You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Nalał wody i włączył czajnik elektryczny, zdecydował się zrobić herbaty i sobie. Wyciągnął torebkę z herbatą i wrzucił listki do szklanek. Czekając, usiadł na przeciw, choć zaczął czuć się nieswojo. Też czuł, że łatwo nie wyrzuci jej z myśli. Kiedy woda się zagotowała podniósł się, zalał wodę i postawił herbaty, wraz z cukierniczką.
-Proszę - mruknął jedynie, jakoś tak... Jakby nagle nie miał z nią o czym rozmawiać.

Sort:  

Uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć i podziękowała już cicho. Bo co ona niby może zrobić, powiedzieć. On miał żonę, ona chłopaka których teoretycznie kochali. Teoretycznie bo przecież...nie robi się czegoś takiego jak się kogoś kocha prawda? Oblizała suche usta i w końcu nie wytrzymała i zacisnęła dłonie w pięści.
-Cholera jasna by to wzięła. Nie wytrzymam tego! - Warknęła, była po prostu zła na siebie. Popatrzyła mu już szybko w oczy - Levi, posłuchaj to było coś wspaniałego i chciałabym żebyśmy... - Urwała na chwilę, bo właściwie co mogli zrobić? Nie wiedzą nawet czy znowu się wydarzyłoby się coś takiego gdyby nawet sobie na to pozwolili.

Popojał już herbatę, kiedy tak się uniosła. Podniósł na nią wzrok, szczerze to zdziwiony. No i w pierwszej chwili myślał, że opieprzy go za to, że nic nie zrobił by temu zapobiec. Ale z jej kolejnych słów wynikło coś odwrotnego. Wpatrywał się w nią chwilę, może źle zrozumiał?
-Dokończ - poprosił, bo to najbezpieczniejsze. Wpatrywał się w nią teraz, zdając sobie sprawę, że może było to jednorazowe takie uniesienie. Dodatkowo, czy faktycznie chcą w to brnąć? -Może, jeśli znowu będziemy oboje tego potrzebować, spróbujemy? - w końcu zaproponował nie czekając aż ona rozwinie swoje ucięte słowa. -Tylko Alice nie może się dowiedzieć, bez zobowiązań.

Zanim zdołała dokończyć to on się odezwał i popatrzyła na niego chwilę w ciszy. Bez zobowiązań...
Chociaż oboje nie byli szczęśliwi to nadal bali się, że stracą to co teoretycznie już z kimś stworzyli. Chociaż to było kruche i słabe...Mikasa wiedziała, że jeśli Bryan się dowie to złamie mu serce, a jeśli Alice to prawdopodobnie Leviemu zniszczą małżeństwo. Oboje chcieli tego uniknąć chociaż z jego propozycji wynikało że chyba chciał z nią znowu to przeżyć. Przygryzła mocno dolną wargę, tak mocno że zrobiła aż sobie ranę.
Kiwnęła w końcu głową.
-T-Tak...w porządku - Szepnęła już tylko i wbiła swój wzrok w herbatę, którą zaczęła pić chociaż parzyła jej język. Odłożyła kubek i już podniosła się szybko - Pójdę już.
I po tym już bez słowa ruszyła w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej wyjść.

Więc... Zgodziła się, czyli to o to chodziło. Nie tylko on był jej nadal ciekawy. Jeśli już to przeżyją i będzie to równie silne nie zakończy tej bliskiej znajomości z nią tak łatwo. Pozwolił jej iść, żegnając się cicho. Nawet nie zastanowił się czy usłyszała. Wbił wzrok w herbatę, zaczynając układać sobie wszystko w głowie, choć wspomnienie jej przeszkadzało mu w tym. Kilka minut później wróciła Alice, on już umył szklanki i wziął prysznic. Żona zaś szykowała kolacje, gdy go zobaczyła zaczęła się tłumaczyć. Przeceny... Chwaliła się, że wydała tylko parę stówek. Choć Levi wcale jej nie słuchał. Miał o czym myśleć, lub o kim.

Mikasa jak wróciła do domu to poczuła się okropnie widząc smutnego Sumo. Zaniedbała go. Mimo deszczu który nadal trwał to wzięła go na spacer gdzie pies miał najwyraźniej straszną radochę w trakcie gdy ona w zamyśleniu tak stała i mokła. Myślała cały czas o Levim. Po prostu nie mogła przestać, zwłaszcza jak wspominała to jak na nią patrzył. Znowu dostawała gęsiej skórki, chociaż to może przez deszcz?
Do tego Bryan zadzwonił...wspominał że niedługo wróci, ale nie doprecyzował kiedy. I wyjątkowo wcale się nie cieszyła na to. Nie teraz.
Następnego dnia nie pojawiła się w pracy, pożałowała stania na tym deszczu i chociaż Sumo cały czas radośnie biegał po domu to ona w tym czasie chora leżała w łóżku. Wspaniale.

Ludzie chyba nie byli zdziwieni jej brakiem, dziś i Pevi... Możliwe że się upiła. A nawet jak nie, po co miałaby przychodzić? Wyraźnie nie lubiła siedzenia na dupie i wypełniania świstków, więc nie był zdziwiony... Czy bardzo by się narzucał odwiedzając ją? Zamiast zająć się pracą rozmyślał nad tą opcją.

W czasie gdy Mikasa leżała w łóżku to Levi'ego mógł zaskoczyć nagle Connor. Klepnął Levi'ego mocno w ramię i oparł się o jego biurko, zakładając ręce na piersi i podejrzanie szczerząc zęby.
-I jak tam? Nasza królowa śniegu Cię nie zniszczyła jeszcze? Jestem pod wrażeniem, nie ukrywam - Skinął mu teatralnie głową na znak szacunku - A teraz przejdźmy do rzeczy Levi! - Mężczyzna klasnął w dłonie i nachylił się nad nim. Najwyraźniej miał do niego jakiś interes. Connor nadal się szczerząc spojrzał na niego poważnie - Dasz mi jej numer?

Jeszcze jego brakowało... Ciężko westchnął na przywitanie. Kiedy tylko go dotknął, już wiedział że to z nim ma do czynienia. Z niechęcią oderwał się od pracy i myśli o niej, by porozmawiać z tym dziwnym facetem.
-"Zniszczyła"? - naprawdę nie pojmował o co mu chodziło, miał specyficzny charakter... Uniósł brew, przejść do rzeczy... Wyraźnie czegoś chciał. Oh... -Nie mam - oznajmił, nagle sam chyba zdając sobie z tego sprawę. To duży błąd... Że nie pomyślał o tym wcześniej. Ale na co jemu numer Mikasy?