You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
No tak, Sumo zajał większą część kanapy. Levi przynajmniej miał czas by pomyśleć. Gdy zaczęła tłumaczyć psu odnośnie jedzenia, przypomniał sobie o swoim głodzie.
-Chodzmy już spać - poprosił, wyłączając tv i podnosząc się. Odłożył termofor i złożył koc, nagle uderzyło go zimno. Postanowił iść przebrać się w piżamkę.
Kiwnęła głową i już tylko poszła do sypialni, chowając się pod ciepłą kołderką. Teraz poczuła jak zmęczona była, coś niesamowitego...westchnęła ciężko i Levi jak dotarł do pokoju to mógł zobaczyć uroczo śpiącą dziewczynę. Włosy jej zasłaniały twarz, żywa słodycz.
Sumo zaś siedział przy łóżku i grzecznie jej pilnował.
No tak, wszystko trochę mu teraz zajmowało. Nie dziwił się, że już zdążyła zasnąć. Ułożył się przy niej, pogłaskał ją po łebku i musnął ją we włosy.
-Dobranoc... - szepnął do niej, do ucha i ułożył się, również usypiając przy niej. Pierwszy ich dzień bez seksu. Ale nie przeszkadzało mu to.
Rano wstała tak jak zazwyczaj, była przyzwyczajona. Sennie się podniosła i spojrzała na Levi'ego, niewyraźnie go widziała. Nachylila się nad nim i wcisnęła mu buziaka we włosy, już tylko schodząc z łóżka. Miała ochotę na kawę...i to też sobie zrobiła. Przy okazji wyszła z Sumo na 5 minut przed dom, popijając sobie ciepłą kawusię z kubka.
Levi spokojnke spał, przywykł do snu. No i chyba dobrze, że odpoczywał. Choć z rana powinni zabrać się za to wszystko. Więc chcąc czy nie chcąc Mikasa musiała mu sen dziś wybić z głowy.
No w końcu go obudziła. Nachylila się nad nim i pocałowała go czule w policzek, zaczynając też go lekko szturchać.
-Wstawaj śpiochu...musimy dzisiaj załatwić wszystko. No chodź - Szepnęła mu do ucha. Ściągnęła z niego kołdrę ostrożnie.
Zamruczał coś, unosząc w końcu powieki. To nawet urocze... Krzywił się i nie chciał. Ale w końcu już się wybudził, popatrzył na nią i westchnął.
-Dzień dobry - przywitał się, sięgając dłonią do jej policzka. No tak, dziś ciężki dzień...
Schowała buzie w jego dłoni i po chwili musnęła ją jeszcze czule.
-Dzień dobry...chodź. Zrobię ci śniadanie a ty w tym czasie się ubierz - Mruknęła, odsuwając się już. Przed nimi naprawdę długi dzień.
Już się podniósł, nie marudząc. Wiedział, że muszą to zrobić. Specjalnie wzięła wolne... Był wdzięczny. Ubral się a ona zdążyła zrobić w ten czas śniadanie. Sam Levi musiał przywyknąć do takiego powolnego trybu życia.
Kiedy już zjedli i uszykowali się, gdy wyszedł z domu uderzyło w niego zimno. Pogoda szybko się zmieniała. Na szczęście w swmochodzie było ogrzewanie. Nie chciał z niego wychodzić, gdy już pojawili się pod urzędem. No ale przecież nie mógł marudzić...