You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Ciekawe jak długo dadzą radę...jednak już starała się o tym nie myśleć i prędko ruszyła w drogę powrotną do domu. A tam to już zapomniała o reszcie świata...nie powinna się tak często upijać. Ale prawda była taka, że czuła wtedy swego rodzaju ulgę. W pustym domu, gdzie powinien czekać na nią kochający mężczyzna, a zamiast tego ma zimne łóżko. Tego też jej niestety brakowało. Ale to tam jej najmniejszy problem.
On już po prostu zasiadł przy biurku, uprzednio dając laptopa do analizy oraz te prochy. Co ludzie w tym widzą? Zabrał się już za papiery. Musiał opisać to co udało im się jak narazie ustalić. No i jeszcze pare papierów z ostatnich spraw... I potwierdzenia zamknięcia spraw za innych.
Mikasa nie znosiła tego wypełniania papierów. Właśnie zazwyczaj po to miała jakiś partnerów.
Ale w tamtym momencie kompletnie nie myślała o pracy. Upita leżała na podłodze i wtulała się na dywanie w swojego ukochanego psa, ogromnego bernardyna. Właściwie to tylko on jej dotrzymywał towarzystwa w domu. No i czasem Bryan, ale to dość rzadko ostatnimi czasy. No i raz na jakiś czas wpadali ci goście z pracy, ale tylko po to żeby ją wyciągnąć do sprawy.
Skończył wieczorem, a rano ponownie do pracy... Ale już przywykł do tego natłoku obowiązków. W końcu mógł wrócić do domu. Niby czekała na niego kolacja, nie mógł narzekać, naprawdę. Jednak Alice trwoniła sporo jego pieniędzy, już dawno popadła w jakiś zakupoholizm kompletnie się nim nie interesując. Wie jedynie że musi dbać o dom, też raz na jakiś czas wykazała nim jakieś zainteresowanie, gdy wrócił z pracy. Ale aż czuć jak bardzo z musu to wszystko robi. Czasem więc się zastanawiał nad sensem tego wszystkiego. Łącznie z pracą. Ale po prostu lubił swoją pracę. Tak czy siak to akurat był jeden z tych dni gdzie padł na łóżko po kąpieli i poszedł spać. Jutro kolejny ciężki dzień. W końcu nic nie mają.
Tak więc z rana dzień jak codzień stawił się w biurze. Jednak jej nie mógł znaleźć. Czyżby znowu ma szukać ją po barach? Ruszył w tej sprawie do Connora. Zapukał do jego biura.
-Znowu mam biegać za nią po mieście?
Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony i roześmiał się, najwidoczniej szykowała się zabawna sytuacja.
-I tak Ci gratuluję, masz najdłuższy staż - Zaczął mu ironicznie klaskać, ale w końcu już wzruszył ramionami. Teoretycznie mógł jej szukać po barach. Ale ostatnio jak się pojawiała to na kilka minut, żeby coś podpisać przy czym wyglądała jak siedem nieszczęść. Connor się na chwilę zamyślił, ale w końcu spojrzał na Levi'ego.
-Jeśli nie znajdziesz jej w trzecim barze to prawdopodobnie nadal jest w domu. Dam Ci adres - Mruknął i sięgnął po karteczkę samoprzylepną ze swojego biurka. No to się szykuje akcja - Niech moc będzie z Tobą. To twój wielki test! - Mężczyzna już tylko wyszczerzył zęby.
Zmrużył oczy, podejrzliwie. Ten ma tyle energii mimo siedzenia ciągle w papierach. Przecież to moze zanudzić. Westchnął, więc jednak bary... Musi często tam siedzieć. Ale ma ją nachodzić w jej domu? To srednio mu się podobał.
-Test? - uniósł na niego wzrok znad karteczki. Raz przeczytał i w sumie już jej nie potrzebuje, mial dobrą pamięć. -Dobra, bo zaczniesz pierdolić. Zmywam się - mruknąl i już go nie było. Posprawdza te bary... Wolałby aby to w nich była.
Connor jeszcze teatralnie go pożegnał i już wrócił do swoich spraw, najwyraźniej nadal mając dobrą zabawę.
I Levi mógł przeszukać każdy bar w mieście, ale niestety skończyło się na tym, że musiała być u siebie.
Miała ładny, biały ale trochę zniszczony domek jednorodzinny w przyjemnej okolicy. W sąsiedztwie rosły kwiaty, dzieci się bawiły na dworze mimo deszczu...po prostu towarzystwo idealne. Chociaż jej dom w porównaniu z resztą wyglądał trochę ponuro. Zwiędłe kwiaty i może ze dwie gumowe zabawki dla psów. Ale skoro miała sadzonki to najwidoczniej kiedyś się nimi zajmowała...
kiedy stanął już na ulicy przy jej domu wszystko co mógł zilustrował. Czy powinien od tak zapukać i powiedzieć coś w stylu "Czas do pracy"? Westchnął zrezygnowany i w końcu poszedł zapukać, cierpliwie czekając.
Mógł usłyszeć szczekanie psa, ale nikt nie podszedł do drzwi przez długą chwilę. W końcu jednak jak już się pewnie zbierał w drogę to mógł usłyszeć jak ktoś odklucza drzwi i z trudem pociąga za klamkę.
Za drzwiami stała oczywiście Mikasa która zmrużyła oczy poirytowana i cofnęła się z powrotem do domu. Nie miała siły na tego mikrusa, chciało jej się nadal spać...mógł tylko z zaskoczeniem obserwować jak dziewczyna siada z powrotem na kanapie i obejmuje czule swojego psa.
Dom był ładnie urządzony chociaż panował nieporządek. Pusta butelka po winie z boku kanapy, do połowy pusta butelka po whisky...i o dziwo, rewolwer na stoliczku do kawy. No i miała zasłonięte okna więc było dość ponuro.
Pies z ciekawością podniósł łeb i zaczął się patrzeć na Levi'ego, ale Mikasa już tylko pogłaskała go spokojnie.