You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Usiadła już przy nim i słuchała tego wszystkiego, ta laska brzmiała jak straszna jędza...chociaż pewnie kiedyś była inna. Chociaż sam fakt, że zakochał się w takiej kobiecie...wzięła głęboki wdech i już pogłaskała go po policzku czule. Zrobiło jej się go żal. Ale nie chciała na razie niczego mówić, po co ma mieć więcej problemów...

Sort:  

Nawtykała mu i się sama rozłączyła. Choć chwilę temu pytała o bar, by po niego podejść. Choć mało się odzywał, praktycznie nic. Levi rzucił telefon i westchnął, zerkając na nią. Ma przekichane... Wtulił się w jej szyję buzią. Miała kojący zapach.
-Kazała mi wracać... - wymamrotał, smutno. Chyba go zabije. Powinien się posłuchac?

-W tym stanie...nie pozwolę Ci do niej wrócić - Szepnęła mu do ucha i zaczęła go delikatnie głaskać po włosach. I co oni teraz zrobią...jak widać ta Alice traciła cierpliwość. Chociaż podobnie jak Bryan. To się zaczyna odbijać na ich relacjach, ale przecież i tak...już było źle.
-Ale jeśli chcesz do niej iść...to Cię nie zmusze.

Levi właśnie się zastanawiał, co zrobić... Zmrużył oczy, tuląc się jeszcze trochę. Spokojnie oddychał, będąc tak parę minut. Wyprostował się i przeciągnął trochę. Spojrzał na nią przygaszony.
-Chyba wrócę - mruknął cicho. Powinien... Tak myślał. Spróbował się podnieść i pozbierać. Jakoś mu się udało. Zerknął na nią jeszcze, nie bardzo chciał...

Sama patrzyła teraz na niego trochę smutno. Naprawdę chciała z nim po prostu...spać. Położyć się razem i zasnąć razem. Ale najwyraźniej do tego nie dojdzie. Opuściła już głowę i podciągnęła nogi pod brodę. Najwyżej pójdzie się bardziej narąbać, co jej szkodzi. Z myślą o tym już sięgnęła po swoje spodnie.
-Chociaż...może Cię chociaż odwiozę? Będę się lepiej czuła...

Skrzywił się, kręcąc głową. Zaczynał się nieco źle czuć. To nie byłby dobry pomysł.
-Przepraszam... Po prostu już pójdę - wymamrotał, wychodząc nim się rozmyśli. Za klamkę chwycił za drugim razem. No i wyszedł. Tyle z ich nocy...

Westchnęła ciężko. I świetnie...sama już tylko się ubrała i poszła się z powrotem napić. Beznadziejnie się poczuła jak tylko już wyszedł. Po prostu...brakowało jej nawet słów. I właściwie to ładnie się urządziła. Dawno nie doprowadziła się do takiego stanu, ledwie wróciła. A rano też czuła się jak zwłoki...
W pracy się nie pojawiła, Levi'ego mogło to nie zdziwić.

Raczej nie zdziwiło to nikogo. Bardziej to, że sumienny Levi również się nie pojawił. Nawet nie zadzwonił by się usprawiedliwić i poprosić o jeden dzień urlopu. Więc w pracy mieli o czym gadać. A oni pierwszy raz nie widzieli się cały dzień.

Mikasa jak w końcu wróciła do domu to padła na kanapę i zasnęła. Bryan'a nie było, pewnie gdzieś wyszedł...
Obudziła się kilka godzin później i wtedy zajęła się domem. Posprzątała, wytuliła Sumo...tak strasznie go zaniedbała. A Bryan wrócił i chociaż nie czuła się jakoś wspaniale to spędziła z nim miło dzień. Zapomniała właściwie jak miłe potrafiło być jego towarzystwo...