Obudził się jakąś godzinkę temu. Mógł się w spokoju umyć i zjeść. Standardy o wiele mu się poprawiły. Wracał z kuchni, słysząc grę i choć mógł iść dalej, póki nie zgarną go do roboty, przystanął przy salonie, ostrożnie zerkając kto to gra. Ona. Wspaniałe dzwięki rozchodziły się po zamku. Rozejrzał się kto jej pilnuje. Dostrzegając kto to wolał się tym razem wycofać. Zaraz zawołano go do pilnowania samego króla. On jednak nie chciał nawet widzieć Levia, więc ten przystanął na korytarzu przed salą w której mężczyzna przebywał. Spędził tam prawie cały dzień, było to na wyższym piętrze, okna przewyższały budynki. Mur otaczający stolicę to jednak nic zachwycającego.
Była naprawdę ciekawa jak on sobie radzi. Ale nie było okazji, a szkoda. Wracała z kolacji zamyślona nadal nad swoją sprawą. Wzrok miała wbity w podłogę. Zapyta się ich tuż przed urodzinami. Im dłużej będą nad tym myśleć tym gorzej dla niej. A tak to przynajmniej postawi ich w sytuacji jakby bez wyjścia. A może uda się jej zabrać ze sobą część służby...
Na pewno rownież świętują.
On właśnie na kolację szedł, poznał się trochę ze zwykłymi służącymi, tymi nie z ochrony. Byli o wiele milsi. Właśnie rozmawiał z paroma osobami, kiedy napotkali ją. Wszyscy się jej równo ukłonili. On jednak tego nie zrobił. Wtedy nagle rozmowę wszyscy ucięli, idąc dalej napomknęli że powinien mieć nieco wychowania. Kiepsko to wyszło... Ciekawe czy ona była o to zła. Zerknął za siebie, by spojrzeć za nią.
Również się odwróciła do niego. Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła mu głową. Był odważny, albo głupi. Ale poznała go chyba na tyle, że...był odważny. I lekkomyślny. A to jest teoretycznie głupie, ale...nie był przecież. Nie powinna w ogóle tak na niego patrzeć, a uświadomiła sobie że to robi więc prędko odwróciła z powrotem głowę. Musi się uspokoić.
Nie wyglądało by była zła. Widziałby to raczej po jej spojrzeniu. Ruszyli w przeciwne strony, zjadł kolację i wracając do pokoju postanowił szykować się spać. Szybko uświadomiono mu jednak że to jedna z nocy, gdzie nie pośpi. Noce raczej przesypiał i to będzie problem. Mimo że musi tylko co kilka minut obejść całe najniższe piętro, to nadal ważny obowiązek. Próbował sobie to wmówić kończąc któreś obejście, było już po północy i chciało się spać.
O zgrozo ona się obudziła w środku nocy. Potrzebowała szklanki wody...nie czuła się za dobrze. Ale przecież nie jadła niczego, co mogłoby jej zaszkodzić. Narzuciła na siebie odpowiednią podomkę i ruszyła już tylko do kuchni. Normalnie w takich momentach kazali jej dzwonić dzwonkiem, ale przecież to nieludzkie. Zaspana przecierała oczy kiedy prawie na niego wpadła.
Niskiego wzrostu mężczyzna wraz ze swoimi przyjaciółmi jak co dzień spędzali czas załatwiając swoje sprawy. Wszystko się jednakże zmieniło, nagle. Mieli na pieńku ze sporą ilością osób ale tym razem oprawcy nie byli stąd. Było to widać na pierwszy rzut oka. To nie był problem, za to ich siła już tak. Pojmali całą trójkę, która nie tak wyobrażała sobie wyjście na powierzchnię. Pod osłoną nocy przewieziono ich do cel, gdzie mieli czekać na śmierć. Byli wkurzeni, gdyby chociaż stanęli przed sąd... Jednak z upływem czasu to się nie stało. Nadszedł co prawda moment kiedy po kolei brano ich z celi. Levi był ostatni, a oni nie wrócili. W końcu dowiedział się co takiego się stało. Nie wynikło z tego dla nich nic dobrego, odpłacił im się. W efekcie w końcu wrócił do celi. Tylko co z tego? To już nie miało żadnego sensu. No i nie miał zielonego pojęcia co mieli zamiar z nim zrobić. A plan mieli. On jednak musiał i tak wszystko sobie teraz ułożyć. Chciałby w tym momencie pozabijać ich wszystkich. Z minionymi latami ta chęć nieco minęła. Nie miał szans z tymi ludźmi. Minęło parę cholernie nudnych lat.
Dziewczynka o kruczoczarnych włosach jak zwykle miała na głowie dużo chociaż niby była księżniczką. Ale tytuł zobowiązuje. Lekcje odpowiedniej etykiety, szycie, malowanie...no i oczywiście musi się nauczyć grać na jakimś instrumencie. Chociaż nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy to w przyszłości będzie to niezmiernie ważne kiedy będą chcieli znaleźć dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Mimo tego, że jest księżniczką...no to musi się prezentować i tak. Urodę miała, ale głupia też nie może być. Lata mijały jej na takich zajęciach, a ona tęsknie wyglądała za okno chcąc chociaż trochę poznać świat osobiście. Jak jej opowiadali to brzmiało to tak, że jest tam istny raj na ziemi. Szkoda tylko, że nie ma nawet specjalnie komu powiedzieć o tym marzeniu. A jej rodzice...już tego nie zrozumieją.
Wszystko niezmiernie się mu ciągnęło, czas leciał i nie tylko on mógł to odczuć. Nie było mu jakoś źle w ciemnej celi, wychował się bez blasku słońca. Po kilku buntach już się nawet nie odzywał kiedy cokolwiek mu nie pasowało. Uczył się tylu bzdetów... Najbardziej pasowały mu ćwiczenia. Choć nie dostawał zbyt dużo jeść i co jakiś czas mu się porządnie obrywało. Wyglądał kiepsko, nawet gdy już ufali mu nieco bardziej i lądował w zamknięciu tylko na noc... Któregoś dnia powiedziano mu, że będzie mógł wrócić na wolność. Jakiegoś wielkiego znaczenia to dla niego nie miało. I tak mieli haczyk. Ale takiego zadania się nie spodziewał. Ma być jakimś służącym? Niby mówili o odpowiedzialności i możliwej walce jednak krzywo na nich patrzył. Z drugiej strony mieszkanie w zamku... To brzmi jak jakiś paradoks. W sumie i tak nie miał nic do gadania. Miał pilnować, w razie niebezpieczeństwa się bić. To umiał. Dostał ciuchy które były w lepszej kondycji niż te które miewał na sobie, przypomniano mu o wychowaniu i niemal odrazu zabrano, by przedstawił się rodzinie królewskiej.
Przeszedł z nimi dołem, kilkoma krętymi korytarzami przypominającymi labirynt by wejść do jakiejś bogatej komnaty. Wyglądała na nie zamieszkaną. Pewnie mają sporo takich w zamku, a zwykli ludzie nie mają gdzie mieszkać... Pozostało mu westchnąć w duchu i stanąć z nimi na przeciw króla i królowej. W duchu nimi gardził, z całego serca. Ukłonił się w ślady za przełożonymi. Rodzina królewska chyba też nie była zadowolona jego widokiem. Poprosili mężczyznę po prawej Levia na słówko. Ironia, nie znał nawet ich imion. Podsłuchał, że nie są zadowoleni z takiego obrotu spraw, to ci niespodzianka... I że mogli go jakoś bardziej doprowadzić do lepszego stanu. No, dodatkowym bochenkiem by nie wzgardził. Po ich rozmowie na nowo zaczęto mu tłumaczyć obowiązki.
Gdyby tam tylko była...osobiście uważała, że każdy zasługuje na pracę i pomoc. Ostatnio za często kłóciła się o to z rodzicami, a to były jedyne chwile kiedy nie mogli się z nią zgodzić. W takich momentach kiedy nie mogli jej już słuchać machali ręką i kazali jej wracać do gry na fortepianie czy też skrzypcach. I na tym się kończyło...kiedy miała okazję porozmawiać z kimś nowym to bardzo chętnie wypytywała go o życie poza murami zamku. Ale każdy wypowiadał tą samą śpiewkę, że jest wspaniale. Niby w to wierzyła...miała teraz przerwę od swoich zajęć i z pewną tęsknotą wpatrywała się w widok za oknem. Może wypije filiżankę herbaty w ogrodzie. Rodzice z całą pewnością się zgodzą, musi ich tylko powiadomić.
Pod sam koniec zaczęli mówić o córce pary królewskiej. Jest tu jakaś rozkapryszona księżniczka? Świetnie. Zmarszczył brwi, słuchając ich dokładniej kiedy grozili mu śmiercią za pewne kwestie. Najlepiej aby z nią nie rozmawiał na pewne tematy. Słuchał wszystkiego, aż nie kazano mu się oddalić. Jak ma uniknąć rozmowy w grzeczny sposób? I czemu ją oszukują? Na pewno to robią. Tak wynikło z rozmowy. Rozejrzał się, nawet gdyby chciał nie umiałby stąd uciec. Było po południu, z tego co zrozumiał powinien spać jak najmniej. A może są tu jakieś zmiany?
Dziewczyna w końcu zeszła na dół i spokojnym krokiem zbliżała się do sali gdzie się mieścili. Trochę się denerwowała mimo wszystko. Byli sceptycznie nastawieni do jej wycieczek na zewnątrz, krzywili się jak tylko im mówiła o tym. Nawet jeżeli to była herbata na świeżym powietrzu...westchnęła do samej siebie i ostrożnie poprawiła sobie suknię i sprawdziła czy jej długie włosy są odpowiednio spięte. Chyba jest gotowa...usłyszała jednak jakieś kroki więc ostrożnie się zaczęła przysłuchiwać. Pewnie ktoś ze służby jej "potowarzyszy" na tej herbacie jeżeli znajdzie się w sali.
Akurat miał wyjść z tego pomieszczenia, trochę pozwiedzać. Bardzo niekomfortowo czuł się w tej sali. Pociągnął za drzwi za którymi stała dziewczyna. Zmierzył ją szybko. Nie ma mowy o pomyłce. Zerknął na resztę osób w sali. Rodzice chyba nie byli z niej zadowoleni, ojciec ostrożnie zapytał czy nie podsłuchiwała. Jeden z służby spiorunował Levia. No tak... ukłon. Wykonał ten gest, mając zamiar gdzieś już iść.
Sama spojrzała wpierw na mężczyznę trochę zaskoczona. Wyglądał na naprawdę...osłabionego. Fakt, że nie był wysoki jeszcze dodawał efektu do tego. Mógł odrazu zauważyć, że zmartwiona zaczęła się mu przyglądać, ale na jego ukłon się uśmiechnęła ciepło i kiwnęła mu głową. Kiedy rodziców nie było to zawsze się również kłaniała. W końcu też są ludźmi i zasługują na szacunek.
Spojrzała na swojego ojca dumna i trochę urażona. - Oczywiście, że nie. Nie wypada też przerywać rozmowy więc musiałam poczekać prawda ojcze? Mniemam jednak, że już mogę porozmawiać z wami. Chciałam...chciałam wyjść na herbatę do ogrodu.
Zauważył, że się gapi. Bez niechęci, czym obdarowali go jej rodzice. Przepuścił ją w drzwiach chcąc już iść. Niestety nie pozwolono mu. Jeden z mężczyzn chwycił go za ramię, mówiąc, że obaj będą mieli robotę. Zilustrował wszystkich, przysłuchując się królowi. Rozmawiał właśnie z córką, chyba zły jej prośbą. Matka była bardziej za córką. Potrzebowała zgody by pić herbatę? Do tego jeszcze opieki? Co prawda po długiej dyskusji miała zgode ale Levi był nieco tym rozbawiony. Dorosła dziewczyna musi pytać rodziców o dosłownie wszystko? Tak czy owak wraz z tym drugim mieli zorganizować jej tę herbatkę i przypilnować jej.
Była zadowolona z tego, że mama ją poparła. No właśnie...niedługo już będzie pełnoletnia, a zamek jest tak strzeżony że nie powinna już się pytać o takie rzeczy. Ale ojciec i tak uważał swoje. Podziękowała im kłaniając się i ruszyła do wyjścia z sali przechodząc przy tym obok służby. Zatrzymała się ostrożnie przy nich i przygryzła odrobinę usta. Poprosiła ich żeby przynieśli trzy filiżanki, a herbatę niech wybiorą jaka im odpowiada. Towarzysz tego nowego już wyraźnie wiedział o, co chodzi...
Mężczyzna obok Levia skinął głową, zabierając go ze sobą. No pięknie... Levi poszedł za nim w głowie mając już tylko ogród i herbatkę. Trzy filiżanki. Nie był głupi. Nie uśmiechało mu się w taki sposób jej towarzyszyć. Wolałby stanąć gdzieś w cieniu ogrodu i przyjrzeć się w spokoju światu. Dostał do ręki filiżanki z podkładkami i dzbanek do parzenia herbaty. Ładne, na oko ręcznie malowane wzory widniały na porcelanie. Ten drugi wziął imbryk, który uprzednio wypełnił dopiero co zagotowanym wrzątkiem. Ruszyli razem po schodach w dół, na dziedzinkec zamku. Sporo roślinności. Ktoś jeszcze inny wnosił stolik i krzesełka, położył obrus i zniknął. Wtedy podeszli oni. Levi starał się ułożyć zastawę tak jak go uczono. Ten drugi go dopilnował, oczywiście musiał coś za nim poprawić.
Ogród był ogromny, a roślinność imponująca. Mikasa zawsze uwielbiała się przyglądać przyrodzie. Już czekała w ogrodzie na nich aż wszystko będzie przygotowane więc mógł po chwili ją zobaczyć jak powoli podchodziła. Uśmiechnęła się do nich uprzejmie po czym ostrożnie zaczęła nalewać sobie herbaty do filiżanki i zapewne ku zdziwieniu nowego - do pozostałych filiżanek też. Westchnęła cicho i spojrzała w końcu na nich.
-Śmiało niech się panowie napiją. Potem chciałabym tu zażyć...powietrza w większym odosobnieniu. I nie obchodzi mnie, co mój ojciec powiedział. Nie potrzeba dwójki do pilnowania zwykłej herbaty w ogrodzie. - Mówiąc ostatnie zdanie dość surowo spojrzała na nich. Może nowy będzie chociaż odrobinę mniej sztywny jeśli chodzi o zasady...
Mogła zauważyć, że był niezbyt chętny jeśli chodzi o picie herbaty. Poszedł jednak w ślady tego drugiego i wziął filiżankę, choć niepoprawnie. W nosie to miał. Niby czemu ma komuś przeszkadzać taka błahostka. Nawet jak został spiorunowany przez jednego ze swoich oprawców nic sobie z tego nie zrobił. Szybko zoriętował się w sytuacji, przy tej babie mu się nie oberwie. Milczał, słuchając rozmowy między nim a księżniczką. On nie powinien się odzywać, tak? A jednak gdy ten zaczął.
-Wybaczy panienka, jednakże... - tu Levi mu przerwał.
-Mogę sobie pójść. W końcu to rozkaz, no nie? - spojrzał na mężczyzne, który mordował go wzrokiem. Mimo to na spokojnie dopił herbatę, trochę za gorąca. I mu osobiście nie smakowała. Odłożył filiżankę wyraźnie chcąc już spadać. I tym chyba przesadził, bo jego towarzysz chwycił go za ramie mocno, nie pozwalając nigdzie iść. Levi skrzywił się. Za bardzo namieszał?
Pozwolił chwilę zwierzęciu poprzymilać się do dziewczyny. Słysząc pytanie zerknął na nią.
-Bać? - pochylił głowę, nieco się zastanawiając. Prychnął pod nosem. -Nie. Nie ma czego się bać. - wzruszył ramionami, w końcu prowadząc konia i ją do wyjścia ze stajni. Wsiadł pierwszy, podciągając się rękoma bez większego trudu, szybko podał jej dłoń, chcąc ją szybko podciągnąć.
To było niesamowite...jego odwaga. Chwycila go mocno rękę i ostrożnie spróbowała się podciągnąć. W końcu się udało, ale musiała naprawdę mocno się do niego przytulić, żeby nie spaść.
-Przepraszam.. -Szepnęła mając nadzieję że zrozumie.
Poczekał aż usiądzie, był cierpliwy. Dosyć mocno się przytrzymała, nie żeby mu to jakoś bardzo nie pasowało.
-Nie szkodzi. - mruknął, biorąc wdech. -Jedziemy? - zapytał, łapiąc za lejce. Trochę sterowanie było utrudnione... Ale zaraz zwierzę ruszyło. Chwila i już chyba wszystko opanował, kusem wyjeżdżali z zamkowego podwórza. Udało im się...
Kiedy w końcu opuścili teren zamku to cały czas milczała, ale mógł poczuć jak dziewczyna kręci głową, żeby wszystko obejrzeć. Wszystko zapisywała sobie dokładnie w pamięci, chciała ten moment na zawsze zapamiętać...
Gdyby mógł zobaczyć jej twarz to zobaczyłby jak szczęśliwa była i jak oczy jej się świecą.
-To jest...niesamowite..
Zamożne domy nie bardzo go interesowały. Ale sam fakt beztroski i zieleń... To faktycznie było niczego sobie, naprawdę.
-Wiesz gdzie dokładnie powinniśmy jechać? - zapytał, już bez problemu prowadząc konia, który od jakiejś chwili spokojnie szedł. Byli na tyle daleko zamku, że mogli sobie pozwolić.
-Nad strumień niedaleko lasu...to nie powinno być jakoś specjalnie daleko. - Poluzowała trochę uścisk i wyprostowała się bardziej. Odgarnęła sobie włosy z buzi, były wszędzie. Na jego ramionach również, mogły go trochę łaskotać.
Zerknął na dziewczynę i przytaknął. Jakoś specjalnie mu nie przeszkadzay jej niesforne kosmyki. Uważał je za bardzo ładne. Nawet jak teraz trochę łaskotały. Kiedy był ktokolwiek na ulicy podpytał o drogę. I w końcu dojechali do lasku, gdzieś niedaleko było słychać muzykę a i tłum zgodnie szedł w jedną stronę. Levi zatrzymał zwierzę i zszedł, sięgając po nią. Musiał ją ściągnąć, za bardzo nie wiedział gdzie przystoi mu chwycić. Jakoś w końcu ją ściągnął i postawił na ziemi.
I tym razem to wyczuł, ale nie od razu. Lekko otworzył oczy, trochę mrugając. Mikasa? Co... Zasnął? Rozejrzał się delikatnie, zerkając na książkę. W życiu nie spędził tyle na czytaniu. Były to raczej krótkie zdania, w podziemiach trudno było się uczyć czegoś takiego gdy mało kto umiał cokolwiek przeczytać. Tak czy siak... Zwrócił wzrok z powrotem na nią.
-Ktoś... tu z tobą jest?
-Nie, jestem sama. - Odpowiedziała mu szybko i powoli zabrała ręke. Przekrzywiła głowę przyglądając się mu. Była dość blisko, mógł się poczuć trochę niezręcznie. -Wszystko w porządku?
Jeszcze nie do końca odbiera co się dzieje w okół. Najważniejsze było czy była sama. Zerknął zza regału i wziął ją za dłoń, lekko ciągnąc by schowała się choć odrobinę.
-Wszystko dobrze. Po prostu trochę tego wszystkiego... W sumie to sporo. - przyznał, nie chcąc narzekać. -Zasnąłem. - mruknął i spojrzał na nią uważniej. W sumie przysunął ją jeszcze bliżej... Czy jest to coś przez co powinien czuć się nieswojo? Cenił swoją własną przestrzeń, ale ona jakby jej nie zakłócała.
-Nie powinieneś się przemęczać. Czego szukasz? Chętnie ci pomogę... - Szepnęła zerkając na książkę. Odnośnie tego zbliżenia to...nie umiała opisać tego uczucia. Serce jej biło jak szalone i czuła jak gorące ma policzki. Przygryzła nerwowo dolną wargę chcąc zignorować to wszystko.
-Może i nie, ale nie mamy za dużo czasu. - wyszeptał w sumie, nie mogąc się skupić na książce akurat teraz. Mimo to... -W ogóle... Mogłem cię zapytać. Gdyby nie straż, umiałabyś wyjść z zamku? - wyszeptał, zerkając na nią kątem oka, książka go wcale nie interesowała.
-Jest stąd wiele wyjść wbrew pozorom...z kuchni jest jedno na pewno. Jest też główne. I w ogrodzie, ale tamto jest zawsze zamknięte. - Zaczęła wymieniać z lekkim trudem, zaschło jej w gardle. Schowała sobie kosmyk włosów za ucho, dzisiaj miała je rozpuszczone. Były tylko spięte po bokach.
Poczuł się nieco durnie. Sporo wiedziała, a on tego wszystkiego szukał. Odwrócił wzrok.
-Czyli... No dobrze. - wymamrotał, zamykając książkę. Czuł jakby zmarnował czas. Na szczęście znalazł też jeden zapisek jak wygląda zamek na zewnątrz i o jego zabezpieczeniach i miejscach w których pilnuje wojsko.
-P-Przepraszam...chciałam tylko pójść napić się wody, naprawdę nie chciałam...- Zaczynała się tłumaczyć i szybko odwróciła wzrok - Tak wyszło...jak spędziłeś dzień? Mam nadzieję, że było w porządku. I naprawdę nie musisz z tytułem...jesteśmy sobie równi. Przynajmniej jak jesteśmy sami.
-Nie musisz się tłumaczyć, nic się przecież nie stało. - mruknął spokojnie, korytarze rozjaśnione były świecami, więc nie było jakoś specjalnie jasno. -Szczerze mam gdześ twój tytuł. Nie powiedziałem tak do ciebie dlatego, że powinienem. Miałem taki kaprys, po prostu. - Niby wytłumaczył, choć nie wiedział czy zrozumiała. Zastanowił się nad swoim dniem. -Dzień jak co dzień. Muszę się jeszcze do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Zamrugała kilka razy trochę zdziwiona i pokiwała głową, że rozumie. To dla niej było coś nowego i tak...
-Wiesz...idę do kuchni po wodę. Przynieść ci coś? Może mleko czy coś - Przygryzła ostrożnie swoje delikatne usta, nie powinna tego robić tak naprawdę. Mogła je sobie zranić.
-Jest tam ktoś o tej porze? - wolał najpierw się przekonać. -Mogę pójść z tobą? - zaproponował, już sam ruszając w stronę kuchni. Ciekawe, że tak na siebie wpadli. Choć nadal był śpiący mógł z kimś pogadać.
Buzia jej się rozpromieniła. Naprawdę chciał...?
-Oczywiście...chociaż prędzej podejrzewam, że tobie się uda wyjść niż mi. W końcu sam widziałeś. Wątpię, żeby nawet urodziny przekonały mojego ojca. Chyba, że wpierw poproszę mamę, ale ona...nie wiem czy da radę z nim.
Westchnął cicho. W sumie racja... Nie chcia nic mówić ale gdy tak pomyśleć... Marne szanse. Zamilkł nie chcąc jej smucić. Zaraz jednak na coś wpadł, dosyć durnego, ale...
-A gdybyśmy... się wymknęli w nocy na te kilka godzin? - zaproponował, z błyskiem w oczach.
Uniosła głowę, żeby spojrzeć na niego badawczo. Mógł zauważyć, że z całą pewnością myśli nad tym, co powiedział.
-Naprawdę...? Mówisz poważnie? - Trochę niedowierzała. Ten pomysł był szalony, nieodpowiedzialny, ale... - Uważasz, że mamy jakiekolwiek szanse?
-W tej chwili? Nie. - pokręcił głową by to podkreślić. -Ale mam jeszcze te kilka tygodni no nie? Musisz tylko być pewna daty. Postaram się załatwić wszystko inne. - mruknął, zastanawiając się nad wszystkim. To będzie bardzo trudne... I nadal będą to małe szanse. -Ale mówię poważnie. Tylko możemy mieć kłopoty jeśli nas przyłapią. To jak, wymkniesz się ze mną?
Wpatrywała się tak w niego nadal nie wierząc w ten plan. Ale...ten pomysł był wspaniały. Kiedy się spytał to kiwnęła głową energicznie. Zeskoczyła z łóżka i podeszła do niego, chwyciła go mocno za ręce.
-Tak! Dziękuję ci...to jest wspaniałe z twojej strony.
Spojrza na jej dłonie zaciśnięte na jego. Westchnął, uroczo się cieszyła. Trzymając jej dłonie pogładził je kciukami, nadal zdziwiony delikatnością jej skóry.
-Po prostu... Też chcę to zobaczyć. - wyszeptał, chcąc się jakoś wytłumaczyć. Choć chyba chęć poprawienia jej humoru była odrobinę ważniejsza.
-Wierzę...i wierzę też w to, że zobaczymy. I to razem! - Ucieszona patrzyła tak na niego. Wyczuła jednak jak gładzi jej ręce i spojrzała na ich dłonie. Jej były takie drobne i wręcz...białe w porównaniu z jego. No, ale ona nie żyła tak jak on. Przygryzła powoli usta przyglądając się im.
Od razu przestał kiedy tylko spojrzała na ich dłonie. Choć nie puścił. W końcu i ona trzymała go. Również spojrzał na ich ręce.
-Musisz być bardzo delikatna...
-Całkiem dobrze ci idzie jak na pierwszy raz. Może...jeśli będziesz miał czas to cię pouczę. - Zaproponowała trochę nieśmiało, bo w końcu...ona nauczycielką? Ale naprawdę uważała, że miał do tego odpowiednie wyczucie - Tylko niestety zanim zacznie się granie na instrumencie to muszę cię zaznajomić z nutami. A to jest dość nieprzyjemne.
Oddał jej skrzypce i odetchnął z ulgą. To stresujące przeżycie. Jej propozycja go zdziwiła. Uczyć się grać?
-Cóż... W sumie to byłoby ciekawe. Tylko... Chyba nie znajdę na to czasu. Właściwie już chyba jestem tu nieco za długo - Ledwo co skończył a zaburczało mu w brzuchu. Odwrócił wzrok, mrucząc przeprosiny.
-Przepraszam, to ja ci zajęłam czas...leć. -Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i westchnęła ciężko trochę zasmucona. Polubiła jego towarzystwo. Było takie...inne. No, ale niestety każdy musi wrócić do swojego. Czyli ona do gry.
Poszedł już, choć kiedy przyszedł do kuchni najwyraźniej szykowano już kolację. Zapytał się grzecznie o jakiś spóźniony obadek, niestety panie go pogoniły. Dodając że za niedługo i tak będzie kolacja. Fakt, mógł tyle nie spać. Do Mikasy już nie wrócił. Nie chciał jej przeszkadzać. A jego przełożeni znaleźli mu robotę.
Grała jeszcze jakiś czas, ale w końcu skończyła bo ile można. Przed kolacją postanowiła wyjść szybciutko do ogrodu, nie mogła rodziców nigdzie znaleźć, a przecież co to takiego spacer na kilka minut. Mimo to się trochę bała, bo nigdy przecież tak nie robiła. Ale nie jest już dzieckiem.
Tę parę minut starczyło, aby w zamku zrobiło się halo o brak dzkewczyny. Wszyscy zaczęli jej szukać i Leviemu to nakazano. Ciekawe... Podobno nigdy nie było podobnego przypadku. Nie wiedział gdzie niby ma szukać, jednak coś go w końcu podkusiło by zajrzeć do ogrodu.
Mógł zobaczyć jak ścina kwiaty. Już trzymała przy sobie ogromny bukiet i próbowała go ostrożnie chwycić, żeby jej nic nie wypadło. Tak jakoś ją naszło, żeby mieć kwiaty w pokoju. Głupota, bo przez to będzie mieć problemy i to nie byle jakie. Ale tego jeszcze nie wiedziała.
Zmarszczyła czoło myśląc teraz o tym. Niestety, ale było takie ryzyko. Ale zerkał po prostu czy spała, nie powinna go martwić ewentualnymi możliwościami. A poza tym nie chciała myśleć specjalnie, co mogła sobie ta kobieta pomyśleć, bo już przez to miała rumieńce.
-Nie martw się o to teraz...chcesz zjeść ze mną? - Zaproponowała niepewnie.
Chwilę milczał, zastanawiał się czy może jednak się nie zgodzić. Z drugiej strony... W końcu podszedł do stolika, siadając na przeciew.
-Jak mógłbym się oprzeć takiej kuszącej ofercie? ...Zdycham z głodu. Jeśli pozwolisz. - mruknął sięgając po apetycznie wyglądającą bułeczkę. Chyba jego humor się zmienił. Nic tak nie działa jak jedzenie.
Sama sięgnęła po drugą i ugryzła kawałek. Przeżuwała pieczywo wyraźnie zamyślona nad czymś. Myślała o tym jak niby miałaby się wymknąć z zamku. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie jej suknie rzucają się w oczy, natychmiast ją rozpoznają. Chyba, że uda jej się coś wymyślić. Mogłaby spróbować przerobić jedną z sukienek.
Zerkmął na nią. Miała zagadkową minę.
-Nad czym tak myślisz? - zapytał z pełną buzią, choć zaraz się zreflektował i zamknął. Muszą być jakieś granice wychowania. Dopiero gdy zjadł. -Posłuchaj, jeśli o nasz plan chodzi... musisz uśpić ich czujność. Postarasz się?
-Um...myślałam nad tym właśnie. I nad tym jak uda mi się pozostać nierozpoznaną. Jeśli ktoś pomyśli tam chociaż, że to mogłam być ja...będziemy mieć problem. - Uniosła na niego wzrok i kiwnęła głową.
-Jak najbardziej. Będę grzeczna - Trochę rozbawiona się uśmiechnęła.
Pokiwał głową w zastanowieniu.
-Fakt, nikt nie może się dowiedzieć... Trzeba wykąbinować ci jakieś ciuchy. - zerknął na nią akurat gdy się uśmiechnęła. -Według mnie i ty jesteś ładna. Znaczy... to oczywiste. - wymamrotał w sumie po co to powiedział? Chciał jej się odwdzięczyć za te miłe słowa z wczoraj i powiedzieć coś szczerze.
Patrzyła tak na niego trochę zdziwiona, zamrugała kilka razy chcąc coś powiedzieć, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Oczywiście na buzi miała ogromny rumieniec.
-J-Ja...j-ja...d-dziękuję. Z-Znaczy...n-nie takie oczywiste, bo p-przecież m-mogłam być brzydka, znaczy dziękuję...
W tamtej chwili patrzył na nią i pilnował by nie zgubić się w jej dukanych słowach. Księżniczce nie powinno być trudno przyjmować komplement. Więc? Westchnął, gdy ktoś zapukał. Znowu im przeszkodzono... Spojrzał na nią i podniósł się, szybko wracając pod ścianę.
Obudził się jakąś godzinkę temu. Mógł się w spokoju umyć i zjeść. Standardy o wiele mu się poprawiły. Wracał z kuchni, słysząc grę i choć mógł iść dalej, póki nie zgarną go do roboty, przystanął przy salonie, ostrożnie zerkając kto to gra. Ona. Wspaniałe dzwięki rozchodziły się po zamku. Rozejrzał się kto jej pilnuje. Dostrzegając kto to wolał się tym razem wycofać. Zaraz zawołano go do pilnowania samego króla. On jednak nie chciał nawet widzieć Levia, więc ten przystanął na korytarzu przed salą w której mężczyzna przebywał. Spędził tam prawie cały dzień, było to na wyższym piętrze, okna przewyższały budynki. Mur otaczający stolicę to jednak nic zachwycającego.
Była naprawdę ciekawa jak on sobie radzi. Ale nie było okazji, a szkoda. Wracała z kolacji zamyślona nadal nad swoją sprawą. Wzrok miała wbity w podłogę. Zapyta się ich tuż przed urodzinami. Im dłużej będą nad tym myśleć tym gorzej dla niej. A tak to przynajmniej postawi ich w sytuacji jakby bez wyjścia. A może uda się jej zabrać ze sobą część służby...
Na pewno rownież świętują.
On właśnie na kolację szedł, poznał się trochę ze zwykłymi służącymi, tymi nie z ochrony. Byli o wiele milsi. Właśnie rozmawiał z paroma osobami, kiedy napotkali ją. Wszyscy się jej równo ukłonili. On jednak tego nie zrobił. Wtedy nagle rozmowę wszyscy ucięli, idąc dalej napomknęli że powinien mieć nieco wychowania. Kiepsko to wyszło... Ciekawe czy ona była o to zła. Zerknął za siebie, by spojrzeć za nią.
Również się odwróciła do niego. Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła mu głową. Był odważny, albo głupi. Ale poznała go chyba na tyle, że...był odważny. I lekkomyślny. A to jest teoretycznie głupie, ale...nie był przecież. Nie powinna w ogóle tak na niego patrzeć, a uświadomiła sobie że to robi więc prędko odwróciła z powrotem głowę. Musi się uspokoić.
Nie wyglądało by była zła. Widziałby to raczej po jej spojrzeniu. Ruszyli w przeciwne strony, zjadł kolację i wracając do pokoju postanowił szykować się spać. Szybko uświadomiono mu jednak że to jedna z nocy, gdzie nie pośpi. Noce raczej przesypiał i to będzie problem. Mimo że musi tylko co kilka minut obejść całe najniższe piętro, to nadal ważny obowiązek. Próbował sobie to wmówić kończąc któreś obejście, było już po północy i chciało się spać.
O zgrozo ona się obudziła w środku nocy. Potrzebowała szklanki wody...nie czuła się za dobrze. Ale przecież nie jadła niczego, co mogłoby jej zaszkodzić. Narzuciła na siebie odpowiednią podomkę i ruszyła już tylko do kuchni. Normalnie w takich momentach kazali jej dzwonić dzwonkiem, ale przecież to nieludzkie. Zaspana przecierała oczy kiedy prawie na niego wpadła.
Niskiego wzrostu mężczyzna wraz ze swoimi przyjaciółmi jak co dzień spędzali czas załatwiając swoje sprawy. Wszystko się jednakże zmieniło, nagle. Mieli na pieńku ze sporą ilością osób ale tym razem oprawcy nie byli stąd. Było to widać na pierwszy rzut oka. To nie był problem, za to ich siła już tak. Pojmali całą trójkę, która nie tak wyobrażała sobie wyjście na powierzchnię. Pod osłoną nocy przewieziono ich do cel, gdzie mieli czekać na śmierć. Byli wkurzeni, gdyby chociaż stanęli przed sąd... Jednak z upływem czasu to się nie stało. Nadszedł co prawda moment kiedy po kolei brano ich z celi. Levi był ostatni, a oni nie wrócili. W końcu dowiedział się co takiego się stało. Nie wynikło z tego dla nich nic dobrego, odpłacił im się. W efekcie w końcu wrócił do celi. Tylko co z tego? To już nie miało żadnego sensu. No i nie miał zielonego pojęcia co mieli zamiar z nim zrobić. A plan mieli. On jednak musiał i tak wszystko sobie teraz ułożyć. Chciałby w tym momencie pozabijać ich wszystkich. Z minionymi latami ta chęć nieco minęła. Nie miał szans z tymi ludźmi. Minęło parę cholernie nudnych lat.
Dziewczynka o kruczoczarnych włosach jak zwykle miała na głowie dużo chociaż niby była księżniczką. Ale tytuł zobowiązuje. Lekcje odpowiedniej etykiety, szycie, malowanie...no i oczywiście musi się nauczyć grać na jakimś instrumencie. Chociaż nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy to w przyszłości będzie to niezmiernie ważne kiedy będą chcieli znaleźć dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Mimo tego, że jest księżniczką...no to musi się prezentować i tak. Urodę miała, ale głupia też nie może być. Lata mijały jej na takich zajęciach, a ona tęsknie wyglądała za okno chcąc chociaż trochę poznać świat osobiście. Jak jej opowiadali to brzmiało to tak, że jest tam istny raj na ziemi. Szkoda tylko, że nie ma nawet specjalnie komu powiedzieć o tym marzeniu. A jej rodzice...już tego nie zrozumieją.
Wszystko niezmiernie się mu ciągnęło, czas leciał i nie tylko on mógł to odczuć. Nie było mu jakoś źle w ciemnej celi, wychował się bez blasku słońca. Po kilku buntach już się nawet nie odzywał kiedy cokolwiek mu nie pasowało. Uczył się tylu bzdetów... Najbardziej pasowały mu ćwiczenia. Choć nie dostawał zbyt dużo jeść i co jakiś czas mu się porządnie obrywało. Wyglądał kiepsko, nawet gdy już ufali mu nieco bardziej i lądował w zamknięciu tylko na noc... Któregoś dnia powiedziano mu, że będzie mógł wrócić na wolność. Jakiegoś wielkiego znaczenia to dla niego nie miało. I tak mieli haczyk. Ale takiego zadania się nie spodziewał. Ma być jakimś służącym? Niby mówili o odpowiedzialności i możliwej walce jednak krzywo na nich patrzył. Z drugiej strony mieszkanie w zamku... To brzmi jak jakiś paradoks. W sumie i tak nie miał nic do gadania. Miał pilnować, w razie niebezpieczeństwa się bić. To umiał. Dostał ciuchy które były w lepszej kondycji niż te które miewał na sobie, przypomniano mu o wychowaniu i niemal odrazu zabrano, by przedstawił się rodzinie królewskiej.
Przeszedł z nimi dołem, kilkoma krętymi korytarzami przypominającymi labirynt by wejść do jakiejś bogatej komnaty. Wyglądała na nie zamieszkaną. Pewnie mają sporo takich w zamku, a zwykli ludzie nie mają gdzie mieszkać... Pozostało mu westchnąć w duchu i stanąć z nimi na przeciw króla i królowej. W duchu nimi gardził, z całego serca. Ukłonił się w ślady za przełożonymi. Rodzina królewska chyba też nie była zadowolona jego widokiem. Poprosili mężczyznę po prawej Levia na słówko. Ironia, nie znał nawet ich imion. Podsłuchał, że nie są zadowoleni z takiego obrotu spraw, to ci niespodzianka... I że mogli go jakoś bardziej doprowadzić do lepszego stanu. No, dodatkowym bochenkiem by nie wzgardził. Po ich rozmowie na nowo zaczęto mu tłumaczyć obowiązki.
Gdyby tam tylko była...osobiście uważała, że każdy zasługuje na pracę i pomoc. Ostatnio za często kłóciła się o to z rodzicami, a to były jedyne chwile kiedy nie mogli się z nią zgodzić. W takich momentach kiedy nie mogli jej już słuchać machali ręką i kazali jej wracać do gry na fortepianie czy też skrzypcach. I na tym się kończyło...kiedy miała okazję porozmawiać z kimś nowym to bardzo chętnie wypytywała go o życie poza murami zamku. Ale każdy wypowiadał tą samą śpiewkę, że jest wspaniale. Niby w to wierzyła...miała teraz przerwę od swoich zajęć i z pewną tęsknotą wpatrywała się w widok za oknem. Może wypije filiżankę herbaty w ogrodzie. Rodzice z całą pewnością się zgodzą, musi ich tylko powiadomić.
Pod sam koniec zaczęli mówić o córce pary królewskiej. Jest tu jakaś rozkapryszona księżniczka? Świetnie. Zmarszczył brwi, słuchając ich dokładniej kiedy grozili mu śmiercią za pewne kwestie. Najlepiej aby z nią nie rozmawiał na pewne tematy. Słuchał wszystkiego, aż nie kazano mu się oddalić. Jak ma uniknąć rozmowy w grzeczny sposób? I czemu ją oszukują? Na pewno to robią. Tak wynikło z rozmowy. Rozejrzał się, nawet gdyby chciał nie umiałby stąd uciec. Było po południu, z tego co zrozumiał powinien spać jak najmniej. A może są tu jakieś zmiany?
Dziewczyna w końcu zeszła na dół i spokojnym krokiem zbliżała się do sali gdzie się mieścili. Trochę się denerwowała mimo wszystko. Byli sceptycznie nastawieni do jej wycieczek na zewnątrz, krzywili się jak tylko im mówiła o tym. Nawet jeżeli to była herbata na świeżym powietrzu...westchnęła do samej siebie i ostrożnie poprawiła sobie suknię i sprawdziła czy jej długie włosy są odpowiednio spięte. Chyba jest gotowa...usłyszała jednak jakieś kroki więc ostrożnie się zaczęła przysłuchiwać. Pewnie ktoś ze służby jej "potowarzyszy" na tej herbacie jeżeli znajdzie się w sali.
.
Akurat miał wyjść z tego pomieszczenia, trochę pozwiedzać. Bardzo niekomfortowo czuł się w tej sali. Pociągnął za drzwi za którymi stała dziewczyna. Zmierzył ją szybko. Nie ma mowy o pomyłce. Zerknął na resztę osób w sali. Rodzice chyba nie byli z niej zadowoleni, ojciec ostrożnie zapytał czy nie podsłuchiwała. Jeden z służby spiorunował Levia. No tak... ukłon. Wykonał ten gest, mając zamiar gdzieś już iść.
Sama spojrzała wpierw na mężczyznę trochę zaskoczona. Wyglądał na naprawdę...osłabionego. Fakt, że nie był wysoki jeszcze dodawał efektu do tego. Mógł odrazu zauważyć, że zmartwiona zaczęła się mu przyglądać, ale na jego ukłon się uśmiechnęła ciepło i kiwnęła mu głową. Kiedy rodziców nie było to zawsze się również kłaniała. W końcu też są ludźmi i zasługują na szacunek.
Spojrzała na swojego ojca dumna i trochę urażona. - Oczywiście, że nie. Nie wypada też przerywać rozmowy więc musiałam poczekać prawda ojcze? Mniemam jednak, że już mogę porozmawiać z wami. Chciałam...chciałam wyjść na herbatę do ogrodu.
Zauważył, że się gapi. Bez niechęci, czym obdarowali go jej rodzice. Przepuścił ją w drzwiach chcąc już iść. Niestety nie pozwolono mu. Jeden z mężczyzn chwycił go za ramię, mówiąc, że obaj będą mieli robotę. Zilustrował wszystkich, przysłuchując się królowi. Rozmawiał właśnie z córką, chyba zły jej prośbą. Matka była bardziej za córką. Potrzebowała zgody by pić herbatę? Do tego jeszcze opieki? Co prawda po długiej dyskusji miała zgode ale Levi był nieco tym rozbawiony. Dorosła dziewczyna musi pytać rodziców o dosłownie wszystko? Tak czy owak wraz z tym drugim mieli zorganizować jej tę herbatkę i przypilnować jej.
Była zadowolona z tego, że mama ją poparła. No właśnie...niedługo już będzie pełnoletnia, a zamek jest tak strzeżony że nie powinna już się pytać o takie rzeczy. Ale ojciec i tak uważał swoje. Podziękowała im kłaniając się i ruszyła do wyjścia z sali przechodząc przy tym obok służby. Zatrzymała się ostrożnie przy nich i przygryzła odrobinę usta. Poprosiła ich żeby przynieśli trzy filiżanki, a herbatę niech wybiorą jaka im odpowiada. Towarzysz tego nowego już wyraźnie wiedział o, co chodzi...
Mężczyzna obok Levia skinął głową, zabierając go ze sobą. No pięknie... Levi poszedł za nim w głowie mając już tylko ogród i herbatkę. Trzy filiżanki. Nie był głupi. Nie uśmiechało mu się w taki sposób jej towarzyszyć. Wolałby stanąć gdzieś w cieniu ogrodu i przyjrzeć się w spokoju światu. Dostał do ręki filiżanki z podkładkami i dzbanek do parzenia herbaty. Ładne, na oko ręcznie malowane wzory widniały na porcelanie. Ten drugi wziął imbryk, który uprzednio wypełnił dopiero co zagotowanym wrzątkiem. Ruszyli razem po schodach w dół, na dziedzinkec zamku. Sporo roślinności. Ktoś jeszcze inny wnosił stolik i krzesełka, położył obrus i zniknął. Wtedy podeszli oni. Levi starał się ułożyć zastawę tak jak go uczono. Ten drugi go dopilnował, oczywiście musiał coś za nim poprawić.
Ogród był ogromny, a roślinność imponująca. Mikasa zawsze uwielbiała się przyglądać przyrodzie. Już czekała w ogrodzie na nich aż wszystko będzie przygotowane więc mógł po chwili ją zobaczyć jak powoli podchodziła. Uśmiechnęła się do nich uprzejmie po czym ostrożnie zaczęła nalewać sobie herbaty do filiżanki i zapewne ku zdziwieniu nowego - do pozostałych filiżanek też. Westchnęła cicho i spojrzała w końcu na nich.
-Śmiało niech się panowie napiją. Potem chciałabym tu zażyć...powietrza w większym odosobnieniu. I nie obchodzi mnie, co mój ojciec powiedział. Nie potrzeba dwójki do pilnowania zwykłej herbaty w ogrodzie. - Mówiąc ostatnie zdanie dość surowo spojrzała na nich. Może nowy będzie chociaż odrobinę mniej sztywny jeśli chodzi o zasady...
Mogła zauważyć, że był niezbyt chętny jeśli chodzi o picie herbaty. Poszedł jednak w ślady tego drugiego i wziął filiżankę, choć niepoprawnie. W nosie to miał. Niby czemu ma komuś przeszkadzać taka błahostka. Nawet jak został spiorunowany przez jednego ze swoich oprawców nic sobie z tego nie zrobił. Szybko zoriętował się w sytuacji, przy tej babie mu się nie oberwie. Milczał, słuchając rozmowy między nim a księżniczką. On nie powinien się odzywać, tak? A jednak gdy ten zaczął.
-Wybaczy panienka, jednakże... - tu Levi mu przerwał.
-Mogę sobie pójść. W końcu to rozkaz, no nie? - spojrzał na mężczyzne, który mordował go wzrokiem. Mimo to na spokojnie dopił herbatę, trochę za gorąca. I mu osobiście nie smakowała. Odłożył filiżankę wyraźnie chcąc już spadać. I tym chyba przesadził, bo jego towarzysz chwycił go za ramie mocno, nie pozwalając nigdzie iść. Levi skrzywił się. Za bardzo namieszał?
Pozwolił chwilę zwierzęciu poprzymilać się do dziewczyny. Słysząc pytanie zerknął na nią.
-Bać? - pochylił głowę, nieco się zastanawiając. Prychnął pod nosem. -Nie. Nie ma czego się bać. - wzruszył ramionami, w końcu prowadząc konia i ją do wyjścia ze stajni. Wsiadł pierwszy, podciągając się rękoma bez większego trudu, szybko podał jej dłoń, chcąc ją szybko podciągnąć.
To było niesamowite...jego odwaga. Chwycila go mocno rękę i ostrożnie spróbowała się podciągnąć. W końcu się udało, ale musiała naprawdę mocno się do niego przytulić, żeby nie spaść.
-Przepraszam.. -Szepnęła mając nadzieję że zrozumie.
Poczekał aż usiądzie, był cierpliwy. Dosyć mocno się przytrzymała, nie żeby mu to jakoś bardzo nie pasowało.
-Nie szkodzi. - mruknął, biorąc wdech. -Jedziemy? - zapytał, łapiąc za lejce. Trochę sterowanie było utrudnione... Ale zaraz zwierzę ruszyło. Chwila i już chyba wszystko opanował, kusem wyjeżdżali z zamkowego podwórza. Udało im się...
Kiedy w końcu opuścili teren zamku to cały czas milczała, ale mógł poczuć jak dziewczyna kręci głową, żeby wszystko obejrzeć. Wszystko zapisywała sobie dokładnie w pamięci, chciała ten moment na zawsze zapamiętać...
Gdyby mógł zobaczyć jej twarz to zobaczyłby jak szczęśliwa była i jak oczy jej się świecą.
-To jest...niesamowite..
Zamożne domy nie bardzo go interesowały. Ale sam fakt beztroski i zieleń... To faktycznie było niczego sobie, naprawdę.
-Wiesz gdzie dokładnie powinniśmy jechać? - zapytał, już bez problemu prowadząc konia, który od jakiejś chwili spokojnie szedł. Byli na tyle daleko zamku, że mogli sobie pozwolić.
-Nad strumień niedaleko lasu...to nie powinno być jakoś specjalnie daleko. - Poluzowała trochę uścisk i wyprostowała się bardziej. Odgarnęła sobie włosy z buzi, były wszędzie. Na jego ramionach również, mogły go trochę łaskotać.
Zerknął na dziewczynę i przytaknął. Jakoś specjalnie mu nie przeszkadzay jej niesforne kosmyki. Uważał je za bardzo ładne. Nawet jak teraz trochę łaskotały. Kiedy był ktokolwiek na ulicy podpytał o drogę. I w końcu dojechali do lasku, gdzieś niedaleko było słychać muzykę a i tłum zgodnie szedł w jedną stronę. Levi zatrzymał zwierzę i zszedł, sięgając po nią. Musiał ją ściągnąć, za bardzo nie wiedział gdzie przystoi mu chwycić. Jakoś w końcu ją ściągnął i postawił na ziemi.
I tym razem to wyczuł, ale nie od razu. Lekko otworzył oczy, trochę mrugając. Mikasa? Co... Zasnął? Rozejrzał się delikatnie, zerkając na książkę. W życiu nie spędził tyle na czytaniu. Były to raczej krótkie zdania, w podziemiach trudno było się uczyć czegoś takiego gdy mało kto umiał cokolwiek przeczytać. Tak czy siak... Zwrócił wzrok z powrotem na nią.
-Ktoś... tu z tobą jest?
-Nie, jestem sama. - Odpowiedziała mu szybko i powoli zabrała ręke. Przekrzywiła głowę przyglądając się mu. Była dość blisko, mógł się poczuć trochę niezręcznie. -Wszystko w porządku?
Jeszcze nie do końca odbiera co się dzieje w okół. Najważniejsze było czy była sama. Zerknął zza regału i wziął ją za dłoń, lekko ciągnąc by schowała się choć odrobinę.
-Wszystko dobrze. Po prostu trochę tego wszystkiego... W sumie to sporo. - przyznał, nie chcąc narzekać. -Zasnąłem. - mruknął i spojrzał na nią uważniej. W sumie przysunął ją jeszcze bliżej... Czy jest to coś przez co powinien czuć się nieswojo? Cenił swoją własną przestrzeń, ale ona jakby jej nie zakłócała.
-Nie powinieneś się przemęczać. Czego szukasz? Chętnie ci pomogę... - Szepnęła zerkając na książkę. Odnośnie tego zbliżenia to...nie umiała opisać tego uczucia. Serce jej biło jak szalone i czuła jak gorące ma policzki. Przygryzła nerwowo dolną wargę chcąc zignorować to wszystko.
-Może i nie, ale nie mamy za dużo czasu. - wyszeptał w sumie, nie mogąc się skupić na książce akurat teraz. Mimo to... -W ogóle... Mogłem cię zapytać. Gdyby nie straż, umiałabyś wyjść z zamku? - wyszeptał, zerkając na nią kątem oka, książka go wcale nie interesowała.
-Jest stąd wiele wyjść wbrew pozorom...z kuchni jest jedno na pewno. Jest też główne. I w ogrodzie, ale tamto jest zawsze zamknięte. - Zaczęła wymieniać z lekkim trudem, zaschło jej w gardle. Schowała sobie kosmyk włosów za ucho, dzisiaj miała je rozpuszczone. Były tylko spięte po bokach.
Poczuł się nieco durnie. Sporo wiedziała, a on tego wszystkiego szukał. Odwrócił wzrok.
-Czyli... No dobrze. - wymamrotał, zamykając książkę. Czuł jakby zmarnował czas. Na szczęście znalazł też jeden zapisek jak wygląda zamek na zewnątrz i o jego zabezpieczeniach i miejscach w których pilnuje wojsko.
On był równie zaspany, ale trzymał gardę, więc w ostatnim momencie uniknęli zderzenia, zszedł jej z drogi.
-Wycieczek po nocy się księżniczce zachciało? - mruknął pierw, starając się stłumić ziewnięcie. -Dawno nie rozmawialiśmy.
-P-Przepraszam...chciałam tylko pójść napić się wody, naprawdę nie chciałam...- Zaczynała się tłumaczyć i szybko odwróciła wzrok - Tak wyszło...jak spędziłeś dzień? Mam nadzieję, że było w porządku. I naprawdę nie musisz z tytułem...jesteśmy sobie równi. Przynajmniej jak jesteśmy sami.
Westchnął, dosyć rozbawiony.
-Nie musisz się tłumaczyć, nic się przecież nie stało. - mruknął spokojnie, korytarze rozjaśnione były świecami, więc nie było jakoś specjalnie jasno. -Szczerze mam gdześ twój tytuł. Nie powiedziałem tak do ciebie dlatego, że powinienem. Miałem taki kaprys, po prostu. - Niby wytłumaczył, choć nie wiedział czy zrozumiała. Zastanowił się nad swoim dniem. -Dzień jak co dzień. Muszę się jeszcze do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Zamrugała kilka razy trochę zdziwiona i pokiwała głową, że rozumie. To dla niej było coś nowego i tak...
-Wiesz...idę do kuchni po wodę. Przynieść ci coś? Może mleko czy coś - Przygryzła ostrożnie swoje delikatne usta, nie powinna tego robić tak naprawdę. Mogła je sobie zranić.
Chwilkę nie odpowiadał, wpatrywał się w nią.
-Jest tam ktoś o tej porze? - wolał najpierw się przekonać. -Mogę pójść z tobą? - zaproponował, już sam ruszając w stronę kuchni. Ciekawe, że tak na siebie wpadli. Choć nadal był śpiący mógł z kimś pogadać.
@megunee you were flagged by a worthless gang of trolls, so, I gave you an upvote to counteract it! Enjoy!!
I didn't even noticed... 😯 Thanks! ❤
Buzia jej się rozpromieniła. Naprawdę chciał...?
-Oczywiście...chociaż prędzej podejrzewam, że tobie się uda wyjść niż mi. W końcu sam widziałeś. Wątpię, żeby nawet urodziny przekonały mojego ojca. Chyba, że wpierw poproszę mamę, ale ona...nie wiem czy da radę z nim.
Westchnął cicho. W sumie racja... Nie chcia nic mówić ale gdy tak pomyśleć... Marne szanse. Zamilkł nie chcąc jej smucić. Zaraz jednak na coś wpadł, dosyć durnego, ale...
-A gdybyśmy... się wymknęli w nocy na te kilka godzin? - zaproponował, z błyskiem w oczach.
Uniosła głowę, żeby spojrzeć na niego badawczo. Mógł zauważyć, że z całą pewnością myśli nad tym, co powiedział.
-Naprawdę...? Mówisz poważnie? - Trochę niedowierzała. Ten pomysł był szalony, nieodpowiedzialny, ale... - Uważasz, że mamy jakiekolwiek szanse?
-W tej chwili? Nie. - pokręcił głową by to podkreślić. -Ale mam jeszcze te kilka tygodni no nie? Musisz tylko być pewna daty. Postaram się załatwić wszystko inne. - mruknął, zastanawiając się nad wszystkim. To będzie bardzo trudne... I nadal będą to małe szanse. -Ale mówię poważnie. Tylko możemy mieć kłopoty jeśli nas przyłapią. To jak, wymkniesz się ze mną?
Wpatrywała się tak w niego nadal nie wierząc w ten plan. Ale...ten pomysł był wspaniały. Kiedy się spytał to kiwnęła głową energicznie. Zeskoczyła z łóżka i podeszła do niego, chwyciła go mocno za ręce.
-Tak! Dziękuję ci...to jest wspaniałe z twojej strony.
Spojrza na jej dłonie zaciśnięte na jego. Westchnął, uroczo się cieszyła. Trzymając jej dłonie pogładził je kciukami, nadal zdziwiony delikatnością jej skóry.
-Po prostu... Też chcę to zobaczyć. - wyszeptał, chcąc się jakoś wytłumaczyć. Choć chyba chęć poprawienia jej humoru była odrobinę ważniejsza.
-Wierzę...i wierzę też w to, że zobaczymy. I to razem! - Ucieszona patrzyła tak na niego. Wyczuła jednak jak gładzi jej ręce i spojrzała na ich dłonie. Jej były takie drobne i wręcz...białe w porównaniu z jego. No, ale ona nie żyła tak jak on. Przygryzła powoli usta przyglądając się im.
Od razu przestał kiedy tylko spojrzała na ich dłonie. Choć nie puścił. W końcu i ona trzymała go. Również spojrzał na ich ręce.
-Musisz być bardzo delikatna...
-Całkiem dobrze ci idzie jak na pierwszy raz. Może...jeśli będziesz miał czas to cię pouczę. - Zaproponowała trochę nieśmiało, bo w końcu...ona nauczycielką? Ale naprawdę uważała, że miał do tego odpowiednie wyczucie - Tylko niestety zanim zacznie się granie na instrumencie to muszę cię zaznajomić z nutami. A to jest dość nieprzyjemne.
Oddał jej skrzypce i odetchnął z ulgą. To stresujące przeżycie. Jej propozycja go zdziwiła. Uczyć się grać?
-Cóż... W sumie to byłoby ciekawe. Tylko... Chyba nie znajdę na to czasu. Właściwie już chyba jestem tu nieco za długo - Ledwo co skończył a zaburczało mu w brzuchu. Odwrócił wzrok, mrucząc przeprosiny.
-Przepraszam, to ja ci zajęłam czas...leć. -Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i westchnęła ciężko trochę zasmucona. Polubiła jego towarzystwo. Było takie...inne. No, ale niestety każdy musi wrócić do swojego. Czyli ona do gry.
Poszedł już, choć kiedy przyszedł do kuchni najwyraźniej szykowano już kolację. Zapytał się grzecznie o jakiś spóźniony obadek, niestety panie go pogoniły. Dodając że za niedługo i tak będzie kolacja. Fakt, mógł tyle nie spać. Do Mikasy już nie wrócił. Nie chciał jej przeszkadzać. A jego przełożeni znaleźli mu robotę.
Grała jeszcze jakiś czas, ale w końcu skończyła bo ile można. Przed kolacją postanowiła wyjść szybciutko do ogrodu, nie mogła rodziców nigdzie znaleźć, a przecież co to takiego spacer na kilka minut. Mimo to się trochę bała, bo nigdy przecież tak nie robiła. Ale nie jest już dzieckiem.
Tę parę minut starczyło, aby w zamku zrobiło się halo o brak dzkewczyny. Wszyscy zaczęli jej szukać i Leviemu to nakazano. Ciekawe... Podobno nigdy nie było podobnego przypadku. Nie wiedział gdzie niby ma szukać, jednak coś go w końcu podkusiło by zajrzeć do ogrodu.
Mógł zobaczyć jak ścina kwiaty. Już trzymała przy sobie ogromny bukiet i próbowała go ostrożnie chwycić, żeby jej nic nie wypadło. Tak jakoś ją naszło, żeby mieć kwiaty w pokoju. Głupota, bo przez to będzie mieć problemy i to nie byle jakie. Ale tego jeszcze nie wiedziała.
Zmarszczyła czoło myśląc teraz o tym. Niestety, ale było takie ryzyko. Ale zerkał po prostu czy spała, nie powinna go martwić ewentualnymi możliwościami. A poza tym nie chciała myśleć specjalnie, co mogła sobie ta kobieta pomyśleć, bo już przez to miała rumieńce.
-Nie martw się o to teraz...chcesz zjeść ze mną? - Zaproponowała niepewnie.
Chwilę milczał, zastanawiał się czy może jednak się nie zgodzić. Z drugiej strony... W końcu podszedł do stolika, siadając na przeciew.
-Jak mógłbym się oprzeć takiej kuszącej ofercie? ...Zdycham z głodu. Jeśli pozwolisz. - mruknął sięgając po apetycznie wyglądającą bułeczkę. Chyba jego humor się zmienił. Nic tak nie działa jak jedzenie.
Sama sięgnęła po drugą i ugryzła kawałek. Przeżuwała pieczywo wyraźnie zamyślona nad czymś. Myślała o tym jak niby miałaby się wymknąć z zamku. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie jej suknie rzucają się w oczy, natychmiast ją rozpoznają. Chyba, że uda jej się coś wymyślić. Mogłaby spróbować przerobić jedną z sukienek.
Zerkmął na nią. Miała zagadkową minę.
-Nad czym tak myślisz? - zapytał z pełną buzią, choć zaraz się zreflektował i zamknął. Muszą być jakieś granice wychowania. Dopiero gdy zjadł. -Posłuchaj, jeśli o nasz plan chodzi... musisz uśpić ich czujność. Postarasz się?
-Um...myślałam nad tym właśnie. I nad tym jak uda mi się pozostać nierozpoznaną. Jeśli ktoś pomyśli tam chociaż, że to mogłam być ja...będziemy mieć problem. - Uniosła na niego wzrok i kiwnęła głową.
-Jak najbardziej. Będę grzeczna - Trochę rozbawiona się uśmiechnęła.
Pokiwał głową w zastanowieniu.
-Fakt, nikt nie może się dowiedzieć... Trzeba wykąbinować ci jakieś ciuchy. - zerknął na nią akurat gdy się uśmiechnęła. -Według mnie i ty jesteś ładna. Znaczy... to oczywiste. - wymamrotał w sumie po co to powiedział? Chciał jej się odwdzięczyć za te miłe słowa z wczoraj i powiedzieć coś szczerze.
Patrzyła tak na niego trochę zdziwiona, zamrugała kilka razy chcąc coś powiedzieć, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Oczywiście na buzi miała ogromny rumieniec.
-J-Ja...j-ja...d-dziękuję. Z-Znaczy...n-nie takie oczywiste, bo p-przecież m-mogłam być brzydka, znaczy dziękuję...
W tamtej chwili patrzył na nią i pilnował by nie zgubić się w jej dukanych słowach. Księżniczce nie powinno być trudno przyjmować komplement. Więc? Westchnął, gdy ktoś zapukał. Znowu im przeszkodzono... Spojrzał na nią i podniósł się, szybko wracając pod ścianę.