You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Był porządnie zirytiwany. "Troche" mu to zajęło, nie ma co ukrywać. Jednak gdy w końcu ją znalazł mógł nieco odetchnąć. Mimo że już dawno powinni być na miejscu zbrodni, technicy musieli się na nich naczekać. Mimo to nieśpiesznie podszedł do baru. Jego chód był pewny, bez cienia niepewności podszedł do kobiety, siadając przy barze, krzesło obok. Zerknął na nią i zamówił szklaneczkę Whisky. Zabawne, nie wiedział jak zacząć. Nie tak, że się bał. Zwyczajnie był raczej samotnikiem... Gdyny mógł, pracowałby sam.
-Mamy robotę - rzucił tylko, nie przejęty czy zwraca się do niej z odpowiednim szacunkiem.
Kiedy kątem oka zauważyła, że ktoś się do niej dosiada to już miała w planach pójście do innego, bardziej pustego baru. Jednak wtedy się odezwał. Odkładając szklankę w końcu odgarnęła sobie ruchem ręki włosy z twarzy i spojrzała na niego uważnie.
Miała ładną, bladą cerę która podkreślała wyraziście jej czarne oczy. Kiedy mrugała to mógł zauważyć, że rzęs miała dość dużo, sięgały jej prawie do brwi. Naturalna piękność można powiedzieć, nie lubiła makijażu. Raz na jakiś czas nałożyła jakieś mazidło na usta gdy zimą były popękane ale to właściwie tyle. Przyglądała się mu tak chwilę i odwróciła w końcu wzrok, kompletnie ignorując jego słowa. Za to wypiła do końca swój alkohol.
-To idź rób - Mruknęła beznamiętnie i podwinęła sobie rękawy, które jej przeszkadzały.
Dostał swój alkohol, jednak go nie ruszył, przynajmniej narazie. Trafiła na pedanta, więc nie będzie jej łatwo jej go od tak spławić. W sumie to nie wiedział z kim ma do czynienia, ale jej słowa nie zrobiły na nim dobrego wrażenia. Oparł podbródek o rękę, unosząc brew.
-Słucham? - obserwował ją, niby bez emocji, ale przecież czas leci. -Mam zrobić za ciebie robotę? - w końcu zdecydował się wlac w siebie trochę alkoholu, dla uspokojenia. -Zawsze tak pracujesz?
-Zawsze zwracasz się do osób wyżej na "ty" bez ich pozwolenia? - Znowu na niego spojrzała ale tym razem groźnie mrużąc oczy. Zaskakujące, ale dobrze wiedziała że jest od niej niżej, nie tylko wzrostem. Przyjrzała mu się uważniej i wywróciła oczami kiedy doszła do pewnych wniosków. Pewnie trafił jej się typ, co kocha sprawiedliwość ponad wszystko.
-Jak dla mnie możesz iść sobie do swojego domu z kochającą żoną, która piecze placki. Zajmę się tym. Sama. - Burknęła i skrzywiła się gdy już wypiła swoją partię do końca. Westchnęła ciężko i prychnęła coś pod nosem, co chyba było śmiechem. Najwyraźniej samą siebie rozbawiła. Uniosła dłoń w jego kierunku i wykonała ruch w stronę drzwi - No już, sio.
A więc coś o nim wiedziała? W sumie też wiedział, że jest wyżej... Czy zawsze się tak zwraca? Do niektórych ma respekt. Ale do kobiety? Może i praca wymaga od niej wiele, ale to nadal kobieta. W sumie do facetów też nie zawsze ma ten respekt, nawet tych wyżej. Choć może piła też do jego wzrostu? Pieprzyć to.
-Przeważnie - z łaski odpowiedział na jej pytanie, nawet jeśli na to nie czekała. Obserwował ją ciągle, bez wzruszenia. Jej atrakcyjność była nieważna, gdy chodziło o obowiązki. I tak co najwyżej mógłby popatrzeć... Co przeciez robi. Na jej słowa jedynie westchnął, decydując się zapłacić za alkohol, bez wypicia łyka więcej. Jednak pozbyć też się go nie pozbyła. -Mam pewne obawy, zwłaszcza widząc twoje podejście. Nie mam zamiaru tłumaczyć się szefowi, gdybyś jednak zdecydowała się dalej szwendać po barach.
Ale uparty gnojek. Sama pogrzebała w kieszeniach i w końcu wyciągnęła z marynarki banknot. Położyła go dosyć ciężko na blacie i spojrzała na barmana.
-Bez reszty - Mruknęła odmachując mu jeszcze ręką i już podniosła się. Skoro nie będzie miała spokoju...spodziewała się że z ogromną chęcią doniósłby na nią szefowi. Pff, widziałby poprzednich w tej sytuacji.
-Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje obawy - włożyła ręce do kieszeni spodni i już wyszła z baru, kompletnie go ignorując tak samo ignorując też deszcz. Zaczęła za to szukać kluczyków od samochodu.
Już działała mu na nerwy. Nie, robiła już to każąc się szukać. Podniósł się i poszedł za nią jak cień. Spojrzał w niebo, krzywiąc się. Nieźle się rozpadało. Spojrzał jednak na nią. Wyjęła kluczyki... Zmarszczył brwi.
-Masz zamiar prowadzić? - co prawda sam nie był święty, ale nie był pewny co do tego ile ona w ogóle wypiła. -Twoje stanowisko pozwala ci na wykroczenia?
-Interesuje Cię to? - wyciągnęła w końcu kluczyki z kieszeni i podeszła do auta. Gdyby wiedział jak często prowadziła po piciu...ale w tym przypadku była też ostrożna. W barach nigdy się nie upijała, po co ludzie mają patrzeć na nią w takim stanie? Kulturalnie się upijała w domu, a kierowcą była dobrym. Otworzyła już tylko drzwi i zaprosiła malca do środka.
-Naskarżysz na mnie? Chyba że chcesz jechać tam na piechotę, mi to wisi. Pewnie wtedy już sprawa będzie zamknięta tak czy siak.
Już się nachodził po mieście. Za nią. Zilustrowal ją jeszcze raz, tym razem oceniając sytuacjie i jej trzeźwość. Nie musiała czekać na niego długo, wsiadł.
-Chętnie, wtedy móglbym dostać nowego partnera. Ale skoro wyciągnąłem cię już z baru, to może spróbuję poprowadzić tę sprawę do końca wraz z panią porucznik? Tak chcialabyś abym się do ciebie zwracał? - może za bardzo się rozgadał, ale nie chcial dać sobą pomiatać. Nawet jesli gówno go ona obchodzi. No nic, nie wywali go już z auta, rozsiadł się, zapinając pas. W końcu też raczył ją adresem. Chcial mieć to z głowy. Ostatnio ciągle zmieniają mu parterów, pewnie nikt nie umie się z nim dogadać. Ale żeby dawac mu takie babsko?