You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Popatrzył na nią jeszcze chwilę i westchnął. Chyba musiał zrozumieć... Nim znaleźli miejsca pociągnął ją do wyjścia stamtąd. W ogóle wyszli z budynku. Rozejrzał się tylko w koło, zaraz obierając jakiś kierunek. Fast food. Nie do wiary, że zrezygnował z restauracji. No i zrobił to dla niej... Sam nie wiedział dlaczego. Ale chyba po prostu... By nie czuła się źle. Podszedł z nią do niewielkiej kolejki, puszczając jej dłoń i wlepiając wzrok w menu. Nigdy nie umial nic wybrać w takich miejscach...
Zdziwił ją i to bardzo. Jak wyszli to odwróciła się w stronę restauracji, coś było nie tak z tym miejscem? Nie rozumiała...
-Levi czekaj...co? Nie, przecież nie lubisz... - Szepnęła na widok lokalu. Wiadome, będzie się czuła lepiej ale on raczej się nie naje. Przygryzła dolną wargę kiedy już puścił jej rękę - Ja...moge ci doradzić? Weź...weź sobie tego burgera z dużą ilością warzyw.
Palcem wskazała obrazek kanapki.
-Mają też dobre lody... - Zaproponowała nieśmiało. Sama często brała taki zestaw.
Wpatrywał się w menu faktycznie z zakłopotaniem... Nie znał się na takim jedzeniu, nie przepadał. Zerknął na nią i spojrzał w skazywanego burgera. Może faktycznie... Nie miał i tak koncepcji.
Więc gdy nadeszła ich kolej poczekal aż Mikasa zamówi coś dla siebie i zamówił sobie to co jej doradziła. Wraz z lodami. Musiała mu trochę pomóc... Ale w końcu zamówili. No i nim zdążyla cokolwiek zrobić czy powiedzieć zapłacił.
Czuła się trochę jak głupia nastolatka, nie wiedziała jak reagować na jego działania. Ale starała się niczego nie mówić, przecież był tak naprawdę cholernie miły. Odgarnęła sobie włosy z buzi i poczekali już na ich jedzenie.
-P-Przepraszam Levi... - Szepnęła i już znaleźli jakiś przyjemny kącik. Też wzięła sobie lody więc zabrała się za nie odrazu, zanim się roztopiły.
Spokojne miejsce, nie na widoku. Zaczął rozumiec, że właśnie takie miejsca preferowała... Zacznie to akceptować. Jednak jej przeprosiny...
-Za co? - mruknął gdy już usiedli. Zdecydowal się najpierw zabrać za kanapkę. Obejrzał, biorąc w dłonie. Dosyć starannie zrobiona. Jak spróbował, stwierdził że w smaku też nie byla zła. Choc pobrudziła go na buzi od sosów... -Jeśli chodzi ci o tę restaurację... - mruknął, przełykając kęs. -...daj już spokój. To ja nie powinienem ciągac cię do takich miejsc, nie pytając cię o zdanie. Jeszcze możliwe że pójdziemy razem do restauracji. Jakiejś na przedmieściach, bez tłumów.... Podczas jakiejś luźniejszej sprawy - wzruszył ramionami, jedząc dalej. Był głodny.
Oblizywała właśnie buzie po lodach gdy jej to powiedział. To było...to było takie...kochane? Nie wiedziała czy to właściwe słowo. Ale mógł zauważyć, że się lekko zarumieniła. Kiwnęła już tylko głową.
-Dziękuję... - Szepnęła i sięgnęła dłonią do jego ust, żeby zetrzeć mu sos. Sama czesto się tak brudziła.
Ale serce zaczęło jej szybciej bić, to co powiedział było dla niej naprawdę ważne. Ale sama też się następnym razem postara, w końcu w takich miejscach nic jej się nie stanie...
Zmarszczył brwi kiedy sięgała do jego buzi. ...Ubrudził się? wziął serwetkę, by mieć przy sobie. Pewnie wyglądał durnie z tym sosem. Widział jej rumieńce. Moze gorączka jej wracała? Wlepiał w nią wzrok chwilę, zaraz wracajac do jedzenia.
-Ten burger nie jest jakiś zły... - przyznał, gdy już go zjadł. Wytarł buzie i wziął lody. Trochę się już ściemniało...
-Ja się przekonam do restauracji a ty do burgerów - Szepnęła rozbawiona i już odłożyła pusty kubeczek po lodach. Za to teraz ona się zabrała za swoją kanapkę, nigdy nie umiała ich jakoś dobrze chwycić więc zazwyczaj buzie miała brudną, ale szczęśliwą bo w końcu jadła. Mógł teraz podziwiać to w pełnej krasie. Chociaż zaczęła się rozglądać za serwetką.
Jakoś tak... Miło się z nią nawet jadło. Zauważyl to już przy ich wspólnych śniadaniach. Sięgnął do niej ze swoją serwetką, wycierając ją z rozbawieniem. -Brudzisz się bardziej ode mnie. To nawet uroczo wygląda...- chciał trochę dogryźć, w końcu jej zewnętrzna warstwa niedostępności, a to jaka była naprawdę... To robiło różnice.