You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Podczas pakowania musiał się porządnie zamyślić. Przypomnieć sobie... Sle w końcu skinął głową. Choć to niby trudniejsze do zapamiętania niż jakiś klucz.
-Najpierw muszę załatwić sobie nowy dowód - mruknął zrezygnowany. Tyle roboty... Sam by sobie nie poradził. Trochę mu zajmowało te pakowanie. W końcu przyszła na górę ta dziewczyna co ich wpuściła. Trochę zaczęło ją to chyba niepokoić. I kim była ta baba? Zmierzyła Mikasę i zaczęła już budzić Alice.
Spokojnie czekała na niego i przy okazji czasem mu coś podawała. Jednak pojawiła się jedna z tych lasek.
Westchnęła ciężko, no pięknie. On był przecież w swoim domu...
-Wiesz że on jest u siebie prawda? - Mruknęła unosząc brew. Spojrzała na dziewczynę naprawdę zimno, znowu będą kłopoty.
Spojrzała na Mikasę, przez chwilę mroziły się spojrzeniami.
-Może i tak! Ale Alice powinna wiedzieć! - prychnęła dobudzając ją dalej. Levi już praktycznie się spakował, w sumie szybko kończąc. Skoro tak...
Alice się przeciągnęła i podniosła do siadu umęczona. Otworzyła ciężkie powieki, jednak gdy zobaczyła Levia na moment oniemiała, po czym szybko wstała z łóżka. No i był z nią... Co tu się dzieje? Chwyciła Levia za ramię.
-Pakujesz się? P-po co?! - jednak nim odpowiedział zaatakowała Mikasę, zerknęła na nią, nadal go trzymając. Levi że miał problemy z równowagą, zachwiał sję ale chyba utrzymał. -To twoja sprawka?! Chcesz mi go zabrać? O co ci chodzi?!
Mikasa uniosła trochę rozbawiona brew i wywróciła oczami, co za dziecinne zachowanie. Pokręciła głową i spojrzała nieco zmartwiona na Levi'ego.
-Ja tylko mu robię za szofera, w końcu ty nawet nie przyjechałaś żeby odebrać go ze szpitala. A musi sobie wyrobić nowy dowód i załatwić inne sprawy, nie uważasz że to też jest ważne dla waszego bezpieczeństwa?
Puściła go w końcu i podeszła do Mikasy. Taka niska, a zabijała ją spojrzeniem. Nie lubiła jej, wtrącała się w ich życie.
-W takim razie czemu się pakuje? - warknęła i wróciła do napastowania męża. -Levi! Załatwimy to zaraz razem... - chyba się zaniepokoiła. Miała zamiar to wszystko z nim załatwić, oczywiście! -Wypakuj się - poprosiła, nie podobało jej się to, sama postanowiła spróbować dobrać się do jego już zapiętej torby. Levi wyraźnie zaś się zastanawiał. Jednak w końcu ją zatrzymał. Już się zdecydował. Zerknął na Mikasę, by pomogła mu z torbą.
-Mikasa, możesz?
Kto by pomyślał że coś tak małego może być takie zabawne zwłaszcza jak próbuje być groźna. Mikasa patrzyła na nią lekceważąco z założonymi rękoma. Zerknęła na Levi'ego uważnie i kiwnęła już głową.
-Jasne - Wzięła od niego torbę i spojrzała na Alice - Miłego dnia życzę.
Alice była oniemiała. Co ta baba z nim zrobiła? Czemu jej wcale nie słuchał? Levi już ruszył by zejść po schodach. Nie wyobrażał sobie, gdyby musiał chodzić w tę i z powrotem po nich codziennie.
Kiedy już zeszli na dół i byli przy drzwiach Alice znowu się przyczepiła do niego.
-A...ale... Levi! - użyła innej taktyki, zwyczajnie zalewając się łzami. I to faktycznie zrobiło na Levim jakieś wrażenie. W końcu to była jego żona, miał do niej słabość... Jednak Mikasa nie musiała interweniować. Sam się opamiętał i już wyszedł.
Odetchnął dopiero gdy byli już w aucie. Gdy tylko usiadł ciężko odetchnął, wyraźnie przygnębiony. Rozmasował szyję, wbijając wzrok w szybę. Przeżywał to...
Sama szczerze myślała że może się już podda. Ale ucieszyła się gdy ruszył dalej. Jak byli w aucie to bez słowa ruszyła do domu, nie chcąc na razie go zajmować rozmową. Pewnie musiał się jakoś uspokoić w związku z tym wszystkim. Pomogła mu tylko z rzeczami i już byli u niej w domu.
Panował porządek a Sumo siedział sobie na kanapie wyraźnie zadowolony. Widząc Mikasę i Levi'ego jednak się nagle ucieszył i podszedł do nich, liżąc ich po rękach.
-Rozgość się, ja odłożę to tylko do pokoju...
Mruknął podziękowania grzecznie i rozejrzał się. Gdy Sumo go polizał, zwrócił na niego uwagę. Dogadają się? Dotarł do kanapy i usiadł. Oparł się, odchylając też głowę, tak by orzeć jej tył. Wbił wzrok w sufit, zaraz zasłaniając przedramieniem oczy. Tylko... Co on ze sobą zrobi przez tyle czasu? Dopiero zdał sobie sprawę jak bardzo będzie umierał z nudy. To dopiero przygnębiająca wizja...