You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Zmarszczył brwi lekko, zerkając na nią leniwie. Zabrał na moment ręke i uniósł ją, oglądając dłoń. Trochę poraniona... Jakby po zabawie z jakimś zwierzakiem.
-Nie - zaprzeczył krótko, zerkając na nią i sięgając ów dłonią do jej policzka, zaraz zaczesał jej włosy do tyłu, przyklejały się do jej czoła... Pewnie chciało jej się pić, z drugiej strony nie miał zamiaru się od niej narazie odklejać. Leniwie powlekł wzrok na zegarek na szafce nocnej. Po dwudziestej drugiej... Nieźle. -Jak się czujesz? - to ważne pytanie, może miała jakieś zastrzeżenia? A może wręcz przeciwnie? Oboje powoli dochodzili do siebie po tylu doznaniach...

Sort:  

Z ulgą odetchnęła, bała się że mogło mu się to nie spodobać. Ale jak teraz o tym myślała to nie wiedziała nawet skąd jej to przyszło w ogóle do głowy, po prostu...
Oblizała powoli spierzchnięte usta. Godzina była w ogóle dla niej niemożliwa, nie mogła uwierzyć że tyle im to zajęło i w ogóle nie poczuli tego jak czas płynie. Jego pytanie było jednak trudne, biorąc pod uwagę fakt, że tak naprawdę to chociaż zrobiła coś kompletnie niewłaściwego i później w domu pewnie będzie na siebie cholernie zła to...
-J-Ja...t-to chyba było...to było n-niesamowite chociaż nawet to słowo nie jest odpowiednie... - Wydukała z siebie i już westchnęła ciężko. Znowu się przy nim tak zachowywała, jak nastolatka - N-Nigdy chyba nie przeżyje już w życiu czegoś takiego...
Tak naprawdę chciałaby jednak przeżyć coś takiego...i to znowu z nim.

To działało w obie strony, sam będzie na siebie klął. Szczególnie gdy Alice na przeprosiny, że nie czekała na niego kolacja będzie się do niego miziać. Potrafiła go omamiać choć w żadnym stopniu to nie było to co przed chwilą. Zachowali się jak zwierzęta. Dopiero co się w koło siebie zakręcili, wyczuli wzajemnie swoje potrzeby i nie oparli się sobie. Wbił wzrok w nią, tak na nią patrząc... Nigdy już tego nie przeżyje... Tak, powinni to praktować jak jednorazowy wyskok. Nic więcej.
-Pocieszę cię, bo i ja już pewnie też nie... - przyznał, że również jeszcze nie czuł czegoś takiego. Poprawił jej kosmyki i podniósł się do siadu, rozglądając za ubraniami. -Odpoczęłaś? Może się czegoś napijesz? Nim Alice wróci ze swojej zakupowej manii. - westchnął na samo wspomnienie o niej. Mieli pogadać po jej powrocie, ale stracił ochotę.

Podniosła się już powoli do siadu i dotknęła jeszcze opuszkami palców policzek na którym jeszcze przed chwilą on trzymał swoją dłoń. Nie mogła uwierzyć, że był taki czuły i delikatny gdy potrafił być też...jak jakiś demon. I chociaż on też przeżył coś takiego pierwszy raz w życiu to nie wierzyła, że traci tą swoją siłę na codzień...dlaczego więc ma problemy z Alice?
Ona z Bryan'em zawsze robiła to tak delikatnie, nie chciał jej skrzywdzić i nawet jeśli to było kochane to nie było to chyba to czego chciała...teraz już to wiedziała.
Kiwnęła szybko głową, chętnie się czegoś napije...najchętniej to wzięłaby jeszcze prysznic ale to już zrobi u siebie w domu. Coś wewnątrz jej sprawiało że bała się zostać tutaj dłużej, nie chciała też żeby nagle on ją po prostu wyrzucił za drzwi. Chyba nigdy by już nie mogła mu spojrzeć w oczy. Drżącą dłonią sięgnęła po swój stanik i spróbowała go na siebie założyć co jej nie szło za dobrze, ale jakoś szło.

Cóż, w jego wypadku to Alice podczas seksu stawiała pewne zasady. Nie bez prezerwatywy, nie za mocno, lub po prostu nie miała ochoty i wszystko było na przymus. No i przy niej nie czuł tego czegoś. Ubrał się w miare szybko. Nie chciał jej wyrzucać za drzwi, nie miał zamiaru. Jednsk musiał zasugerować, że jego żona mogła w każdej chwili wrócić. Gdyby mieli czas zaproponowałby jej prysznic... Oczywiście już samotny. Jeszcze znowu by się wkręcili... Sięgnął po jej koszulkę. Z dwa guziki były rozerwane. Skrzywił się lekko, podając jej ją. Poczekał spokojnie aż się ubierze i zszedł z nią do kuchni. Schody były kremowe z brązowymi dywanikami. I choć weszli na górę z buciorami Alice by miała o to focha, nawet jeśli to nie ona tu sprząta.
-Coś ciepłego? Herbata? - zapytał już w kuchni. Miał też sok. Sięgnął do szklanki. Kuchnia była przestronna, odrazu z jadalnią. Skąpana cała w bieli z ciemnijszymi detalami.

Rozglądała się z ciekawością, miał ładny dom...chociaż taki zimny i pusty. Brakowało w nim miłości, przynajmniej według niej. Na propozycje herbaty kiwnęła głową i usiadła przy stole, bawiąc się w zamyśleniu guzikiem który znalazła na podłodze. Będzie musiała to zszyć...
Martwiła się teraz, mógł nawet zauważyć jak bardzo. Po prostu bała się, nie wiedziała co dalej będzie. To co się między nimi wydarzyło chyba będzie tkwić jej w głowie przez następne kilka dni jeśli nie tygodni. I chociaż wiedziała że to co zrobili było niewłaściwie to nie mogła przestać myśleć o tym jak bardzo chciałaby się w niego wtulić i zostać tak...

Nalał wody i włączył czajnik elektryczny, zdecydował się zrobić herbaty i sobie. Wyciągnął torebkę z herbatą i wrzucił listki do szklanek. Czekając, usiadł na przeciw, choć zaczął czuć się nieswojo. Też czuł, że łatwo nie wyrzuci jej z myśli. Kiedy woda się zagotowała podniósł się, zalał wodę i postawił herbaty, wraz z cukierniczką.
-Proszę - mruknął jedynie, jakoś tak... Jakby nagle nie miał z nią o czym rozmawiać.

Uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć i podziękowała już cicho. Bo co ona niby może zrobić, powiedzieć. On miał żonę, ona chłopaka których teoretycznie kochali. Teoretycznie bo przecież...nie robi się czegoś takiego jak się kogoś kocha prawda? Oblizała suche usta i w końcu nie wytrzymała i zacisnęła dłonie w pięści.
-Cholera jasna by to wzięła. Nie wytrzymam tego! - Warknęła, była po prostu zła na siebie. Popatrzyła mu już szybko w oczy - Levi, posłuchaj to było coś wspaniałego i chciałabym żebyśmy... - Urwała na chwilę, bo właściwie co mogli zrobić? Nie wiedzą nawet czy znowu się wydarzyłoby się coś takiego gdyby nawet sobie na to pozwolili.

Popojał już herbatę, kiedy tak się uniosła. Podniósł na nią wzrok, szczerze to zdziwiony. No i w pierwszej chwili myślał, że opieprzy go za to, że nic nie zrobił by temu zapobiec. Ale z jej kolejnych słów wynikło coś odwrotnego. Wpatrywał się w nią chwilę, może źle zrozumiał?
-Dokończ - poprosił, bo to najbezpieczniejsze. Wpatrywał się w nią teraz, zdając sobie sprawę, że może było to jednorazowe takie uniesienie. Dodatkowo, czy faktycznie chcą w to brnąć? -Może, jeśli znowu będziemy oboje tego potrzebować, spróbujemy? - w końcu zaproponował nie czekając aż ona rozwinie swoje ucięte słowa. -Tylko Alice nie może się dowiedzieć, bez zobowiązań.