You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Popatrzył na nią uważnie, kiedy już ruszyli. Akurat nie padało, choć był wiatr... Uniósł brew, zaraz przekręcając oczami z rozbawieniem.
-Jak na randcę? Na randcę... Zrobiłbym tak - chwycił ją nagle za dłoń, plotąc ich palce. Zbliżył ich też do siebie by szli u boku. Chwilę milczał, zastanawiając się. -Cieplej... - szepnął tylko i już zamilkł, nie zabierając dłoni.
Zdziwił ją, przecież ktoś ich mógł zobaczyć. Nie przejmował się tym...? Mimo to ścisnęła mocniej jego dłoń i już szła tak obok. Faktycznie jakby byli na randce...wzięła głęboki wdech. Cholera. Przecież mieli być bez zobowiązań, sam to powiedział. Ale niczego nie powiedziała, może porozmawiają o tym na spokojnie jak będą mieli chwilę...
W końcu trafili pod hotel ale ile on miał gwiazdek to wolała nie wiedzieć. Chociaż czego się można spodziewać w centrum miasta...pociągnęła go dalej.
-Znajdziemy coś tańszego, chodź...
Chciał tylko się powygłupiać. A wyszło jak wyszło. I prawda była tez taka że tak obok było cieplej. Nadal uważał, że to nic takiego. Bez zobowiązań... Pamiętał. Przecież ona nie rzuci Bryana a on nie rozwiedzie się od tak z Alice.
Spojrzał na budynek, przytrzymując ją.
-Nie ma mowy... No chodz - szepnął, ciągnąc ją. Był silny. Choć trochę musialby się namęczyć jeśli faktycznie by się zaparła. Nie chcial łazić po mieście.. Weszli już do środka. Było widac ten przepych... Jednak zaciągnął ją do recepcji i zamówił pokój z dużym łóżkiem dla dwojga. Nie było odwrotu. Jeszcze wypytał o restauracje, wcale się nie przejmujac nieodpowiednim strojem. Już ją zabrał we wskazane miejsce. -Rozluźnij się trochę... - poprosił, już przy wejściu widzac jej opory.
Widać było, że nie czuła się komfortowo w takich miejscach. Bryan zabrał ją kilka razy do takich restauracji, raz żeby poznać jego rodziców...jego ojciec wyraźnie się krzywił na jej widok chociaż starała się ze wszystkich sił być taka jak powinna. Chociaż przecież nie mogła być wtedy sobą...
Wzięła głęboki wdech i spojrzała na niego.
-Łatwo ci mówić...czuję się jakby wszyscy mnie mrozili wzrokiem.
Popatrzył na nią jeszcze chwilę i westchnął. Chyba musiał zrozumieć... Nim znaleźli miejsca pociągnął ją do wyjścia stamtąd. W ogóle wyszli z budynku. Rozejrzał się tylko w koło, zaraz obierając jakiś kierunek. Fast food. Nie do wiary, że zrezygnował z restauracji. No i zrobił to dla niej... Sam nie wiedział dlaczego. Ale chyba po prostu... By nie czuła się źle. Podszedł z nią do niewielkiej kolejki, puszczając jej dłoń i wlepiając wzrok w menu. Nigdy nie umial nic wybrać w takich miejscach...
Zdziwił ją i to bardzo. Jak wyszli to odwróciła się w stronę restauracji, coś było nie tak z tym miejscem? Nie rozumiała...
-Levi czekaj...co? Nie, przecież nie lubisz... - Szepnęła na widok lokalu. Wiadome, będzie się czuła lepiej ale on raczej się nie naje. Przygryzła dolną wargę kiedy już puścił jej rękę - Ja...moge ci doradzić? Weź...weź sobie tego burgera z dużą ilością warzyw.
Palcem wskazała obrazek kanapki.
-Mają też dobre lody... - Zaproponowała nieśmiało. Sama często brała taki zestaw.
Wpatrywał się w menu faktycznie z zakłopotaniem... Nie znał się na takim jedzeniu, nie przepadał. Zerknął na nią i spojrzał w skazywanego burgera. Może faktycznie... Nie miał i tak koncepcji.
Więc gdy nadeszła ich kolej poczekal aż Mikasa zamówi coś dla siebie i zamówił sobie to co jej doradziła. Wraz z lodami. Musiała mu trochę pomóc... Ale w końcu zamówili. No i nim zdążyla cokolwiek zrobić czy powiedzieć zapłacił.
Czuła się trochę jak głupia nastolatka, nie wiedziała jak reagować na jego działania. Ale starała się niczego nie mówić, przecież był tak naprawdę cholernie miły. Odgarnęła sobie włosy z buzi i poczekali już na ich jedzenie.
-P-Przepraszam Levi... - Szepnęła i już znaleźli jakiś przyjemny kącik. Też wzięła sobie lody więc zabrała się za nie odrazu, zanim się roztopiły.
Spokojne miejsce, nie na widoku. Zaczął rozumiec, że właśnie takie miejsca preferowała... Zacznie to akceptować. Jednak jej przeprosiny...
-Za co? - mruknął gdy już usiedli. Zdecydowal się najpierw zabrać za kanapkę. Obejrzał, biorąc w dłonie. Dosyć starannie zrobiona. Jak spróbował, stwierdził że w smaku też nie byla zła. Choc pobrudziła go na buzi od sosów... -Jeśli chodzi ci o tę restaurację... - mruknął, przełykając kęs. -...daj już spokój. To ja nie powinienem ciągac cię do takich miejsc, nie pytając cię o zdanie. Jeszcze możliwe że pójdziemy razem do restauracji. Jakiejś na przedmieściach, bez tłumów.... Podczas jakiejś luźniejszej sprawy - wzruszył ramionami, jedząc dalej. Był głodny.