You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Cicho odetchnął. Miał nadzieje że faktycznie zrozumiała. Kiedy byli już na miejscu zauważył jej gorsze samopoczucie... Wyszedł za nią, rozglądając się po okolicy. Stare blokowisko. W sumie niedaleko od miejsca zamieszkania podejrzanego. Z tego co pamięta na karteczce to na tej samej ulicy znajduje się bar. I pewnie ta druga kobieta też mieszka gdzieś tu. Mogą iść na pieszo.
-Może się czegoś napijesz? - wskazał na automat z napojami. Była niepokojąco blada. Podszedł i kupił jakiś sok. Cholera wie co lubi...
Chodziła przez chwilę w tę i w drugą, ale w końcu musiała na chwilę przystanąć. Opierając się o auto odwróciła głowę w jego stronę i przygryzła znowu usta.
-J-Ja...dzięki - Mruknęła. Nadal była blada ale pewnie też jak pobędzie na świeżym powietrzu to będzie jej lepiej. Przyłożyła sobie zimną butelkę do policzka i już ruszyła w danym kierunku - Jak myślisz...dowiemy się czegoś?
Niekoniecznie mu o to chodziło... Zabawnie wyglądała, choć jak jej to pomagało to nie jego sprawa.
-Dobrze by było... Gdyby był to jednak jej były mąż mielibyśmy z głowy babranie się z tym burdelem. Jeśli to był jakiś jej klient, będzie trudno - niby nic odkrywczego. Bez problemu weszli do środka budynku i pod właściwy adres. Zapukali i okazało się, że kobieta była w domu. Wyraźnie na kacu, mogły sobie podać rękę z Mikasą. Levi ich przedstawił, a kobieta przyznała, że praktycznie co noc spotykaj się w barze z podejrzanym. Ale chyba w takim razie najlepiej jeszcze się upewnić i sprawdzić w barze. Może mają kamery?
Co noc...jeśli to sprawdzą i okaże się, że tak było to wtedy właściwie mają ogromny problem. Przecież nie mają żadnych innych poszlak, a to by oznaczało że sprawa stanie w miejscu chyba że zginie kolejna kobieta. Westchnęła ciężko i już kiwnęła głową. Żeby coś było na tych cholernych kamerach...
Szła wyraźnie zmęczona, ale oprócz tego chyba było jej już lepiej. Zerknęła na Levi'ego.
-W ogóle...masz jakieś zwierzaki?
Obserwował Mikasę po drodzę. Kiepsko z nią dziś... Nie dziwił się. Na jej pytanie pochylił głowę.
-Nie, chyba się nie dogadujemy. No i bywam w domu tylko by się przespać, a moja żona nie opiekowałaby się zwierzakiem. Raz miałem kota, znalazłem na ulicy. Choć po dwóch tygodniach zwiał...
Zmarszczyła czoło i podrapała się w zamyśleniu po głowie.
-Tak długo siedzisz w pracy? - Nie rozumiała po prostu tego. No i jeszcze żona która prawdopodobnie nie pracuje, a i tak nie opiekowałaby się zwierzakiem...to brzmiało dość smutno - Nie powinieneś brać ze mnie przykładu, ale wiesz...może powinieneś przystopować?
Skinął, tak. Pracuje dosyć sporo. Nawet po godzinach... Wbił wzrok w zachmurzone niebo, przystopować? Nie bardzo chciał spędzać z Alice czas, więc po prostu nadgodziny mu pasują. No i jej zdecydowanie też.
-Sądzę, że obu nam pasuje tak jak jest. I mi i żonie - spojrzał na nią, pewnie tego nie rozumiała... -Im mniej widzę to co się z nią dzieje tym lepiej - szepnął otwierając już drzwi baru i wpuszczając ją przodem.
Podziękowała cicho, wchodząc do środka. Więc nie było między nimi najlepiej...właściwie jak między nią i Bryan'em. Chociaż u nich to było co innego. Kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-Możesz i tak robić inne rzeczy niż siedzenie w pracy...jest tyle możliwości - Zaproponowała ale nie czekając na odpowiedź, podeszła do baru. Chociaż miała strasznego kaca to nawet chętnie by się napiła. Ale to nie teraz. Przedstawiła się już szybko i ciężkim głosem zdradziła z czym są.
Co ma robić? Żył tylko pracą... No ale chyba nie zdawała sobie sprawy. Nie był też zbyt kontaktowy. Poszedł za nią. Dostali wgląd do monitoringu bez problemu. Kelner też potwierdził, że to bywalcy. Znał faceta z imirnia i nazwiska. Więc miał alibi. Są w dupie... To niedobrze.