy na głowie jak wczoraj - Patrzyła cały czas na nią, dość spokojnie.
Wpatrywała się w nią, zastanawiając się nad tym co mówiła.
-W sumie to tak, ale... - zaczęła, szybko to kupując. Miała lepsze rzeczy na głowie. Jednak nagle zdała sobie sprawę -Byłaś przy nim jak się upijał?! Widziałaś w jakim stanie był... - nagle zrobiła się zła -Ukradli mu też broń, mogli go nawet zabić!
-Zdaje sobie z tego sprawę, ale miałam go za ciuchy ciągnąć? - Zmarszczyła groźnie brwi - Chciał wrócić do Ciebie, wyraźnie się o to martwił. Też jestem na siebie zła, nawet nie wiesz jak. Więc chcę...chcę coś zrobić w związku z tym.
Założyła ręce na piersi i opuściła już głowę. Mógł zginąć...poczuła się jeszcze gorzej.
Nadęła policzki. Śmiała się tłumaczyć?
-M...może trzeba było! Czasem trzeba! Gdybyś to zrobiła... Nie leżałby tu - objuszyła się, donrze, że przynajmniej zdawała sobie sprawy ze swojej winy. Chciała coś jeszczs powiedzieć ale wyraźnie Levi zaczął się wiercić i budzić. Nie rozumiał gdzie jest, no i czuł się przytlumiony, to przez serię leków na których był. Coś okropnego. Otwierając oczy zaraz je zamknął, musiał przyzwyczaic wzrok. Zaraz jednak poczuł jak jakieś dłonie zaciskają się na jego ręce. Alice nagle podeszła do jego łóżka. Levi już tylko otworzył oczy, nyło mu jakoś niewygodnie. Ale dopiero docierało do niego w jakim miejscu się obudził.