You are viewing a single comment's thread from:

RE: This post is for role play

in #rp6 years ago

Westchnęła ciężko. O dziwo wcale się tak z tego nie cieszyła. Chociaż pewnie Sumo będzie...może powinna się zająć kwiatami przed domem? Skoro ma wolny czas. Podniosła się już i uporządkowała wszystko. Zerknęła jeszcze na niego.
-A ty...zostajesz? - Mruknęła, chcąc już iść w stronę wyjścia. Nie wierzyła że ktoś może lubić wypełniać papiery...ktoś musi, ale właściwie... - Pojedź może do domu i poświęć sobie trochę czasu. Może porozmawiaj z żoną? - Zaproponowała i nawet nie czekając na odpowiedź, po prostu wyszła. Przy czym zapomniała o swojej marynarce, która wisiała teraz na krześle.

Sort:  

Może faktycznie powinien... Zamyślil się i w końcu zdecydował w końcu iść i komuś przekazac te dokumenty. Po kilku minutach sam wrócił po swój płaszcz. Spojrzał na marynarkę. To chyba jej... Bez dluższego zastanowienia szybko wyszedł, zaraz sprawdzając czy jej auto jeszcze jest na parkingu.

Mikasa właśnie wyjeżdżała, ze skupioną miną próbowała zrobić to jakoś elegancko przy czym w ogóle go nie zauważyła. Ale była w ogóle jakaś roztrzepana, to wszystko przez niego...nie chciała zmieniać partnera, bo to będą kłopoty dla niego ale bała się trochę tego co jej uczucia mogą z nią zrobić.

Podbiegł do okna nim jeszcze nie wykręciła z parkingu i zapukał szybko, w jej okienko, może to lekkomyślne... Pokazał jej, że zostawiła marynarkę. Nie chciał jej zostawiwc w pracy, bo mógl ktoś ja buchnać, a i wziać na przechowanie to nie bardzo.

Wzdrygnęła się wystraszona i momentalnie puściła kierownicę. Z piskiem opon się zatrzymała i popatrzyła na niego jak na wariata gdy otwierała drzwi.
-Zwariowałeś?! Przez marynarkę? - Z niedowierzaniem patrzyła tak teraz na niego, kto by się spodziewał...wzięła od niego ją już tylko i rzuciła na tylne siedzenie. Co za szaleniec, że też nie mógł poczekać po prostu. Westchnęła ciężko - Podwieźć Cię?

No i dostał opieprz... Westchnął spokojnie.
-Nie wiem jak ty, ja czasem mam tak że przywiązuję się do swoich rzeczy. I pomyślalem, że gdyby ta marynarka była dla ciebie ważna-- - niby chciał wyjaśnić ale westchnął, chyba mieli inne zdanie. Spojrzał jednak z uwagą na nią. -To nie byłby problem?

Słuchała tak tych jego wyjaśnień i wyraźnie ją tym rozbawił. Zwłaszcza fakt, że jej się tłumaczył.
-Zbliża się burza. Śmiało, podaj tylko adres - Mruknęła i już poczekała aż wsiądzie. Miała rację, chwilę po tym jak zamknął za sobą drzwi to się porządnie rozpadało. Westchnęła ciężko, Sumo będzie miał krótki spacer. Ale lubiła taką pogodę.

Trochę ją tym zirytował. Nabijała się? Wsiadł mimo to, bardzo chętnie. Odrazu podał adres i już wbił wzrok w krople slywające po szybie. Nieźle też dudniło. Jego dom zaś nie był daleko siedziby, parę minut spacerkiem. Był to jedna z wielu uliczek domków jednorodzinnych. Jego ogrodzony dom z pięterkiem nie miał zapalonego światła w żadnym pomieszczeniu, wyglądał dosyć smutno. Levi już tylko rozpiął pasy.
-Dzięki...

Przyjrzała się okolicy, wyglądała naprawdę przyjaźnie. Ale w tym deszczu jego dom wyglądał naprawdę przygnębiająco. To aż przykre...przygryzła dolną wargę i spojrzała na niego. Też wracał do miejsca gdzie nikt właściwie na niego nie czeka. A w dużym domu to chyba musi być jeszcze bardziej przygnębiające. Przygryzła dolną wargę dość mocno.
-Levi? - Szybko spojrzała na niego - T-Ty...dziękuję za tą marynarkę - Szepnęła. Nie powinna była go tak opieprzać, przecież chciał dobrze.