You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Więc... Zgodziła się, czyli to o to chodziło. Nie tylko on był jej nadal ciekawy. Jeśli już to przeżyją i będzie to równie silne nie zakończy tej bliskiej znajomości z nią tak łatwo. Pozwolił jej iść, żegnając się cicho. Nawet nie zastanowił się czy usłyszała. Wbił wzrok w herbatę, zaczynając układać sobie wszystko w głowie, choć wspomnienie jej przeszkadzało mu w tym. Kilka minut później wróciła Alice, on już umył szklanki i wziął prysznic. Żona zaś szykowała kolacje, gdy go zobaczyła zaczęła się tłumaczyć. Przeceny... Chwaliła się, że wydała tylko parę stówek. Choć Levi wcale jej nie słuchał. Miał o czym myśleć, lub o kim.
Mikasa jak wróciła do domu to poczuła się okropnie widząc smutnego Sumo. Zaniedbała go. Mimo deszczu który nadal trwał to wzięła go na spacer gdzie pies miał najwyraźniej straszną radochę w trakcie gdy ona w zamyśleniu tak stała i mokła. Myślała cały czas o Levim. Po prostu nie mogła przestać, zwłaszcza jak wspominała to jak na nią patrzył. Znowu dostawała gęsiej skórki, chociaż to może przez deszcz?
Do tego Bryan zadzwonił...wspominał że niedługo wróci, ale nie doprecyzował kiedy. I wyjątkowo wcale się nie cieszyła na to. Nie teraz.
Następnego dnia nie pojawiła się w pracy, pożałowała stania na tym deszczu i chociaż Sumo cały czas radośnie biegał po domu to ona w tym czasie chora leżała w łóżku. Wspaniale.
Ludzie chyba nie byli zdziwieni jej brakiem, dziś i Pevi... Możliwe że się upiła. A nawet jak nie, po co miałaby przychodzić? Wyraźnie nie lubiła siedzenia na dupie i wypełniania świstków, więc nie był zdziwiony... Czy bardzo by się narzucał odwiedzając ją? Zamiast zająć się pracą rozmyślał nad tą opcją.
W czasie gdy Mikasa leżała w łóżku to Levi'ego mógł zaskoczyć nagle Connor. Klepnął Levi'ego mocno w ramię i oparł się o jego biurko, zakładając ręce na piersi i podejrzanie szczerząc zęby.
-I jak tam? Nasza królowa śniegu Cię nie zniszczyła jeszcze? Jestem pod wrażeniem, nie ukrywam - Skinął mu teatralnie głową na znak szacunku - A teraz przejdźmy do rzeczy Levi! - Mężczyzna klasnął w dłonie i nachylił się nad nim. Najwyraźniej miał do niego jakiś interes. Connor nadal się szczerząc spojrzał na niego poważnie - Dasz mi jej numer?
Jeszcze jego brakowało... Ciężko westchnął na przywitanie. Kiedy tylko go dotknął, już wiedział że to z nim ma do czynienia. Z niechęcią oderwał się od pracy i myśli o niej, by porozmawiać z tym dziwnym facetem.
-"Zniszczyła"? - naprawdę nie pojmował o co mu chodziło, miał specyficzny charakter... Uniósł brew, przejść do rzeczy... Wyraźnie czegoś chciał. Oh... -Nie mam - oznajmił, nagle sam chyba zdając sobie z tego sprawę. To duży błąd... Że nie pomyślał o tym wcześniej. Ale na co jemu numer Mikasy?
-Tsk, tsk - Connor pokręcił głową wyraźnie rozczarowany jednak nadal się uśmiechał - To zdobądź dla kochanego kolegi i może...weź jakoś mnie zarekomenduj czy coś. No, bo daj spokój...na pewno jest dla Ciebie wredna i Cię gnębi! I nie tylko Ciebie, przecież było wielu przed Tobą! A że drugiej takiej kobiety ze świecą szukać...podejrzewam, że po prostu te samotne wieczory tak na nią działają. Wszyscy wiedzą, że ten jej chłopaczek ma na nią olew więc postanowiłem, że spróbuję jakoś do niej podbić. Maksymalnie tydzień i zobaczysz, będziesz miał ją z głowy.
Z takim mniemankem o niej... Dziwne ma upodobania. Trochę na niego patrzył, decydując w końcu olać i wrócić do dokumentów.
-Ani nie jest wredna ani mnie nie gnębi - wzruszył ramionami -Chyba trochę wszyscy przesadzacie. Idzie się z nią dogadać. Mam zamiar z nią pracować, nawet nie myśle o zmianie partnera... Możesz mi nie przeszkadzać? - uniósł na niego wzrok raz jeszcze.
-Nie pomożesz koledze poderwać fajnej laski? No Levi... - Connor wyraźnie był rozczarowany. Patrzył tak jeszcze na niego, chcąc go chyba swoim spojrzeniem namówić co mu nie wyszło. Jednak nagle zmarszczył czoło - Chyba na nią nie lecisz? Przecież to nie twoja liga, a poza tym masz chyba żonę o ile dobrze pamiętam. Ja skorzystam chętnie z mojej wolności, w przeciwieństwie do Ciebie. Więc jak...no powiedz jej chociaż coś miłego na mój temat!
Ale upierdliwy... Odłożył długopis, nie mogąc się ani trochę skupić.
-Nie, nie lecę. I tak, mam żonę - przekręcił oczami. Czy on wie wszystko o wszystkich? Nie miał zamiaru mu się spowiadać odnośnie swojego życia. -Ale co ma znaczyć "nie moja liga"? - skrzywił się, męczył go. No i to nie było miłe. -Dobra, coś tam jej powiem...