Fotografia dziecięca, czyli jak infantylizujemy rzeczywistość
Po ostatniej fotografii skłoniłam się do przelania kilku myśli o kolejnym kierunku w fotografii portretowej, mianowicie fotografii dziecięcej.
Dzieci jakie są każdy widzi. Jedne są nieznośne, inne nie, bystre, mniej bystre, takie, które potrafią się sobą zająć, i które ciagle potrzebują uwagi. Osobiście nie lubię dzieci. Wyjątkiem potwierdzającym regułę jest moja chrześnica, Julia, którą uwielbiam. Ale jest to jedyne dziecko.
Ogólnie rzecz biorąc, te małe istoty są jak taka gąbka - co wlejemy, czym nasiąkną, to oddadzą. W dzieci trzeba włożyć sporo energii i poświęcenia (mnie tego brak zdecydowanie).
Fotografia kolorowa zachwyca swoją barwnością i światłocieniem. Możemy zrobić naprawdę czarujące portrety, o tyle o ile jesteśmy wrażliwi i na światło, i na kolor. Fotografia monochromatyczna wymaga doskonałego użycia światłocienia.
O tyle, o ile fotografia klasyczna nie ma się źle, o tyle ogromna infantylizacja fotografii ma się świetnie.
Chciałoby się rzec, ze domorodni fotografowie i pseudomodelki podbijają wirtualną rzeczywistość w trybie ekspresowym. Tak samo jak matki, które robią karierę na swoich pociechach, nie pisząc kompletnie o niczym.
Przykro mi tych dzieciaków, bo same te matki spłaszczają ich osoby do miana bezładnych tworów internetowych. Wiadomo, każdy w swoim dziecku jest zakochany po uszy, lecz czasem trochę zdroworozsądkowego myślenia zdałoby się mieć.
Sesje noworodkowe już tak nie zaskakują, co jedni uważają za urok i słodycz, inni, pewnie tacy jak ja, przechodzą obojętnie, to dzieciaki w wieku kilku lat wystylizowane na lalki na tanich zdjęciach już nie.
Dzieci to tez ludzie, choć mali i również mają głębię, cały wachlarz zachowań, emocji, a przede wszystkim - wspaniałej spontaniczności, czyli tego, co dorosłym brakuje. Niewinność i autentyczność, która pewnie czasem z wiekiem zanika, ale właśnie w tak małym wieku fascynuje.
Fotografia stosuje wiele środków artystycznych do uchwycenia tego momentu. Polecam państwu uwadze szczególnie XIX wieczne portrety dzieci na wsi, z których później czasem zainspirowały obrazy.
Julia
Ładnie napisane. Mam znajomych fotografów, którzy mają dwojke małych dzieci - jak można się domyślić ich zdjęcia pociech to coś zupełnie innego niż moje z dzieciństwa z pozowanym uśmiechem na każdym ;) są takie prawdziwe i świadome.
Co do samych dzieci to mam podobne odczucia - może nie ten moment a może nie moja bajka..
Wiadomo, ze inne warunki są w domu, gdy ktoś nie robi tego profesjonalnie, lecz jako pamiętnik i zachowanie tej chwili, inne, tam gdzie ktoś lubi fotografować. :) uważam, ze te prawdziwie domowe zdjęcia mają urok i taką ponadczasowość, która jest zapisana w tej idei fotografowania. Gorzej sprawa się ma, gdy właśnie zaczyna się te małe potworki ogromnie infantylizować poprzez, ze tak to ujmę „odczłowieczanie a przesładzanie” przy typowo pozowanych sesjach i zaczyna robić się z każdego dziecka małego, smutnego aktorka.
Fajnie napisane. Sama mam dwójkę maluchów w domu i powiem Wam, że nigdy nie miały żadnej sesji zdjęciowej. To nie moja bajka. Wolę sama porobić im zdjęcia w domu przy zabawie, czy na wspólnych wypadach. Takie stylizowane i sztuczne sesje zupełnie mnie odrzucają.
Jeśli jesteś gdzieś w okolicach Krakowa-Rzeszowa to z chęcią podejmę się zadania :)
Do tych miejscowości to trochę daleko ;)
Też nie przepadam za dziećmi, choć są wyjątki.
Mnie z kolei chwyta za serce dziecięca szczerość, potem uczą nas żeby tego nie mówić, tamtego bo nie wypada, bo coś tam innego.
Racja, to tez wielka waga dziecięcości.
Nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Infantylizacja obejmuje całą rzeczywistość, a dzieci (jeśli już są) wykorzystywane są jako dodatek, środek do zaistnienia w instagramowo-facebookowej rzeczywistości.
Ja na przykład dzieci lubię, w granicach rozsądku, właśnie za ich plastyczność, niesamowitą kreatywność i szczerość. Wiadomo, są i dzieci upierdliwe, ot tak, ale te naprawdę upiorne zwykle mają rodziców-kretynów. Na przykład takich, których celem w życiu jest mieć "ładne dzieci z ładnymi sesjami zdjęciowymi". Rodzice i wychowanie to z resztą temat rzeka...
Jeśli chodzi o fotografię, dzieci to fantastyczny obiekt do zdjęć spontanicznych, robionych wtedy gdy nie patrzą. Dorosłym bardzo rzadko można zrobić tak autentyczne zdjęcia.
Tak, to prawda :) mam jeszcze jedni takie na zapas, niedługo się nim podzielę.
Wychowanie to podstawa, nie znam się ma tym, wiec się nie wypowiadam, ale patrząc jakby ze swoich obserwacji, to najlepsze dzieci są wtedy, gdy rodzice, bądź inni dorośli poświęcają im mnóstwo uwagi.
Dlatego ja piętnuje te instafejmy, instakids i cała resztę, bo kiedyś - tu nawiązując do dzieci gąbek - te dzieci będą zepsute. Takie mam właśnie zdanie na ten temat :p
a wiecie dziewczyny, że ja też przez długi czas nie chciałam nawet słyszeć o dzieciach?
a później nagle CYK, coś misie pokićiało :)
i teraz promuje tag pl-dzieci, hah
(co to spowodowało, i dlaczego, to jednak nie na pisanie tutaj:)
ech, życie,
nie do przewidzenia jest..
ale rozumiem was doskonale, bo pamiętam jak to jest.
co do samych dzieci, jest taka subtelna granica, gdy kończy sie niewinność, a zaczyna popisywanie, którego osobiście nie znoszę.
(na ile takie zachowanie jest prowokowane przez akcje dorosłych, to tez inny temat (akcja-reakcja)
ale tak to już jest:
świadomy dojrzały rodzic = świadome mądre dziecko
Zgadzam się z ostatnim akapitem! Ile rodzic włoży w dziecko, tylko ono gałązek wypuści :)
"Przykro mi tych dzieciaków, bo (...)" Ała :)