You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Zerknęła na kobietę i szybko wytarła sobie łzy. A ta się przejmowała tylko jednym...
-Ja...ja jestem siostrą - Zdołała na szybko tylko tyle wymyślić. Chrząknęła cicho i z powrotem spojrzała na niego. Był taki blady... - Kiedy się obudzi?
Mikasa chyba nigdy sobie tego nie wybaczyła. Doprowadziła do tego, że stała się mu taka krzywda...pociągnęła nosem i delikatnie pogłaskała go po policzku.

Sort:  

Kobieta jej się przyjrzała i skinęła głową. Najwyraźniej to przeszło. Jednak ze smutkiem pokręciła głową.
-Nie wiadomo. Nadal ma niską temperature, był bardzo odwodniony. To już któraś z kolei kroplówka. Z ciśnieniem też coś nie tak, jest osłabiony - wyjaśniła krótko. -Zrobiliśmy to co mogliśmy. Teraz go dogrzewamy i uzupełniamy płyny. Proszę się nie martwić - posłała jej dosyć wymuszony uśmiech i już wyszła.

Mikasa już tylko przy nim została. Zadzwoniła na chwilę do pracy żeby powiadomić ich że Levi jest w szpitalu. I wiernie siedziała przy jego łóżku, trzymając go za rękę. Nie chciała go zostawić, przynajmniej dopóki nie wróci ta Alice...chociaż domyslala się że się nim za dobrze nie zajmie.
Przetarła zmęczone oczy i ziewnęła ukradkiem.

Tylko, że ona nie wracała... Robiło się już późno i raczej dzisiaj już nie przyjdzie. I tak właśnie było. Przyszła godzina w której musieli ją wyprosić. Dziś się nie obudził. Robiono mu jeszcze jakieś badania. Jeden lekarz pochwalił Mikasę, że musi być bardzo związana ze swoim bratem... Tak czy owak musiała opuścić szpital na noc.

Niechętnie to zrobiła ale w końcu wyszła. Następnego dnia pojawiła się tylko na chwilę w pracy, wyjaśniła im że sama bierze wolne. Nie miała teraz siły psychicznie żeby sobie radzić z nową sprawą...z powrotem pojechała za to do szpitala. Miała nadzieję, że już się obudził...chociaż do niby by mu powiedziała wtedy? Na pewno go przeprosi...

W szpitalu siedziała już Alice. Siedziała przy jego łóżku i przeglądała jakieś magazyny modowe. Też czekała aż się obudzi... Miała zamiar go okrzyczeć. Choć siedziała tu już jakieś dwie godzinki i zaczynała się nudzić. Koleżanki już po nią wydzwaniały.

Popatrzyła na nią mrużąc oczy i westchnęła ciężko.
-Mogę przy nim posiedzieć... - Zaproponowała ostrożnie. Nie chciała w końcu wzbudzić w niej podejrzeń - Bez niego i tak nie mogę dalej pracować, a tak to przynajmniej nie będzie sam. Na pewno masz jakieś swoje sprawy...

Uniosła na nią wzrok zdziwiona. Co ona tu? Niby chciała iść... Ale zamyśliła się i odrzuciła połaczenie.
-Ale... czemu chcesz akurat tu siedzieć? Nie masz własnego życia? - popatrzyła na nią, może to był atak... -Słyszałam, że siedziałaś tu wczoraj cały czas. O co ci chodzi? - najwyraźniej juz zrobiła się podejrzliwa.

Schowała ręce do kieszeni i wzruszyła ramionami. Nie była głupia, a już myślała że jednak była totalną kretynką.
-Mieliśmy ciężką sprawę i źle ją zniósł. Zaproponowałam mu że go odwiozę do domu, ale nie chciał i...czuję się winna. Więc chcę mu to jakoś wynagrodzić i po prostu będę go pilnować. Też na pewno masz sprawy na głowie jak wczoraj - Patrzyła cały czas na nią, dość spokojnie.