You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Zrozumiał jego intencje. Oczywiście też nic miłego nie wspomni jej o nim. Chciał go spławić. Nie było mu na rękę by ci się spiknęli... Kiedy już prawie kończył, dowiedział się że jest chora. Więc pewnie siedzi sama sobie. Westchnął, kończąc papierkową robotę. Odwiedzi ją. Przyda jej się teraz pomoc... Nie jest łatwo chorować w samotności.
Już po godzince był pod jej domem, jeszcze się zastanawiał.. Ale w końcu zapukał.

Sort:  

Mógł usłyszeć jak Sumo szczeka, a Mikasa coś mruczy do niego, chcąc go uspokoić. Kto to mógł być...przecież Bryan miał wrócić niedługo, ale to chyba nie oznaczało następnego dnia?! Jak ją zobacz w takim stanie...
Jak otworzyła drzwi to mógł się jej przyjrzeć, wyglądała naprawdę chorowicie. Blada, ale z niezdrowym rumieńcem na policzkach, przyklejone do czoła włosy no i była schowana w czerwonym kocyku. I oddychała przez usta. Na jego widok zareagowała jedynie mrugajac ze zdziwieniem, a Sumo zaczął lizać go po ręce.
-Levi...? Coś się stało? - Szepnęła zmartwiona. Serce jej odrazu zaczęło bić szybciej na jego widok - Śmiało, wejdź do środka.

Zilustrował ją, kiepsko... Gdzie się tak załatwiła w tak krótkim czasie? Wszedł do środka, nie chciał by się jej pogorszyło, na zewnątrz było wietrznie. Zamknął za sobą drzwi, ściągając buty i płaszcz.
-Powiedziano mi że jesteś chora, pomyślałem że może sprawdzę co u ciebie, tak jakoś - chyba nie chciał określić, że po prostu się tym zmartwił. Spojrzał jeszcze na psa, który go powitał. Zrezygnowany postanowił go trochę pogłaskać. Chyba dobrze, gdyby się chociaż tolerowali? Wrócił wzrokiem do niej, dotykając jej czoła. -Ile masz gorączki? Brałaś leki?

Cóż...zdziwił ją tym. Ale na myśl o tym, że mógł się o nią martwić zawstydziła się trochę. To takie...kochane. Jak dobrze że już i tak miała rumieńce na buzi, przynajmniej nie zauważy niczego.
Poprawiła koc na swoich ramionach i westchnęła ciężko. Czoło miała naprawdę ciepłe, a na stoliczku który stał przed kanapą mógł zobaczyć cały koszyk lekarstw a do tego jeszcze jakąś herbatkę. Musiała przecież chodzić do pracy.
Kiedy Levi się do niej przybliżył to popatrzyła na niego niepewnie, oczy jej błyszczały.
-Wszystko co mogłam wziąć to wzięłam... - Wychrypiała z trudem.

Zerknął na kosz z lekami i skinął głową.
-To może jakieś okłady? Zimna kąpiel też podobno działa - zastanowił się, jakoś bardzo się nie odsuwając. Chciał jej pomóc. Odgarnął jej kosmyki z czoła. Może lepiej jak je zwiąże? Będzie jej wygodniej. -Może zrób sobie kitkę?

Patrzyła tak na niego cały czas, miała ochotę się w niego wtulić...chociaż była spocona i obrzydliwa więc pewnie on tego nie chciał. Na uwagę o włosach wzruszyła ramionami, ciągle jej wypadały z gumki a ciaśniej już ją bolało.
-Chcesz...chcesz herbaty? - Spytała niepewnie i odwróciła wzrok. Widział ją w takim stanie...to krępujące dla niej - Może...może spróbuję z tą kąpielą. Z-Zaraz...

Nie pomyślał, że mogłaby mieć tak delikatne włosy. Pochylił głowę. Naprawdę miała zamiar robić cokolwiek w jej stanie?
-Mogę prosić, jeśli pozwolisz mi się rozgościć i zrobić ją samemu. A ty się wykąp. Dasz sobie radę? - zapytał, bezczelnie już ruszając do kuchni, ale to cały on. Zerknął też jednak na psa -Byłaś z nim na dworze? Chyba... mógłbym wyjść, jeśli jest grzeczny.

Westchnęła trochę rozbawiona jego zachowaniem, ale już nie chciała się kłócić. To nie pora na to. Zrzuciła z siebie koc i mógł zobaczyć że miała na sobie urocze krótkie, niebieskie spodenki w dinozaury i zwykły biały t-shirt który chyba już był przepocony. Odgarnęła znowu włosy z buzi i popatrzyła jeszcze na Sumo.
-Będziesz grzeczny prawda...? - Szepnęła kucając. Pies podszedł do niej spokojnie i polizał ją po policzku na co dziewczyna się uśmiechnęła delikatnie. To chyba oznaczało, że będzie... - Więc bądź grzeczny.
Już tylko się podniosła i ciężko poczłapała do łazienki.

Nastawił wodę i zerknął na nią, akurat jak dyskutowała z psem. Musiała lubić zwierzęta. No ale przecież to oczywiste, skoro ma psa. Co do jej ubioru skupił sie bardziej na jej odsłoniętych nogach. Nie żeby miał nadzieję na cokolwiek gdy była chora. Po prostu... Nie jego wina. W sumie te spodenki sprawiały że wyglądała uroczo. Pewnie nikt w pracy nie pomyślałby, że nosi takie rzeczy. Spojrzał na psa, kiedy zalał herbatę.
-To jak, skoczymy na szybki spacer? - chyba udzieliło mu się... rozmowa z psem.