You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Takie buty... Pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Czli faktycznie niezbyt kolorowo... - mruknął, popijając kawę i pisząc dalej. Chwilę pozostali w milczeniu, parę minut. -Mimo wszystko, poszukaj zainteresowania. Ja jeśli faktycznie nie mam co robić to czytam. Jeśli zaś Alice ma ochotę to oglądamy filmy i seriale. To chyba jedyne co nas łączy... - zastanowił się na głos, jeśli chodzi o ostatnie zdanie. Przekręcil oczami, dopijając kawę. Moze pozyczy jej parę plyt lub książek? Picie to nie jest zdrowe zainteresowanie.

Sort:  

Nie odpowiedziała mu z początku. Nie był z nią szczęśliwy...to dlaczego w ogóle z nią jest? Ale to tak jak w jej przypadku.
-Lubię...lubię przyrodę. I...książki - Mruknęła w końcu Uniosła głowę żeby na niego spojrzeć - Wybacz, że pytam ale...dlaczego z nią jesteś skoro nic was nie łączy?

Zerknął na nią, prawie kończac te papierkową robotę. Lubiła przyrodę? To bardzo kobiece... No cóż, w końcu jest kobietą. Nie da się zaprzeczyć. Miała niezłą figurę i urodę, choć nadal... To pewnie przez jej otoczkę.
-Mogę ci podrzucić parę dobrych tytułów - mruknął, jeszcze nim spytała. Zmarszczył brwi, niezłe pytanie. Osobiste. Ale ona o sobie powiedziała. Wypadałoby... Oparł łokieć o blat biurka i podbródek o dłoń tej ręki.
-Jeszcze jakiś rok temu była inna. Ludzie się zmieniają, no nie? Też byłem inny... Może kręciły mnie takie babki? Trudno mi powiedzieć, chciałem się już ustatkować i nie być sam. Raczej mi trudno jeśli chodzi o nowe kotakty. - przyznał szczerze. -A jeśli nawet, nie kazdy mnie znosi. A teraz czemu z nią jeszcze jestem? Jesteśmy małżeństwem, skoro nie skaczemy sobie do gardeł to chyba nie ma tragedii? - zerknął na nią, chyba chcac wiedzieć co o tym myśli, jako kobieta...

No tak...ludzie się zmieniają. Ale to nie była dobra zmiana, a w takim wypadku to oznaczało że może wcale nie są sobie przeznaczeni. Schowała kosmyk włosów za ucho i postukała kilka razy długopisem o blat stołu w zamyśleniu.
-Ja...miłość nie powinna taka być. Powinniśmy mieć odwagę powiedzieć, co jest nie tak. Zmienić to co jest nie tak. Razem. To chyba jest prawdziwa siła miłości, przynajmniej według mnie...małżeństwo to tylko papierek. Dlatego wprost powiedziałam mu, że chce poczekać chociaż kilka lat kiedy nawet nie zrobi nam to specjalnie różnicy. Ale pewnie...ojciec mu wybierze szczupłą blondynkę z pięknym uśmiechem. A ja zostanę sama.

Zamyslil się, wracając do papierów. Więc naprawdę kiepsko... Moze spróbuje pogadać z żoną? Kiedys się w końcu dogadywali...
-Bądz dobrej myśli - szepnął jeszcze do niej. Nie kazał jej być optymistką, ale pesymistyczne podejście nie jest dobre. Nawet jeśl sam stara się być realistą. -Jeśli cie kocha powinien przeciwstawić się ojcu, nawet jeśli to prawie niewykonalne... - wzruszył ramionami. Właśnie skończył. Zaczął ukladać swoją część i zbliżył się krzeslem do niej, zaglądając jej przez ramię.
-Dużo masz jeszcze? Mógłbym ci pomóc.

-Jeśli naprawdę mnie kocha... - sama szepnęła i uniosła na niego wzrok. Kiwnęła już tylko głową i jak tylko się przybliżył to znowu poczuła to dziwne coś. Zachowywała się przy nim jak nastolatka...była o to wściekła na siebie, przecież normalnie taka nie była! Ci z biura też coś pewnie zauważyli, bo widziała dokładnie jak Connor go zaczepia, a potem jak się na nią gapi. Coś kiedyś słyszała że podoba się temu Connor'owi i bywał nawet uroczy, ale po prostu...miała Bryan'a. I swoim zachowaniem też nie zachęcał. A przez to że miała podejście jakie miała to została gburem całego oddziału i nawet jej to pasowało. A teraz siedziała obok jakiegoś niziołka i czerwieniła się...
-J-Ja...zostały mi tylko dwie kartki. Będę wdzięczna - Szepnęła i podała mu tą gdzie trzeba było wpisać tylko daty i zaznaczyć jakieś nieważne szczegóły.

Wziął kartkę i przejrzał wzrokiem, kiwając szybko glową, nieco się odsunął, aby nikt nic sobie nie pomyślal, gdyby ich "przyłapał". Zrobi to raz dwa. Już się nie odezwał, po prostu zrobił to co mu dała. I już po chwili mieli po wszystkim. Pomógł jej z posegregowaniem wszystkiego. Wystarczyłoprzekazać dalej, aby sprawdzili czy napewno wszystko jest kompletne. Levi już wstał i zebral wszystk z biurka.
-Więc, chyba jesteś już wolna... - mruknął, ruszając zanieśc te papiery.

Westchnęła ciężko. O dziwo wcale się tak z tego nie cieszyła. Chociaż pewnie Sumo będzie...może powinna się zająć kwiatami przed domem? Skoro ma wolny czas. Podniosła się już i uporządkowała wszystko. Zerknęła jeszcze na niego.
-A ty...zostajesz? - Mruknęła, chcąc już iść w stronę wyjścia. Nie wierzyła że ktoś może lubić wypełniać papiery...ktoś musi, ale właściwie... - Pojedź może do domu i poświęć sobie trochę czasu. Może porozmawiaj z żoną? - Zaproponowała i nawet nie czekając na odpowiedź, po prostu wyszła. Przy czym zapomniała o swojej marynarce, która wisiała teraz na krześle.

Może faktycznie powinien... Zamyślil się i w końcu zdecydował w końcu iść i komuś przekazac te dokumenty. Po kilku minutach sam wrócił po swój płaszcz. Spojrzał na marynarkę. To chyba jej... Bez dluższego zastanowienia szybko wyszedł, zaraz sprawdzając czy jej auto jeszcze jest na parkingu.