You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Czuła się przez niego jak potwór. I tak była zdziwiona, że to zrobił. Zazwyczaj większość rezygnowała już, albo szła dalej jak Levi. Z tej grupy Levi wykazał się największym honorem, jako że reszta z jakiegoś powodu nie umiała trzymać rąk przy sobie. Do dziś na myśl o tym dziewczyna miała dreszcze.
Trochę przybita już się nie odezwała i tylko schowała się za drzwiami, żeby się ubrać w ciszy.
-M-Możesz...możesz się napić kawy w kuchni! Albo wody... - Zaproponowała.
Już się w spokoju przebrał w suche ciuchy. Były za duże, ale wystarczyło podwinąć rękawy i nogawki. Nawet ciekawie to wyglądało, jakby było zamierzone. Koszulę włożył luźno w spodnie, trochę niechlujnie. Wyżymał swoje ciuchy i poskładał. Później je zabierze. Gotów otworzył drzwi, chętnie by się napił, ale...
-Były maż ofiary się znalazł, czeka na przesłuchanie...
W końcu się znalazł...westchnęła ciężko i sama już wyszła z sypialni. Miała jeszcze mokre włosy, ale oprócz tego wyglądała dobrze. Popatrzyła na niego chwilę i zastanowiła się.
-Dobra, napij się i tak. Ja muszę wyprowadzić Sumo - Mruknęła i nie czekając na odpowiedź, wyszła już z domu razem z psem.
Zostawia kogoś samego u siebie w domu? Pokręcił głową do samego siebie. Nierozważna baba, mimo swojej posady. Poszedł więc już zrobić sobie kawy, trochę się rozgościł. Ważne, że już kontaktowała... Teraz będą mogli wrócić do obowiązków. Nie znał się na kontaktach z ludzmi, ale to niecodzienne zaczynanie znajomości. Przysiadł przy stole już popijając gorącą kawe. Musiał się rozgrzać.
Mikasa w końcu wróciła z wyraźnie szczęśliwym Sumo. Pies odrazu podbiegł do swojej miski z wodą i zaczął łapczywie pić, a Mikasa usiadła przy stole ciężko. Na pewno niecodzienna sytuacja...wzięła głęboki wdech.
-Sorry...może chcesz lodu na tego guza? - Spytała nieśmiało.
Obserwował zadowolonego psa, jednak jak usiadła zerknął na nią.
-Aż tak widać? - sięgnął do ów miejsca, zaraz nad linią włosów, po boku. -Dostaniemy opierdol... Powinniśmy być już w pracy.
Wzruszyła ramionami. Gdyby się pojawili mokrzy to też by raczej nie dostali braw. Podniosła się już tylko i wyciągnęła z zamrażarki kostki lodu, sięgnęła po czysty ręcznik kuchenny i już tylko mu podała to.
-Daj sobie chwilę czasu i zaraz pojedziemy, na spokojnie - Mruknęła ciężko i ziewnęła przeciągle. Była naprawdę zmęczona.
To nie było potrzebne. Ale wziął i podziękował. Przyłożył lód i dopił kawę. Zerknął na nią nagle poważnie.
-Często tak się dzieje? - chciał wiedzieć na czym stoi. Może było to zbyt bezpośrednie. -Co wtedy mam robić? Nie byłem pewny co do pomysłu Connora, to debil. Choć niby poskutkowało... - westchnął, chciał z nią porozmawiać. Skoro będzie z nią współpracował, chciał wiedzieć.
Nie potrafiła mu odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależało od tego jak Bryan się zachowa, a niestety ostatnio zachowywał się tak coraz częściej. Przygryzła nerwowo usta i opuściła głowę.
-Pewnie myślisz teraz sobie, że jestem jakąś skończoną kretynką, która się upija kiedy może. Ale po prostu każdy ma swoje problemy. I skoro...skoro jeszcze nie uciekłeś to przez wzgląd na Ciebie, spróbuję się opanować w tej sprawie.
Może to było bezpośrednie z jej strony ale sam mówił wcześniej, że tak woli. A poza tym...nie ma co owijać w bawełnę.